Jacek Łągwa wspomina chorobę. "Lekarz mówił, że to cud, że przeżyłem"
Jacek Łągwa otworzył się niedawno w rozmowie z Plejadą. Artysta, który zdobył sławę dzięki "Ich Troje", wrócił pamięcią do jednego z najtrudniejszych momentów swojego życia. Kompozytor i wokalista cudem uszedł z życiem.
Jacek Łągwa to jedna z głównych gwiazd zespołu "Ich Troje". Pewien czas temu artysta udzielił wywiadu Plejadzie, w którym przyznał się do tego, że ma za sobą poważną chorobę. Sprawa naprawdę nie wyglądała dobrze. Lekarz nie ukrywał, że muzyk przeżył cudem.
Zobacz też: Przekazali smutne wieści. Ich Troje w żałobie
"Wyłem z bólu. W życiu czegoś takiego nie czułem"
Łągwa wspomina, że pierwsze poważne objawy choroby pojawiły się, gdy wrócił z urlopu. Pewnej nocy muzyka obudził okropny ból głowy.
"To była dziwna sytuacja. Razem z Karoliną byliśmy na Kubie. Wróciliśmy do kraju, trochę jeszcze poimprezowaliśmy i poszliśmy spać. W środku noc zaczął strasznie boleć mnie łeb. Wyłem z bólu. W życiu czegoś takiego nie czułem" - wyznał.
Łągwa połączył ze sobą fakty i udał się do szpitala zakaźnego. Pierwszą myślą było to, że zaraził się malarią. Nikt jednak nie przyjął artysty na oddział, a ten udał się do lekarza pierwszego kontaktu. Medyk zdiagnozował chorobę kolumbijską i przepisał odpowiednie leki. Jacek dodał, że po ich zażyciu ból ustąpił, a Łągwa udał się do klubu, gdzie napił się alkoholu. Wówczas ból wrócił i stał się kompletnie nie do zniesienia.
"Zamknęli mnie w izolatce"
Muzyk wrócił do szpitala i powiedział, że go nie opuści, gdyż na pewno choruje na malarię. Został przyjęty na oddział i natychmiast umieszczony w izolatce. Przeszedł też szereg badań, które jednak nie wykazały żadnej choroby.
"W końcu lekarz zadecydował o wysłaniu mnie na punkcję kręgosłupa. Okazało się, że w płynie mózgowo rdzeniowym mam ślady krwi. Zabroniono mi wstawać z łóżka. Szybko zabrano mnie na tomografię, po której wyszło, że mam tętniaka mózgu. Lekarz powiedział mi, że to cud, że przeżyłem" - dodał Łągwa.
To tragedii naprawdę brakowało niewiele.
"Po moim powrocie z Kuby tętniak był już napuchnięty, a ja wlałem w siebie pół litra wódki jednego i drugiego dnia. Powinien mnie trafić szlag na miejscu" - przyznał muzyk.
Tętniak został usunięty kilka miesięcy później. Na całe szczęście artysta nie ma żadnych poważnych skutków ubocznych po operacji. Czasem zdarzają się kłopoty z koordynacją ruchową, jednak nie stwarzają one problemów z graniem na instrumentach.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!