Jak zmieniają się trendy w świecie mody? Modelka z trądzikiem zrobiła w sieci furorę
Decyzja brytyjskiej marki Asos o zatrudnieniu Izzie Rodgers – influencerki z widocznym trądzikiem, spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem internautów. Kampanii pokazujących prawdziwy obraz kobiecego ciała przybywa, a pandemia przyspieszyła nieuniknione zmiany. – Ludzie nie chcą być dłużej oszukiwani, a świat mody musi reagować na ich potrzeby – mówi w rozmowie z WP Kobieta modelka Zuzanna Bijoch.
Komentarze klientów Asosa po opublikowaniu zdjęć Rodgers były jednoznacznie pozytywne. Internautki zwracały uwagę, że to, co widzą w kampaniach, ma realny wpływ na ich samopoczucie i ułatwia im zaakceptowanie swojego wyglądu.
Trądzik nie jest przeszkodą
"Chyba nigdy wcześniej nie widziałam modelki z trądzikiem. Chciałabym, żeby było więcej takich modelek, kiedy dorastałam" czy "Dzięki takim zdjęciom moja pewność siebie rośnie" – pisały w komentarzach.
Tymczasem sama modelka zaapelowała: "Trądzik może sprawić, że poczujesz się tak, jakbyś nie miała prawa być piękna, a to dlatego, że tak bardzo wstydzimy się naszych twarzy. Ale trądzik nie jest niczym, czego należy się wstydzić i nie jest czymś, co odbierze ci urodę".
Pierwsze widoczne działania dużych firm przemysłu modowego na rzecz zerwania z wyidealizowanym obrazem kobiecego ciała pojawiły się mniej więcej trzy lata temu. W 2018 roku marka Missguided zaprosiła do współpracy sześć dziewczyn ze znamionami, bielactwem czy bliznami – w tym przypadku bolesną pamiątką po pożarze. Rok później Nike zrobiło dużą kampanię z modelkami plus size, które reklamowały topy i staniki sportowe, przełamując stereotypy i promując ideę sportu dla każdego.
Przełom w świecie mody
Jedna z nich – Paloma Elsesser – trafiła na okładkę magazynu "Vogue". "Ja, pulchna, niska kobieta rasy mieszanej, która nigdy nie wyobrażała sobie, że tak będzie wyglądać jej rzeczywistość. Choć moje serce rośnie z wdzięczności, nie jestem usatysfakcjonowana. Wzywam modę, aby nigdy nie pozwoliła na to, by ciała jak moje były postrzeganie jako inne, rzadkie. Chcę widzieć na okładkach kobiety o większej sylwetce, o ciemnej skórze, osoby niepełnosprawne (...). Chcę, aby ta chwila była zapowiedzią roku możliwości i nadziei." – pisała wówczas w mediach społecznościowych.
Kreatywność dyrektorów artystycznych pobudziła także pandemia. W sesjach zdjęciowych Burberry, Acne Studio i Gucci wzięli udział pracownicy tych domów mody – dyrektorzy, księgowe oraz marketingowcy. Na taki sam krok zdecydowała się polska firma Balagan w świątecznej sesji "Let it shine".
Najgłośniej było natomiast o rebrandingu bieliźniarskiej marki Victoria’s Secret – do tej pory kojarzonej z zatrudnianiem wyłącznie bardzo szczupłych modelek. Firma, próbując zerwać z oskarżeniami o seksizm i promowanie niezdrowych wzorców, podjęła współpracę z inspirującymi kobietami z różnych środowisk. Wśród nich znalazła się Megan Riponoe - aktywistka LGBT grająca profesjonalnie w piłkę nożną. - Jestem podekscytowana, że mogę tworzyć przestrzeń, która widzi prawdziwe spektrum wszystkich kobiet – mówiła przy tej okazji.
Polskie modelki plus size
Zmiany widać również na polskim podwórku – na brak zleceń nie mogą narzekać finalistki programu "#Supermodelka Plus Size" – Zuzanna Zakrzewska i Joanna Cesarz. Tę drugą reprezentuje zresztą rodzima agencja Onmove specjalizująca się we współpracy z modelkami noszącymi większe rozmiary.
- Widzimy, że modeling plus size jest coraz bardziej potrzebny. I tak naprawdę nie ma w tym większej filozofii - poszukujemy nieco większego wieszaka niż dotychczas. Kobiety, które noszą rozmiary powyżej 40., chcą wiedzieć, jak wygląda konkretne ubranie w ich rozmiarze, a nie na modelce noszącej rozmiary 34-36. Społeczeństwo jest, jakie jest, nie wszyscy mamy rozmiar "0" – mówiła Cesarz w rozmowie z WP Kobieta.
