Hollywoodzka wersja Magdy Gessler. Amerykanie nie potrafią bez niej żyć
Jak upiec soczystą szynkę, jak powiesić firanki, co dodać do zwykłej wody, by odchudzała, co zrobić, żeby pomidory były piękniejsze – na te wszystkie pytania zna odpowiedź Martha Stewart. A przynajmniej tak sądzi kilkanaście milionów Amerykanów, którzy mają ją za swoją wyrocznię. Bez niej nie potrafią żyć. Jest jak ckliwy serial, którego nie można przestać oglądać, nawet jeśli scenariusz jest coraz gorszy.
03.08.2016 16:50
Gdyby zapytać przeciętnego Amerykanina, jakie są trzy najważniejsze kobiety w kraju, w ścisłej czołówce znalazłyby się: Oprah Winfrey, Hillary Clinton i ona – Martha Stewart. Jednoosobowa korporacja, kobieta-robot, obrotna bizneswoman bez skrupułów niszcząca swoich pracowników dla zysku. Ta blondynka, którą okrzyknięto jedną z najbardziej wpływowych postaci ze Stanów Zjednoczonych, zarządza dziś firmą wartą miliardy dolarów.
Modelka ze smykałką do biznesu
Wszystko zaczęło się w Pensylwanii. To tam, na polskiej uczelni, poznali się Edward Kostyra i Marta Ruszkowska. Potomkowie imigrantów z Polski, którzy uciekali przed wojną. 3 sierpnia 1941 roku urodziła im się córka Martha. Kto by wtedy pomyślał, że dziewczynka za kilkanaście lat zrobi tak zawrotną karierę.
Zanim zaczęła głosić swoje złote myśli o byciu perfekcyjną kucharką i żoną, musiało upłynąć sporo czasu. Jej dzieciństwo opisywane jest niczym kulinarna propaganda. Miała tylko kilka lat, kiedy szykowała swoje pierwsze bożonarodzeniowe potrawy. Pomagała sadzić rodzicom porzeczki i agrest, uczyła się smażenia konfitur, kisiła ogórki.
Pierwsze pieniądze zarobiła mając 10 lat. Pracowała jako niańka dla dzieci bogatych sąsiadów. Kiedy jej rówieśnicy stawali za ladą w McDonaldzie, ona zaczęła karierę modelki. Miała 15 lat, kiedy jej twarz pojawiła się w reklamie Unilever. Potem zaczęły pojawiać się coraz lepsze zlecenia – ostatecznie była w stanie zarobić 50 dolarów za godzinę zdjęć, co w tamtych czasach było niemałym zarobkiem. Bycia modelką nie miała jednak w planach na długo. Dostała się na studia w renomowanym Barnard College w Nowym Jorku. Studiowała chemię, później sztukę, skończyła na historii architektury.
Historią się nudziła. Kiedy jej koledzy protestowali przeciw wojnie w Wietnamie, ona wykupiła sobie kurs maklerski i zaczęła pracować na amerykańskiej giełdzie papierów wartościowych. W życiu prywatnym układało się jej równie dobrze. Poślubiła Andrew Stewarta, a sukienkę na to wydarzenie uszyła sobie sama. Dzięki pieniądzom zarobionym na Wall Street zaczęła budować swoje idealne życie. Miała 27 lat i zarabiała 100 tys. dolarów miesięcznie. Kiedy urodziła się jej jedyna córka – Alexis – przeniosła się razem z mężem do słynnego Turkey Hill Road w Connecticut.
W piwnicy nowego domu otworzyła swoją prywatną firmę cateringową.
Wódka z różami
Okolica, w której mieszkali państwo Stewart, aż roiła się od gwiazd. Kilka domów dalej mieszkali m.in. Paul Newman, Robert Redford i Ralph Lauren. Martha postanowiła to wykorzystać i organizować dla nich wystawne przyjęcia. Pierwsze okazało się ogromną klapą. Ciasto się nie udało, galareta z łososiem się roztopiła – tak nie dzieje się u perfekcyjnych pań domu. O wpadce nikomu nie powiedziała. Próbowała więc dalej. Jej kreatywne pomysły, którymi sypała jak z rękawa, zaczęły przynosić jej popularność wśród śmietanki towarzyskiej. Któregoś razu została poproszona o zorganizowanie bankietu dla szefów wydawnictwa, w którym pracował jej mąż. Byli tak oczarowani zaradną i pomysłową blondynką, że zaproponowali jej wydanie książki.
