Blisko ludziIzrael wprowadził obowiązkową kwarantannę. Polka opisuje, jak wygląda sytuacja

Izrael wprowadził obowiązkową kwarantannę. Polka opisuje, jak wygląda sytuacja

Izrael jako pierwsze państwo wprowadziło obowiązkową kwarantannę dla wszystkich, którzy chcą wjechać do kraju. Karolina Mints od lat mieszka w izraelskim mieście Rishon Lezion. Zawodowo zajmuje się turystyką i prowadzi bloga Israel Friendly. Opowiada, czy miasto ogarnęła panika i jak radzi sobie z kryzysem w pracy.

Izrael wprowadził obowiązkową kwarantannę. Polka opisuje, jak wygląda sytuacja
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Katarzyna Dobrzyńska, WP Kobieta: Czy Izrael stał się teraz wymarłym państwem?
Karolina Mints: Z punktu widzenia przeciętnego mieszkańca, życie wygląda w miarę normalnie, dla mnie aż za normalnie. Jestem w ciąży, więc patrzę na to bardziej ostrożnie. Zdecydowanie unikam tłumów, nie wychodzę tak często, jak wcześniej do restauracji, ale one wciąż są pełne ludzi.

Trwa właśnie święto Purim, więc wiele osób poszło na różne imprezy, domówki. Wszystko jest otwarte. To, co się zmieniło, to fakt, że absolutnie wszyscy rozmawiają o koronawirusie. W mediach wynik ostatnich wyborów parlamentarnych zszedł na boczny tor. Ludzie odwołali wszelkie podróże, więcej czasu spędzają z rodziną. Natomiast życie niemal 280 tys. Izraelczyków na pewno wygląda inaczej. To ludzie poddani obowiązkowej, 14-dniowej kwarantannie. U nas jej nieprzestrzeganie grozi karami i w najgorszym wypadku więzieniem. Jest to więc armia ludzi, którzy jeśli mogą, to pracują z domu, od kilku tygodni.

Pracodawcy są proszeni o zarządzanie firmami w systemie "home office" i mają przestrzegać zasad izolacji. Każdy obywatel może ściągnąć aplikację "Corona", która jest przygotowana specjalnie na ten czas i otrzymywać informacje, jak powinna przebiegać izolacja.

A jak powinna wyglądać?
Oddzielny pokój, zamknięte drzwi, oddzielne posiłki, oddzielne pranie i oczywiście nieopuszczanie mieszkania czy domu. Myślę, że dla wielu ludzi będzie to spore wyzwanie.

Obraz
© Archiwum prywatne

W Polsce straszą zdjęcia pustych półek w sklepach oraz brak środków do dezynfekcji. W Izraelu jest podobnie?
Nie, cały czas można kupić żele antybakteryjne, chusteczki dezynfekujące. Być może jest problem z maseczkami. Kiedyś próbowałam je kupić i nie było w aptece, ale też nie sprawdzałam w innych punktach, więc ciężko powiedzieć. Dziś ponownie poinformowano obywateli, że nie ma najmniejszej potrzeby robienia zapasów, ponieważ łańcuch dostaw działa i będzie działał. Ponadto są rezerwy jedzenia na sytuację absolutnie kryzysową, ale wszyscy ufają, że nie będziemy mieć z taką do czynienia.

Często dzwoni do ciebie rodzina z Polski?
Jestem w stałym kontakcie z rodzicami. Moja mama odwiedziła ostatnio Izrael. Oczywiście, zanim wprowadzono obowiązek kwarantanny. Spędziliśmy razem bardzo miły czas, głównie w domu i na spacerach. Trochę się martwię, jak minie jej podróż, bo to samolot i lotniska są najbardziej zdradliwe.

Ktoś z twoich bliskich jest objęty kwarantanną?
Dziś z San Francisco przylatuje moja teściowa. Teoretycznie tylko ona powinna być w izolacji, zamknięta w pokoju, ale mieszka razem z teściem, który prowadzi sklep w moim mieście. Uznaliśmy z mężem, że taka udawana izolacja nie ma sensu. Kiedy dwie osoby żyją w tym samym mieszkaniu i jedzą w tej samej kuchni, a mój teść nie jest zobowiązany do kwarantanny, nie ma to sensu.

Postanowiliśmy zaprosić teścia do siebie na dwa tygodnie, żeby teściowa mogła rzeczywiście odbyć kwarantannę i by w najgorszym wypadku nie zarazić teścia, a on nas czy swoich klientów. Martwimy się, bo oboje mają po 70 lat, a to grupa podwyższonego ryzyka.

