Blisko ludziMałgorzata poddała się domowej kwarantannie. Zadziałała sprawniej niż służby

Małgorzata poddała się domowej kwarantannie. Zadziałała sprawniej niż służby

Małgorzata poddała się domowej kwarantannie. Zadziałała sprawniej niż służby
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach
10.03.2020 13:40, aktualizacja: 10.03.2020 15:02

28-letnia Małgorzata Kołder postanowiła sama poddać się kwarantannie domowej. 24 lutego kobieta wróciła z północnych Włoch do Warszawy i po tygodniu zaczęła źle się czuć. Służby medyczne zasugerowały jej, żeby wezwała taksówkę i pojechała do szpitala, z ustami zasłoniętymi szalikiem.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Co zrobiłaś w pierwszej kolejności, gdy pojawiła się gorączka i kaszel?
Małgorzata Kołder: Postanowiłam zostać w domu i odizolować się od świata zewnętrznego. Wcześniej, na bieżąco śledziłam wszystkie informacje i zalecenia dla osób powracających z Włoch, więc wiedziałam, że nie powinnam bagatelizować objawów.

Jak zareagowali pozostali domownicy?
Mieszkam tylko z mężem i tak się złożyło, że on w tym czasie był na kilkunastodniowej delegacji w innym mieście. Oczywiście on bardzo się zmartwił, ale poparł moją decyzję.

A w pracy?
Prowadzę własną firmę, więc tutaj nie było problemów. Co prawda miałam zaplanowany jeden ważny wyjazd służbowy, ale pojechała za mnie inna osoba.

Co na to reszta twojej rodziny, znajomi? Przestraszyli się, że mogłaś ich zarazić?
Na szczęście wszyscy okazali mi wsparcie i pomagali. Koleżanki robiły zakupy, a sąsiedzi, z którymi mam bardzo dobre relacje, podrzucali pudełka z obiadami. Gdyby nie oni, to byłoby mi bardzo trudno. Nie miałam siły wstać z łóżka, a co dopiero gotować posiłki.

Odwiedzali Cię w mieszkaniu?
Nie. Zostawiali pod drzwiami, a gdy już miałam maseczki, to jedynie otwierałam drzwi, brałam od nich torbę i od razu zamykałam się w mieszkaniu.

Czyj to był pomysł?
Mój. Nie chciałam niepotrzebnie ich narażać. Niektórzy zapewniali, że się nie boją i żebym śmiało ich wzywała, gdybym się gorzej poczuła, ale wolałam nie ryzykować. Podobnie było z rodzicami – mogłam do nich pojechać i tam się leczyć, ale uznałam to za nierozsądne.

Kiedy postanowiłaś powiadomić służby medyczne?
Dwa dni później, czyli czwartego marca, już naprawdę źle się czułam, więc zgodnie z zaleceniami rządzących, zadzwoniłam na infolinie NFZ. Zapytałam, co mam zrobić i w jaki sposób skorzystać z pomocy lekarskiej, żeby nie stwarzać zagrożenia dla innych. W słuchawce odezwała się miła pani, która powiedziała, że muszę się obserwować i jeśli już naprawdę źle się poczuję, to wtedy mogę wezwać karetkę.

Później zadzwoniłam również na Izbę Przyjęć Szpitala Zakaźnego w Warszawie, gdzie dowiedziałam się, że tekst na koronawirusa jest wykonywany tylko osobom w szpitalu i jeśli chcę być przebadana pod tym kątem, to muszę pojawić się w placówce.

Zaproponowali wysłanie karetki po Ciebie?
Nie. Co więcej, na pytanie, w jaki sposób mam dostać się do szpitala usłyszałam odpowiedź: „taksówką albo czymkolwiek”. A i zasugerowano mi, żebym zasłoniła usta i nos szalikiem w trakcie podróży.

Posłuchałaś ich?
Pomysł z zamawianiem taksówki wydał mi się absurdalny. Postanowiłam zaczekać jeszcze trochę, ale następnego dnia znowu poczułam się gorzej. Zadzwoniłam na pogotowie, początkowo dyspozytor zapewnił, że przyjdzie po mnie zespół Ratownictwa Medycznego ubrany w specjalne kombinezony. Jednak po chwili zmienili zdanie, bo stwierdzili, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życia.

W jaki sposób dostałaś się do szpitala?
Gdy udało mi się trochę zbić gorączkę, wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam do szpitala zakaźnego. Na miejscu personel sprawnie się mną zajął, w tej kwestii nie mam żadnych zarzutów. Trafiłam do izolatki i zrobiono mi test na grypę. Na szczęście wyszedł pozytywnie, więc odesłano mnie do domu. Z receptami.

A co z kwarantanną? Poproszono Cię o kontynuowanie jej?
Tak. Dostałam zalecenie, aby zostać w domu do upływu 14 dni od powrotu z Włoch do Polski, ponieważ to, że mam grypę nie wyklucza tego, że mogłam również zarazić się koronawirusem.

Ludzie zazwyczaj niechętnie poddają się kwarantannie, nawet gdy prosi ich o to przełożony. Ty zrobiłaś to z własnej, nieprzymuszonej woli. Czy ta decyzja była łatwa?
Wydaje mi się, że jestem osobą dosyć świadomą w kwestiach zdrowotnych i nie chciałam narażać swoich bliskich. W ciągu tych pierwszych dni, gdy miałam wiele objawów, nie wiedziałam czy to koronawirus czy inna choroba.

Naukowcy z King's College London twierdzą, że przebywanie w kwarantannie może odbić się na zdrowiu psychicznym. Czy zauważyłaś u siebie gorsze samopoczucie?
Raczej nie. Po pierwsze, ja naprawdę źle się czułam, więc na początku i tak nie miałabym siły ani chęci na robienie czegokolwiek innego poza leżeniem w łóżku. Po drugie kierowałam się rozsądkiem, a nie własną wygodą.

Kwarantanna skończyła się wczoraj, 9 marca. Wróciłaś już do normalnego funkcjonowania?
Czuję się już o wiele lepiej, ale zamierzam stopniowo wracać do obowiązków. Wiele osób niesłusznie lekceważy grypę i powikłania, które mogą pojawić się w momencie, gdy nie wyleczymy jej do końca. Ja wolę nie ryzykować.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (282)
Zobacz także