Jak zajrzeć do innych "od środka", czyli o mentalizacji słów kilka
- Lęk jest potężną ludzką emocją, którą niezwykle łatwo wzniecić i łatwo nią zarządzać. To dlatego, że silny lęk wyłącza myślenie i zdolność do logicznego wnioskowania. Wtedy wyłącza się też zdolność do mentalizacji – ostrzega w rozmowie z WP Kobieta psychoterapeutka i psycholożka Anna Król-Kuczkowska z poznańskiej Pracowni Psychoterapii HUMANI. Wyjaśnia ona, jak ważna jest umiejętność mentalizacji i do czego może doprowadzić jej brak.
06.01.2022 15:41
Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: Czym jest mentalizacja?
Anna Król-Kuczkowska, psychoterapeutka i psycholożka: Jeśli miałabym podać najkrótszą i najprostszą definicję, to powiedziałabym, że mentalizacja to zdolność do myślenia o uczuciach i do czucia myśli. Gdyby tę definicję rozwinąć, to można powiedzieć, że to zdolność do myślenia o tym, co samemu się czuje oraz o tym, co - być może - czują inni. A tego nigdy na pewno nie wiemy, możemy się co najwyżej od nich dowiedzieć.
I w drugą stronę – jeśli dobrze mentalizujemy, potrafimy nie tylko zajrzeć do innych "od środka", ale też przyjrzeć się sobie, "stając na zewnątrz", i rozumieć, dlaczego coś robimy czy czujemy.
Mogłaby pani zobrazować to przykładem?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której widzę jakąś osobę, która wydaje mi się tak silna, że w jakiś sposób odstraszająca. Myślę sobie, że lepiej jest jej unikać, trzymać się od niej z daleka. Jeśli posiadam zdolność mentalizacji, to przyglądam się sobie, zastanawiam się, jakie uczucia za tymi myślami stoją. Może ta osoba wywołuje we mnie strach, obawiam się czegoś z jej strony? Jeśli tak, to dlaczego? Co jest tego źródłem?
Nie poprzestaję tylko na unikaniu tej osoby, bo wydaje mi się okropnie nieprzyjemna i wyniosła. Umiem sobie zadać pytania, przyjrzeć się swoim uczuciom, zastanowić się, że być może sposób zachowania tej osoby bardzo kojarzy mi się z kimś bliskim, kto budził mój lęk. Mentalizować to znaczy zajrzeć głębiej pod to, co dzieje się powierzchownie, co widać.
A jak to działa w drugą stronę?
Czucie myśli w kontekście innych ludzi obejmuje taką zdolność, że np. gdy widzimy krzyczące dziecko, to próbujemy sobie wyobrazić, co jest powodem tego krzyku. I próbujemy tego się dowiedzieć. Mentalizacja pozwala nam przekroczyć swój punkt widzenia. Krzyk dziecka może powodować, że jestem niezadowolona, bo mnie ten wrzask wkurza, przeszkadza mi w ważnej rzeczy, którą robię, w miejscu publicznym może zawstydzać.
Ale jeśli nie tracę zdolności do mentalizacji, to jestem w stanie przynajmniej częścią swojego mózgu pomyśleć sobie tak: bardzo mi się to nie podoba, ale jeśli małe dziecko krzyczy, to ono próbuje mi o czymś opowiedzieć, o jakimś swoim dyskomforcie, o tym, że z jego perspektywy dzieje się coś dla niego złego, nieprzyjemnego, że potrzebuje mojej uwagi.
A kiedy mamy do czynienia ze słabą mentalizacją?
Najbardziej klasycznym przypadkiem braku mentalizacji jest stosowanie przemocy. Mam na myśli przypadki, w których przemoc i agresja nie wiążą się z zagrożeniem życia i zdrowia. Stosowanie przemocy to bardzo wyraźny dowód, że nasza zdolność do mentalizowania załamała się. Zwłaszcza jest to widoczne w analizie sytuacji przemocy wobec dzieci, gdy dorosły uderza dziecko po to, żeby nauczyć je dyscypliny, wymusić jakiś rodzaj zachowania i kompletnie nie jest w stanie przyjąć perspektywy dziecka.
