Jak macierzyństwo zrobiło ze mnie Superwoman
"Od momentu, gdy zostałam mamą, liczba kreatywnych myśli, które bombardują mój umysł, jest znacznie większa niż kiedykolwiek wcześniej!"
27.08.2012 | aktual.: 03.09.2012 14:21
Pomysł bywa natrętny jak osa, która nieustannie ląduje na kawałku ulubionego ciasta. Czasem przychodzi też we śnie. Budzę się w środku nocy, notuję, a rano działam jak nakręcona. Szukam, przeglądam, wybieram, planuję, buszuję, znajduję i cieszę się jak dziecko. Faktem jest, że od momentu gdy, zostałam mamą, liczba kreatywnych myśli, które bombardują mój umysł, jest znacznie większa niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie doszukuję się w tym czegoś nadzwyczajnego. Michael Merzenich, badacz rozwoju mózgu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, twierdzi, że z neurologicznego punktu widzenia urodzenie dziecka oznacza rewolucję. Nagle kobieta musi radzić sobie z wieloma wyzwaniami fizycznymi i umysłowymi, rozwiązywać sto problemów naraz. To epoka uczenia się i zmian zachodzących w mózgu, ponieważ wszystko dookoła zmienia się tak szybko.
Dzieci nieustannie zmuszaja do gimanastyki nasze szare komórki, zadają setki pytań, najczęściej o podwyższonym stopniu zawiłości i trudności. Matka w ciągu ułamku sekundy musi podejmować decyzje nawet, jeśli nie wie, co ma robić i nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji. My – kobiety - mamy wyjątkową intuicję, z której do tej pory rzadko korzystałyśmy i naturalną kreatywność. Pierwsze dziecko sprawia, że zmieniamy się na zawsze, a macierzyństwo można porównać do aktorstwa. Codziennie mamy do odegrania najważniejsze role życia.
Na początku byłam stylistką, czyli robiłam wszystko, by wielki brzuch wyglądał równie pięknie jak wtedy, gdy był płaski niemal jak deska do prasowania. Potem, urządzając pokój dla dziecka, bawiłam się projektankę wnętrz. Oczywiście największy dylemat miałam z wyborem tapety: różowa w paski czy kropki? Przykleić ją do wysokości metr dziesięć, czy trzydzieści pięć? Jeśli myślicie, że natłok myśli opuścił mnie wraz z pojawieniem się córki, to szybko wyjaśniam - jesteście w błędzie. Powiedziałabym, że jest jeszcze gorzej, bo ich natręctowo wciąż się nasila.
Rezultat: pokój urządzony, zielona tapeta jest na wysokości 150 cm, rola stylistki trwa, bo sytuacja z brzuchem nie uległa satysfakcjonującej przemianie. W międzyczasie byłam już pielągniarką. Trzeba przyznać, że zabawa w dom z lat szczenięcych przydaje się jak znalazł, bo przewijanie niemowlaka to prawie jak przebieranie lalki. Gdy tylko w roli pielęgniarki poczułam się pewniej, przestałam karmić piersią. Kuchnia już czekała na rewolucjonistkę! Zaczęłam od przeglądu naczyń, garnków, itd. Dużo czasu zajęło mi opanowanie tej trudnej sztuki. Warto się w tej materii przełamać, nawet, gdy już na starcie wiadomo, że nie jesteś ani Magdą Gessler, ani Jamie’m Olivierem. Na tym polu kreatywność rośnie wraz z dzieckiem. Na początku, gdy Pola niechętnie próbowała nowe smaki, musiałam robić wszystko, żeby jadła. Teraz jestem mistrzynią śniadaniowych impresji, bo kanapki wyglądają niemal jak dzieła sztuki. Plasterek szynki to głowa, ziarenka słonecznika - oczy, dodaję uśmiech z pomidora (oczywiście bez skórki) i gotowe.
Wszystkie matki są kreatywne, ale niektóre odkrywają to, gdy zostają postawione pod ścianą. Moja mama była krawcową na zawołanie. Jako dziecko PRL-u chodziłam w sukience uszytej z zasłony. Do dziś pamiętam, że wyśpiewałam w niej drugie miejsce na międzyszkolnym festiwalu piosenki dziecięcej.
Mama bywała też poetką. Kiedy nie mogłam odrobić pracy domowej, w której chodziło o znalezienie wiersza związanego ze świętami Bożego Narodzenia, złapała za długopis i sama go napisała. Najgorsze, że cała klasa musiała nauczyć się go na pamięć… Mama układała jeszcze bukiety z suchych kwiatów, robiła na drutach, przygotowywała 10 litrów soku pomarańczowego z 2 pomarańczy. Pamiętam też smak krówek własnej roboty i dzień, w którym po przebrzebudzeniu przy łóżku znalazłam plastelinowe pacynki – boheterów z “Pszczółki Mai” nadzianych na kredki. Jak zachodziła potrzeba, była moim prywatnym adwokatem i ochroniarzem.
Kontakt z dzieckiem u 47 proc. osób zwiększa tzw. elastyczność poznawczą, czyli umiejętność myślenia w zupełnie nowy sposób - potwierdziły to badania amerykańskiego specjalisty James'a Dillon'a. Pewnie dlatego z chęcią "zaciągam się do wolontariatu". Dzięki córce widzę i czuję więcej. Zdecydowanie jestem wrażliwsza. Płaczę, czytając listy Antoine de Saint-Exupéry do matki oraz informację o tym, że piosenka “Rolling in the Deep” Adele prawdopodobnie wybudziła ze śpiączki 7- letnią Charlotte Neve.
Od ponad 23 miesięcy mam więcej zajęć i paradoksalnie też więcej czasu. Mam chrapkę na kurs rysowania, instruktora kitesurfingu. Chciałabym otworzyć własną kawiarnię, być może dlatego kupiłam dziś worek koralików i zrobiłam dwie pierwsze bransoletki. Jestem tykającą bombą z pomysłami, która raz po raz eksploduje, w razie niedoboru chętnie się nimi podzielę. Bywam zmęczona nieustanną zmianą ról, ale kiedy patrzę na śpiącą Polę, to jestem najszczęśliwa na świecie. Cieszę się z wolnej chwili, bo to czas, kiedy mogę planować, kreować, marzyć. A rano, gdy córeczka się zbudzi, kolejny raz wcielę się w rolę kucharki, kierowcy, a podczas zabawy nawet clowna. Dla niej te role nie mają znaczenia, jestem po prostu: „ma-ma”.
* Magdalena Łyczenko*
W dzieciństwie marzyła o karierze baletnicy, potem chciała studiować filozofię, w rezultacie skończyła dziennikarstwo. Była reporterką w Teleexpressie i Dzień Dobry TVN. Od 5 lat pracuje w "Gali", co dwa tygodnie relacjonuje największe wydarzenia show-biznesu. Wraz z narodzinami jej córki Poli zaczęła pisać bloga zaradna - mama.pl, który po roku zmieniła w portal dla rodziców. Jej pasją jest projektowanie wnętrz. W ramach projektu Kobiecoś prowadzi spotkania dla młodych mam.