Ogromne zmiany w świecie mody zauważa Zuzanna Bijoch – Polka, która zrobiła oszałamiającą karierę w modelingu (w światowym rankingu modelek "Top 50 models" zajęła 13. miejsce), studentka Uniwersytetu Columbia i autorka książki "Modelka".
W rozmowie z WP Kobieta przyznaje, że gdy ponad 10 lat temu zaczynała pracę na arenie międzynarodowej, ścieżka kariery modelki była jasno określona: nastoletnia dziewczyna przyjeżdżała do Nowego Jorku, gdzie spotykała się z agentami. Jeśli widzieli w niej potencjał to inwestowali czas i kapitał, by dobrze przygotować ją do castingów. Modelki, w które agencja wierzyła najmocniej, robiły pokazy na New York Fashion Week. W tym czasie poznawały stylistów odpowiedzialnych za kolejne zlecenia: kampanie i sesje zdjęciowe. Jeśli poszło im dobrze, jechały dalej: do Londynu, Mediolanu i Paryża.
- Gdy dziewczyna szła w wielu pokazach, zazwyczaj przekładało się to na późniejsze kontrakty. Było też niemal pewnie, że na wybiegu zobaczymy same ikony mody jak np. Freja Beha, Natasha Poly czy Raquel Zimmermann. Miejsc dla nowicjuszek pozostawało niewiele – może trzy, cztery w pokazie, dzięki czemu ich twarze od razu rzucały się w oczy, były zapamiętywane – wyjaśnia Bijoch.
Jednak to nie wszystko – jak podkreśla modelka – przez wiele lat na wybiegach i w sesjach królował jeden, wschodnioeuropejski kanon urody. – Było dużo Rosjanek, Ukrainek i Polek. Wszystkie bardzo szczupłe. Klienci rzadko zatrudniali dziewczyny z ciemniejszym kolorem skóry. W dzisiejszych czasach to jest nie do pomyślenia, a jeszcze kilka lat temu było normą – wspomina.
Zuzanna Bijoch o zmianach w modelingu
Dziś różnorodność etniczna jest dużo większa. To samo tyczy się wymiarów modelek. Podczas castingów do sesji zdjęciowych i kampanii reklamowych nie spotyka się już tylko ekstremalnie szczupłych dziewczyn o określonej budowie ciała.
Jej spostrzeżenia potwierdza raport forum The Fashion Spot, w którym czytamy, że podczas ubiegłorocznych pokazów w Mediolanie, Paryżu, Nowym Jorku i Londynie ponad 40 proc. modeli i modelek stanowiły osoby o innym niż biały odcieniu skóry. Sporo jest jednak jeszcze do zrobienia w pozostałych obszarach - modelki większe i starsze to nie więcej niż jeden procent wszystkich zatrudnianych na najważniejszych pokazach. Modele i modelki transgenderowi – nieco ponad jeden procent.
Zmiany wymuszają przede wszystkim sami klienci. – Przedstawiciele marek jasno mówią, że nie chcą, by reklamy ich produktów promowały nieosiągalny kanon urody. Nieosiągalny także dla modelek, bo przecież ich wyidealizowany obraz był zasługą Photoshopa. Paradoksalnie dzięki filtrom na Instagramie i aplikacjom do obróbki zdjęć, dużo osób zrozumiało, że przez lata były oszukiwane. Na tym etapie odbiorcy są świadomi jaki efekt można osiągnąć, stosując przeróbki graficzne jak np. wygładzenie cery, odchudzenie uda, powiększenie ust i… czują tym przesyt. Stąd potrzeba bardziej naturalnych zdjęć – ocenia modelka.
Ludzie zwracają większą uwagę, co jedzą i kupują, chcą wiedzieć, skąd pochodzą ich rzeczy. Zaczynają się także zastanawiać nad tym, co widzą: w reklamie, kolorowym magazynie czy internecie.
- Klienci coraz rzadziej patrzą na portfolia ze zdjęciami przygotowane przez agencję. Przeglądają za to nasze instagramy, szczególnie zdjęcia, na których zostałyśmy przez kogoś oznaczone, żeby zobaczyć, jak wyglądamy na co dzień, w jak najbardziej naturalnym wydaniu – zauważa Bijoch, której w ogóle nie dziwi współpraca dużych marek z influencerkami nie mającymi doświadczenia w modelingu.
Dodaje także, że choć liczba obserwujących na Instagramie wciąż jest dodatkowym argumentem przy negocjowaniu kontraktów, zaczynamy wchodzić w erę TikToka – to tam młodzi ludzie szukają inspiracji, co będą musieli wziąć pod uwagę styliści, projektanci i dyrektorzy marek. – Moda zawsze miała wpływ na to, jak wyglądamy i co kupujemy. Dziś to relacja wiązana, w której obie strony muszą zachować otwarty umysł – podsumowuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl