Irena Jarocka – dama i prawdziwa gwiazda, o której trudno zapomnieć
Gdyby żyła, właśnie obchodziłaby 70. urodziny. Podobno najbardziej bała się biedy, bo jako dziecko doświadczyła jej nie raz. Wydawało się, że po latach los się do niej uśmiechnął.
Urodziła się 18 sierpnia 1946 roku w Srebrnej Górze. Dopiero co skończył się koszmar wojny, rodzice jeszcze do niedawna przebywali w niemieckich obozach. Przeprowadzili się do Gdańska. Jej mama nie pracowała – opiekowała się malutką Ireną i jej trojgiem rodzeństwa. Tata był szewcem, miał problemy z alkoholem.
Przez lata żyli w skrajnej biedzie. W jednym z wywiadów Jarocka wspomina, jak rodzice wysyłali ją i rodzeństwo do sąsiadów po pożyczki. Większość osób zamykała przed nimi drzwi. Nawet po latach miała te momenty w pamięci. Do końca życia bała się biedy, choć bardzo szybko zrobiła ogromną karierę.
Droga na szczyt
Jej przygoda ze śpiewaniem zaczęła się w chórze Katedry Oliwskiej. Dostała się do szkoły muzycznej w Gdańsku. Bardzo szybko wspinała się po kolejnych szczeblach kariery. Szersza publiczność poznała ją na festiwalu w Sopocie w 1968 roku. Niedługo później stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystek, choć po drodze zaliczyła nieudane stypendium w Paryżu. Kariera we Francji nie była jej pisana. Chorowała, brała leki psychotropowe, próbowała popełnić samobójstwo. Jak przyznała po latach w jednym z wywiadów, z tego okresu niczego nie żałuje. To ją wiele nauczyło, przecież później miało być już tylko łatwiej.
Lubiła o siebie dbać
W Polsce Jarocka wyróżniała się na tle innych wokalistek. Do dziś wielu uważa ją za pierwszą damę polskiej estrady. Lubiła o siebie dbać, otwarcie opowiadała o tym, że przywiązuje ogromną wagę do swojego wyglądu. Nigdy nie chciała jednak popadać w skrajności.
- Nie mam odwagi zrobić sobie operacji plastycznej. Bo może rysy twarzy uległyby nieodwracalnej zmianie i do końca życia bym tego żałowała? Chociaż wcale się od operacji plastycznych nie odżegnuję. Z pewnością przyjdzie taki dzień, że to i owo „sobie zrobię”. Bo niby dlaczego nie? Może dlatego teraz tak dobrze wyglądam, bo na co dzień jestem pogodna, a twarz jest odbiciem duszy człowieka? Od 20. roku życia mam tę samą wagę, około 53 kilogramów przy 162 centymetrach wzrostu. Słucham się swojego organizmu, nie jem nic smażonego. Kocham słodycze, jednak umiem z nich zrezygnować. Uprawiam aerobik, ale w Polsce moim ćwiczeniem jest zabieganie – mówiła w wywiadzie dla „Gali”.
Miłosne rozterki
Jarocka miała mnóstwo fanów, którzy podziwiali ją jako osobę. Media żyły kolejnymi doniesieniami o jej życiu prywatnym. Jeszcze przed wyjazdem do Paryża związana była podobno z Sewerynem Krajewskim. Później plotkowano z kolei, że Anna Jantar nakryła ją w niedwuznacznej sytuacji z jej mężem.
Gwiazda nie miała w życiu łatwo. Z sukcesem przyszły problemy, głównie ze zdrowiem. Miała depresję, z której wyciągnął ją Marian Zacharewicz. Rozstała się z nim jednak po czterech latach małżeństwa. W Leningradzie, podczas jej trasy koncertowej, poznała Michała Sobolewskiego, który jakiś czas później został jej drugim mężem. Zamieszkali razem po wypadku samochodowym Jarockiej, a w 1982 roku urodziła się im córka Monika. – Spełniło się moje marzenie o prawdziwym domu – wspominała po latach.
Na chorobie nie chciała zrobić kariery
Jarocka za mężem wyjechała do Stanów Zjednoczonych, do Teksasu. Wyemigrowała w sumie na blisko 20 lat. Do Polski wróciła w 2007 roku. Po czterech latach spadła na nią prawdopodobnie jedna z najgorszych informacji.
O tym, że ma nowotwór, wiedzieli na początku tylko jej najbliżsi. Celowo ukrywała to, że jest chora, bo nie chciała tworzyć wokół siebie taniej sensacji. Walkę z chorobą przegrała w styczniu 2012 roku. Pochowano ją w katakumbach na warszawskich Powązkach. Jak wspominają ją znajomi?
Taką ją zapamiętają
- Była bardzo skromną, uśmiechniętą i pracowitą osobą. Była za delikatna i za skromna do tej branży. Ale jeśli chodzi o talent, to oczywiście była gwiazdą. Kochała publiczność, szanowała ją, odpowiadała na listy – mówił w jednym z wywiadów Marian Zacharewicz. - Zapamiętam ją jako bardzo ambitną, bardzo wrażliwą i bardzo pracowitą osobę. Była utalentowana i śpiewała dla ludzi. Była pełna optymizmu i z radością patrzyła w przyszłość - dodał.
– Była prawdziwą damą i prywatnie, i na scenie. Delikatną, zwiewną, uczuciową, nienachalną wobec publiczności – mówiła Urszula Sipińska.