Na przykład, gdy malutkie dziecko płacze, to jest to dla niego jedyny sposób na poinformowanie dorosłych o czymś, czego nie jest w stanie zwerbalizować. Ta forma komunikacji jest uciążliwa i stresująca, ale przecież nie jest tak, że półtoraroczne czy dwuletnie dziecko specjalnie tego dorosłego prowokuje i płacze, żeby coś wymusić.
Wielu dorosłych sądzi, że właśnie tak jest…
To jest bardzo wyraźny przykład złego mentalizowania, bo mówiąc coś takiego, przypisujemy dziecku umysłowość i intencje dorosłego człowieka. Jeśli pani miałaby taki zwyczaj, że wszczyna pani bardzo hałaśliwą awanturę, bo ktoś nie przytulił pani właśnie w tym momencie, w którym pani sobie życzy, to można się zastanawiać, czy to jest manipulacja, wywieranie presji, brak zrównoważenia. Ale te rozważania dotyczyłyby dorosłej umysłowości.
Jednak gdy tego typu motywację przypisujemy małemu dziecku, przestajemy je widzieć, przestajemy sobie wyobrażać, jak to jest być małym, całkowicie zależnym od dorosłych człowiekiem, który nie potrafi werbalnie wyrazić tego, co się z nim dzieje.
Brak umiejętności mentalizacji może prowadzić do zachowań jeszcze gorszych, także wobec dzieci.
Tak. Drugim porażającym przykładem całkowitego załamania się mentalizacji są sytuacje wykorzystania seksualnego dzieci, bo wtedy dorosły przypisuje dziecku bardzo ważne aspekty dorosłej seksualności i nie rozumie, co to dla tego dziecka znaczy, kiedy jest przez kogoś, kto powinien zapewniać mu poczucie bezpieczeństwa, opiekę i stabilność, traktowane niczym dorosły obiekt seksualny.
Węgierski psychoterapeuta Sándor Ferenczi mówił o pomieszaniu języków – języka dorosłej i dziecięcej seksualności – jako o fundamencie wszystkich nadużyć. Jeśli ktoś jest w stanie widzieć dziecko jako dziecko, wyobrażać sobie, co się w jego głowie dzieje, nie jest w stanie wyrządzić mu poważniejszej, długotrwałej krzywdy. Na ten moment nauka nie zna lepszego zabezpieczenia przed agresją i zaniedbaniem, niż udrażnianie zdolności do mentalizacji.
Zdolność mentalizowania nie chroni jedynie innych przed naszą agresją, ale także nas samych.
Tak, bo nie tylko chodzi o osoby, które podejmują przemocowe zachowania względem innych. W równym stopniu tymi, którzy cierpią z powodu kruchej mentalizacji, są ludzie podejmujący autodestrukcyjne działania. Mam na myśli m.in. zachowania ryzykowne, takie jak bardzo szybka jazda samochodem, seks bez zabezpieczeń z przypadkową osobą, nadużywanie substancji psychoaktywnych, alkoholu i narkotyków czy zachowania wprost autodestrukcyjne, np. cięcie się, samookaleczenia. Klinicyści twierdzą, że wspólnym mianownikiem wszelkich zaburzeń osobowości, które są plagą naszych czasów, jest bardzo krucha zdolność do mentalizowania.
Z czego to wynika? Rozumiem, że nie rodzimy się ze zdolnością do mentalizacji, tylko uczymy się jej w ciągu życia. Gdzie zatem leży błąd w tej edukacji?
Zdolność do mentalizowania jest przynależna do historii więzi. Im te pierwsze więzi, które tworzy się w dzieciństwie, są bezpieczniejsze, a osoby dorosłe opiekujące się dziećmi są bardziej stabilne, przewidywalne i same dobrze mentalizują, tym lepiej to rokuje rozwojowi zdolności do mentalizacji.
Czyli dzieci, które mają mentalizujących rodziców, mają znacznie większą szansę, że same będą mentalizować. A co z tymi, które nie mają tyle szczęścia w życiu?
Zgodnie z zasadą niesprawiedliwości psychologicznej, ci, którzy mają ciężko na początku, potem mają jeszcze ciężej. Muszą znacznie więcej pracy włożyć w to, żeby funkcjonować na podobnym poziomie jak te osoby, które dostały dobre wzorce postępowania na samym początku.
W jaki sposób można uczyć się mentalizacji, jeśli nie dane nam było nauczyć się jej w domu?
