Jak to jest być gejem w Egipcie? "Ojciec nie wspominał, że ma się ożenić"
Peter Hessler, wieloletni korespondent "New Yorkera" w Chinach, w 2011 roku przeprowadza się z żoną i córkami do Kairu. Nie spodziewa się, że trafi w sam środek rewolucji. Oto fragment jego książki o Arabskiej Wiośnie - "Pogrzebana. Życie, śmierć i rewolucja w Egipcie".
19.03.2021 14:07
Dwudziestodwuletni szofer z dzielnicy Manu (…) pracował ze mną tylko wtedy, gdy akurat miał wolne. Utrzymywaliśmy kontakt głównie na gruncie towarzyskim, a w weekendy spotykaliśmy się w śródmiejskich barach, do których Manu lubił zachodzić. Nic nie wskazywało na to, że policja w pobliżu jego nowego mieszkania została poinformowana o poprzednim aresztowaniu. Ojciec Manu zaczął do niego wydzwaniać nazajutrz po tamtym incydencie, błagając, żeby przyjechał do Port Saidu. Manu uważał, że to niemożliwe, wiedział bowiem, że policjanci musieli w ordynarny sposób opowiedzieć o jego orientacji seksualnej i rzekomym przestępstwie. W rozmowie telefonicznej ojciec wydawał się jednak miły.
– Nic nikomu nie powiedziałem – zapewniał. – Nie przejmuj się, przyjedź do domu. Kiedy Manu dorastał, mógł liczyć na swoją matkę, która wspierała go i chroniła przed brutalnością ojca. Ale już dawno nie żyła. Rodzeństwo prowadziło zupełnie inne życie niż on. Jedna z sióstr wyszła za mężczyznę tak konserwatywnego, że kazał jej nosić nikab. Brat Manu stał się zagorzałym islamistą, jego żona też się zasłaniała.
Kiedyś podczas wizyty w domu brata Manu przypadkiem wszedł do pokoju, zanim szwagierka zdążyła się zasłonić. Z początku przeżył szok. Nie oglądał jej twarzy od dnia ślubu, od którego minęło ponad dziesięć lat, i zdumiało go, jak bardzo się postarzała. Kobieta szybko włożyła zasłonę, a Manu odruchowo poczuł, jakby zrobił coś niewłaściwego. [...] Oczywiście Manu nigdy nie mógłby się podzielić z rodziną tymi myślami. W takim sensie aresztowanie było czymś w rodzaju zrządzenia losu – oznaczało nieuchronnie ostateczne zerwanie. Ojciec wciąż jednak prosił, żeby Manu przyjechał.
W końcu Manu zdecydował się na dwuipółgodzinną podróż z Kairu, a ojciec serdecznie go powitał. Nigdy nie wspomniał wprost o aresztowaniu, lecz dał do zrozumienia, że się przejmuje. Po tej wizycie Manu zaczął częściej jeździć do Port Saidu. Ojciec przekroczył siedemdziesiątkę, jego zdrowie się pogarszało. Stracił swoją prosperującą kawiarnię na skutek sprawy wytoczonej mu przez spadkobierców byłego wspólnika. Sprawa ciągnęła się w sądach przez dwadzieścia pięć lat, aż nagle została rozstrzygnięta. Ojciec Manu podejrzewał, że sędziego przekupiono. Mógł zgorzknieć i wyżywać się na synu, ale zamiast tego zaczął mu okazywać czułość. W odróżnieniu od innych członków rodziny nigdy nie wspominał, że Manu powinien się ożenić.
Zaledwie kilka miesięcy po aresztowaniu Manu jego ojciec zmarł. W testamencie zapisał mu mieszkanie w Port Saidzie. Taki gest czynił na ogół ojciec wobec najmłodszego syna, który się jeszcze nie zaręczył, ale w tym wypadku motywacja najwyraźniej była inna. Manu ogarnął smutek, jakiego nie odczułby jeszcze dekadę wcześniej. Był wdzięczny za czas po aresztowaniu – jedyny okres, w którym miał dobre stosunki z ojcem. Ta nagła życzliwość, która się pojawiła, gdy ojciec zdał sobie sprawę, że syn jest gejem, zakrawała na cud.