Myślisz, że będzie to dla niej trudny czas?
Nie ma co jej zazdrościć. Nie dość, że dwa tygodnie była za granicą i bardzo się stęskniła za nami i wnukiem, to teraz jeszcze będzie musiała zmierzyć się z totalną izolacją fizyczną od ludzi. To bardzo aktywna kobieta, która swój dzień zaczyna od siłowni. Myślę, że nikt nie ma takich doświadczeń w życiu i nie wie, jak się zachowa albo jak będzie się czuć. Ciężko określić, co ze wspólnym szabatowym obiadem albo przyjemnościami takimi jak zwykłe wyjście do parku.

Słyszałam o rodzicach, którzy wracając z delegacji muszą przez dwa tygodnie słyszeć swoje dzieci przez drzwi pokoju. To psychicznie bardzo trudne, dlatego mam małą wiarę, że ludzie rzeczywiście będą przestrzegać kwarantanny na 100 procent, tak jak powinni.

Więc myślisz, że wprowadzenie takich procedur nie ma sensu?
Myślę, że trzeba próbować na ile możemy. Stąd na przykład nasza decyzja związana z teściami. Procedury mają sens tam, gdzie zachodzi ryzyko ich omijania. Nie znam się na polityce ani na medycynie, ale znam się nieco na ludziach i jako psycholog społeczny mogę powiedzieć, że ludzie mają ogromną potrzebę zaprzeczania, nierealistycznego optymizmu i przekonania, że "nas na pewno to nie spotka". Dodatkowo w sytuacji zagrożenia, zachowujemy się bardzo egoistycznie i zaczynamy myśleć tylko o sobie i naszych najbliższych, umniejszając potrzebom innych ludzi.

Kwarantanna jest najlepszą metodą powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa, a ponieważ jest poniekąd wbrew ludzkiej naturze, która jest społeczna, jej przestrzeganie musi być jakoś egzekwowane. Przynajmniej przez jakiś czas. Proszę sobie wyobrazić, że pewien mieszkaniec Izraela wrócił niedawno z Włoch. Był już chory, miał pierwsze symptomy, które zignorował i poszedł do swojego sklepu sprzedawać kostiumy na święto Purim, a odwiedzały go przecież tłumy dzieci! Zaraził swojego klienta i pracownika, który w międzyczasie poszedł na mecz, na stadion, gdzie było kilka tysięcy ludzi!

Mówisz, że musi być to egzekwowane. Jak to wygląda?
Za kilka dni ruszą kontrole na ulicy, w centrach handlowych i innych miejscach publicznych. Policja lub specjalnie wyznaczone do tej roli osoby, będą wyrywkowo sprawdzać, czy ludzie nie powinni być w kwarantannie. Jest po prostu rejestr takich osób. Ludzi objętych odizolowaniem ma być tak wielu, że wprowadzono system kontroli, by zmotywować do przestrzegania przepisów.

Za intencjonalne ignorowanie obowiązku kwarantanny grozi nawet do 7 lat pozbawienia wolności. Brzmi absurdalnie, ale to powinno właśnie wybić ludziom pomysł z głowy, wyjścia na koncert czy do pracy po powrocie przykładowo z Włoch. Zgadzam się, że restrykcje wydają się na wyrost, ale tutaj ufamy, że to dla nas najlepsze wyjście.

Obraz
© Archiwum prywatne

Ty i twój mąż pracujecie w turystyce. To musi być dla was ciężki moment.
Pogodziłam się z myślą, że żeby przetrwać następne miesiące będziemy musieli żyć z oszczędności i zaciskać pasa. W naszym przypadku jest to brak dwóch pensji, więc będzie trudno. Wykorzystam ten czas na rozmowy ze współpracownikami, optymalizacje operacji, przygotowanie się do nowych programów czy pisanie artykułów. Na to zazwyczaj nie mam czasu. Staram się, patrzeć na wszystko optymistycznie, ale nikt nie wie co będzie za pół roku, więc chcemy być gotowi.

Czy państwo przewiduje jakieś wsparcie dla takich osób?
Uruchomiono środki finansowe dla poszkodowanych firm przez wirus, czyli biur podroży, w tym hoteli i linii lotniczych. Podobno ma być to kwota na 8,5 mld złotych, ale to jest pomoc dla tych, którzy mogą nie przetrwać i muszą wziąć pożyczkę. Nie mam jakichś wielkich nadziei, bo zdaję sobie sprawę, że takie giganty, jak na przykład linie lotnicze El już straciły ogrom pieniędzy i zwolniły ponad 600 osób. Wiele hoteli zdecydowało się na tymczasowe zamknięcie.

Ale będziesz się ubiegać o taką pomoc?
Jest to forma pożyczki na wyjątkowych warunkach, ale powiedzmy, że wolę korzystać ze swoich oszczędności niż brać pożyczkę. Oczywiście, to zależy, jak długo ten kryzys potrwa. Każdego można wykończyć.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (78)