Pierwsza wersja poradnika „Entertaining” nie przypadła jednak do gustu wszystkim wydawcom. Porady, które chciała serwować swoim czytelnikom, były wyjątkowo kosztowne. Dla przykładu: wódkę powinno się serwować w bryłach lodu z zatopionymi w nich różami. Książka ostatecznie trafiła na sklepowe półki i praktycznie z dnia na dzień stała się hitem. Nikomu nie przeszkadzało to, że Stewart przekazuje swoim czytelnikom rzeczy niemożliwe, kreuje zupełnie inny świat, gdzie sałata nigdy nie więdnie, a bajeczne dekoracje to tani papier wysmarowany gipsem.
Amerykanie ją pokochali. Stewart zaczęła pojawiać się w telewizji, niedługo później wydawała kolejne poradniki. „Martha Stewart na szybko”, „Przekąski Marthy Stewart”, „Ciasta i ciastka Marthy Stewart”, „Boże Narodzenie z Marthą Stewart”, „Wesela Marthy Stewart” – pisała książki jak minifabryka.
Stała się ekspertką od wszystkiego – od czyszczenia podłóg, po pieczenie piętrowych pałacyków z lukrowanych pierników i przygotowywanie rosyjskich blinów z kawiorem. To była prawdziwa rewolucja – nigdy wcześniej nikt nie przywiązywał tak wielkiej uwagi do przygotowywania posiłków, przyjmowania gości i dbania o własny dom. Niektórzy wskazują, że wiele jej pomysłów to jak objawy zespołu obsesyjno-kompulsywnego. Wszystko musiało być idealne, najlepiej w odcieniach pasteli.
Perfekcyjna skandalistka
Słodki i doskonały obrazek, jaki stworzyła ze swojego życia, miał jednak grube rysy. Kiedy podpisała kontrakt na wartą 20 milionów dolarów kampanię dla K-marta, ulubionej sieciówki w Stanach, mąż postanowił ją zostawić. Martha była pochłonięta zarabianiem i robieniem ze swojego życia medialnego cyrku. Bo na pisaniu o pysznych potrawach nie skończyła – dzieliła się swoimi przygodami w życiu prywatnym. Podobno Andrew długo wahał się, czy ją zostawić. Ostatecznie uciekł z o 20 lat młodszą asystentką Stewart. Trudno się dziwić – w życiu żony był tylko statystą.
Martha Stewart to kobieta o wyjątkowo bogatym życiorysie. Mediom spowiadała się m.in. ze swojego związku z Anthonym Hopkinsem. Rzuciła go jednak, kiedy zagrał w „Milczeniu owiec”. Podobno nie była w stanie patrzeć na niego, wiedząc, co robił jego bohater w filmie.
W 1997 roku zarejestrowała swoją firmę medialną Martha Stewart Living Omnimedia. Kiedy budowała swoje imperium, zaczęło pojawiać się coraz więcej jej przeciwników. Wytykano jej nieludzki perfekcjonizm, zapędzenie kobiet do kuchni. Pojawiały się parodie jej programów i książek. Bardzo szybko wyszło na jaw, że ten idealny wizerunek to tylko maska.
Pisano, że jest chciwa i pozbawiona skrupułów. Swoich pracowników traktuje jak zło konieczne, nie cierpi ich, a oni się jej boją. Ona komentowała to tak: „nikt nie dziwiłby się takiemu zachowaniu mężczyzny stojącego na czele wielkiego koncernu, ale kobieta - oczywiście jest dziwką”.
W 2003 roku wybuchł największy skandal z jej udziałem. Trafiła na prawie rok do więzienia, bo podejrzewano ją o transakcje papierami wartościowymi z wykorzystaniem poufnych informacji. Do winy nigdy się nie przyznała, ale swoje w celi spędziła. Wolała trafić do więzienia, niż zniszczyć całkowicie swój wizerunek miganiem się od kary. Bez wstydu opowiadała dziennikarzom o tym, jak wygląda jej pobyt za kratami. Hitem w sieci stała się historia o tym, jak zrobiła na szydełku jednej ze współwięźniarek poncho. Na fortunnym okryciu zarobiła więcej, niż niejeden Amerykanin zarobiłby w ciągu roku. Poncho na aukcji charytatywnej sprzedano za 375 tys. dolarów.