Ze wszystkich znanych mi osób Manu miał najbardziej wnikliwy pogląd na seksualność egipskich mężczyzn. Pod wieloma względami był outsiderem, ponieważ nie starał się znaleźć żony i nie interesowało go uganianie się za kobietami czy ich molestowanie. Wyraźnie dostrzegał zarówno krzywdy, jak i absurdy – szwagierkę, która nie chciała pokazać twarzy, dwudziestodwulatka proszącego skazanego islamskiego terrorystę o rady w sprawach seksu.
Ten status outsidera nie był jednak całkowity, w końcu Manu przez cały czas uprawiał seks z mężczyznami. Wielu z nich, tak jak on, określało się jako geje, ale inni tego nie chcieli. "To jest coś, co robiliśmy z moim kuzynem na wsi" – powiedział mu jeden z partnerów, wyjaśniając, że nie jest chawwalem. Czasami opowiadali mu o dziewczynach, które im się podobały. Często miewali specyficzne wyobrażenia o tym, na czym polega bycie chawwalem. Ktoś mógł być zainteresowany seksem z mężczyznami, pod warunkiem że nie został spenetrowany, albo dopóki miał poczucie, że dominuje. Seks z mężczyzną nie był dla nich tym samym, co homoseksualizm.
Zobacz też: Shifra jest Polką. Od lat należy do chasydzkiej społeczności i mówi, jak jest w niej kobietom
Taka postawa ma długą tradycję w Egipcie, tak jak w wielu innych miejscach na świecie. Manu mógł pozostawać w związku z jednym partnerem przez całe tygodnie, miesiące, albo i dłużej. Nawet niektórym hetero zależało na związku. Zawsze jednak istniała możliwość, że taki układ okaże się niestabilny, ponieważ te prywatne praktyki zderzały się mocno z powszechną homofobią. Bywało, że partner atakował Manu, werbalnie, a nawet fizycznie.
– Kochają mnie, troszczą się o mnie, ale mają też w sobie to coś, co każe im mnie nienawidzić – tłumaczył. Przekonał się, że tak bywa zarówno z gejami, jak i z hetero, dlatego między innymi nie miał zaufania do takich etykietek. Nie sposób było ustalić, do jakiego stopnia zachowanie danej osoby odzwierciedlało prawdziwe pożądanie, a w jakim stopniu zostało ukształtowane przez religię, naciski ze strony rodziny czy surową segregację płci.
Manu nie mógł rozwikłać tych uwarunkowań, tak jak nie potrafił przewidzieć, kiedy nawiązanie znajomości okaże się niebezpieczne. Wybór był prosty: mógł żyć bezpiecznie, na osobności, nie zdradzając swojej orientacji – albo pogodzić się z niepewnością i ryzykiem, jakie niosły ze sobą związki między mężczyznami w Kairze. Nawet po tym, jak Karim go wystawił, co skończyło się zatrzymaniem przez policję, pozostał otwarty na zawieranie znajomości z obcymi ludźmi.
Jednym z takich obcych był Ahmed. Młody, przystojny, mieszkał blisko nowego domu Manu. Kilka razy rozmawiali na ulicy, a potem zaczęli się spotykać na drinku [...]. Niewiele czasu upłynęło, jak zaczęli uprawiać seks.
Zobacz też: Kobiety ze Srebrenicy przeszły przez piekło. "Nikt nie stawia pomników tym, którzy przeżyli"
– On nie był gejem, przynajmniej nie według egipskich kryteriów. Bardzo interesowały go dziewczyny – opowiadał Manu. Ahmedowi najwyraźniej nie przeszkadzało, że Manu nie interesują kobiety. – Jestem pewien, że wiedział, że się różnimy. Gdzieś to było zakodowane w jego umyśle, ale nie stwarzało zagrożenia. Pewnego wieczora, kiedy byli razem w mieszkaniu Manu, nagle rozległo się walenie do drzwi. – Ahmed! – krzyknął ktoś. – Manu! Ahmed! Wiem, że tam jesteście!
Był to kolega Ahmeda, młody człowiek z tej samej dzielnicy. Łobuz chciał porozmawiać z Ahmedem. Przez kilka minut trwała gorączkowa wymiana zdań poza mieszkaniem, po czym Ahmed poszedł. Chłopak zarzucił Manu, że deprawuje Ahmeda.
– Jeszcze raz cię zobaczę, pieprzony chawwalu, to rozetnę ci dupę – pogroził. W nocy Manu opuścił to mieszkanie. Pobicie czy nawet zabójstwo geja nie było w Kairze niczym nadzwyczajnym, a Manu wiedział, że nie może pójść na policję.