Najlepiej zacząć od tego, żeby wiedzieć, na czym ten proces polega, dobrze go zrozumieć. Obecnie coraz więcej programów pomocy osobom z zaburzeniami osobowości kładzie bardzo duży nacisk na wątek psychoedukacyjny, ale to oczywiście nie załatwia sprawy. Dlaczego? Bo zdolność do mentalizowania kształtuje się, uszkadza i naprawia w relacji. Może mieć miejsce w relacji terapeutycznej, ale też mentalizację szlifujemy i zaprzepaszczamy w naszych codziennych relacjach z bliskimi, dziećmi, partnerami, współpracownikami.
Co pani ma konkretnie na myśli?
Wystarczy, że się pani rozejrzy. Codziennie słyszymy podsycające lęk komunikaty o grupie zagrażających nam osób. A lęk jest potężną ludzką emocją, którą niezwykle łatwo wzniecić i łatwo nią zarządzać. Dlatego, że silny lęk wyłącza myślenie i zdolność do logicznego wnioskowania. Do tego dochodzą kompletnie niementalizujące, generalizujące przekazy, mówiące na przykład, że grupa osób chce przyjść do naszego kraju, wszystko zniszczyć i zagarnąć. Taki przekaz może bardzo mocno wygaszać mentalizację. Na skutek emocjonalnej reakcji pozwalamy wzbudzić w sobie silnie lęk i podejrzliwość oraz wyłączamy myślenie.
Te emocje są tak silne, że nawet nie zastanawiamy się nad tym, że przecież nic nie wiemy o tych ludziach, którzy nam rzekomo zagrażają. A warto sobie zadać pytanie: czy ja tam kogoś znam? Dlaczego to jest takie istotne, żebyśmy się wszyscy strasznie bali? O co w tym chodzi? Czyj interes jest na pierwszym miejscu i czy na pewno nasz? Wiele eksperymentów wokół badania uprzedzeń pokazuje, że im bardziej ludzie są w stanie w drugim dostrzec człowieka, tym mniej mają uprzedzeń i mniej przejawiają zachowań agresywnych.
To zjawisko, o którym pani mówi, czyli dehumanizacja, miała miejsce np. w czasie szkoleń, którym poddawani byli żołnierze jadący w miejsca konfliktów zbrojnych. Mówiono im, że mają strzelać do robactwa, wrogich elementów, a nie ludzi po to, by zabijanie przychodziło im łatwiej…
Tak, potwierdzają to badania neuronaukowe. Te obszary mózgu, które odpowiadają za zdolność do mentalizowania, do empatii, czyli na przykład tzw. neurony lustrzane, nie działają non stop. Żeby je uruchomić, musimy tego "innego", na którego nasze neurony lustrzane mają zareagować, postrzegać jak kogoś z naszego stada. Jeśli różnymi sposobami uda się przekonać nas, że "inny" przynależy do absolutnie odrębnego stada, a w dodatku niezbyt bezpiecznego, to one nie działają. I wtedy jest łatwo robić rzeczy okropne. Bo przecież to nie ludzie, w odróżnieniu od nas, przykładnych obywateli.
Jeśli słabo mentalizujemy, to bardzo łatwo sterować nami, wzbudzając pożądane emocje…
Tak, rzeczywiście łatwo. Ale tym trudniej jest sterować, im większą mamy wiedzę na temat procesów psychologicznych. Nadzieja jest zatem w krzewieniu tej wiedzy na poziomie społecznym. Im więcej wiemy o emocjach, tym bardziej jesteśmy na takie działania odporni. Ważne, by cały czas zachęcać nas do stawiania rzeczywistości pytań. Ten obyczaj mógłby nas uchronić przed wieloma okropnymi doświadczeniami, które znamy już z historii.
Anna Król-Kuczkowska - psycholożka, psychoterapeutka i superwizorka certyfikowana przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Kieruje pracą Pracowni Psychoterapii HUMANI w Poznaniu. Jest również kierownikiem Zaawansowanej Szkoły Współczesnej Psychoterapii Psychodynamicznej i przewodniczącą Zarządu Głównego Naukowego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej. Szkoliła się z Psychoterapii Opartej na Mentalizacji (MBT) w Centrum Anny Freud w Londynie. Uzyskała tam międzynarodowy certyfikat MBT Practitioner Certificate.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl