"Jakoś to będzie" – w związku z toksykiem

"Jakoś to będzie" – w związku z toksykiem

Źródło zdjęć: © materiały partnera
25.04.2024 12:30, aktualizacja: 25.04.2024 13:30

Chcą być kochane, chcą mieć "kogoś", boją się samotności, czują presję ze strony rodziny. Książka psycholożki i psychoterapeutki Jagody Bzowy "Jak unikać toksycznych facetów" jest książką o nich. O kobietach, które tkwiły w niezdrowych relacjach, ale powiedziały "dość". Nie są to jednak wyłącznie historie pacjentek autorki, ale także (a może przede wszystkim) poradnik o tym, jak wyjść z toksycznego związku, który ma niszczycielską siłę i chronić się przed nim w przyszłości.

Obecnie niemal na każdym kroku słyszymy o tym, że ktoś jest toksyczny. Mam wręcz wrażenie, że to określenie jest nadużywane. Tymczasem człowiek "toksyczny" to jaki?

To taki, który mimo że go prosisz i mówisz mu, że jego zachowanie wpływa na Ciebie destrukcyjnie, to on nadal będzie je powtarzać. Oplecie się wokół Ciebie jak bluszcz, będzie Cię dociskać każdego dnia coraz mocniej i mocniej, aż kompletnie odetnie Ci dopływ tlenu.

W relacji z takim człowiekiem może być trudno znaleźć jakąś nić porozumienia, ponieważ on często nie jest świadom tego, że swoimi działaniami wpływa destrukcyjnie na drugą stronę. Nosi na swoich plecach bagaż doświadczeń z przeszłości, który wpływa na to, co robi.

W momencie, kiedy go z tym skonfrontujesz, musisz się liczyć z tym, że może nie być gotowy do pracy nad sobą i jedyne co możesz wtedy zrobić, to odpuścić i skupić się na sobie.

Stąd właśnie pomysł na książkę o toksycznych mężczyznach? Żeby to jakoś uporządkować, skategoryzować? Czy żeby ustrzec kobiety?

Pamiętam, jak zgłosiła się do mnie do gabinetu kobieta, która już na pierwszej sesji powiedziała mi: "Kolejny raz wpakowałam się w toksyczną relację. Proszę, pomóż mi z niej wyjść i w końcu coś ze sobą zrobić".

Ona miała pełną świadomość tego, że od lat ciągle powtarzała te same błędy i przyciągała do siebie ten sam typ mężczyzn, z którym nie miała szansy stworzyć niczego trwałego. Nie wiedziała jednak z jakiego powodu tak się dzieje i co ma zrobić, żeby z tym skończyć. Pomogłam jej odkryć, dlaczego wchodzi w tak trudne relacje. Ona, podobnie jak swoja babka i mama, miała tendencję do samopoświęcania się. Nie potrafiła wyczuć granicy, kiedy powinna przestać dawać. W związku kompletnie rezygnowała ze swoich potrzeb i zatracała się dla partnera. Nietrudno się domyślić, że trafiała na interesowny typ facetów, którzy byli z nią dopóki była im potrzeba. Psychoterapia pozwoliła jej nauczyć się, jak dbać o siebie. Pokazała nową perspektywę, która sprawiła, że ,,interesowny typ facetów" przestał ją interesować.

Pomyślałam, że skoro jej się udało (a nie był to prosty przypadek), to dobrze będzie spisać więcej historii kobiet, które doświadczyły trudnych relacji i pokazać krok po kroku, jak wyglądał proces ich transformacji: skąd znalazły w sobie siłę, co musiały w sobie zmienić i jak nauczyły się chronić przed toksycznym typem osób.

Historie, które opisałaś, są faktycznymi opowieściami pań, którym pomagałaś. Czy da się je jakoś scharakteryzować? Kim są kobiety, które wchodzą w relacje z toksycznymi facetami? Mają jakiś cechy wspólne?

To kobiety, które podobnie jak większość z nas chcą być kochane i chcą mieć kogoś, z kim będą się czuły szczęśliwe. To najczęściej bagaż trudnych doświadczeń, braki z dzieciństwa, powodują, że przyciągają do siebie facetów, którzy je unieszczęśliwiają.

Wyobraź sobie, że dziewczynka, która wzrastała w dysfunkcyjnym domu pełnym chaosu, napięcia, kłótni prawdopodobnie, jako dorosła kobieta, szybciej zainteresuje się mężczyzną, z którym będzie mogła odtwarzać to, co pamięta z domu, aniżeli facetem, który da jej spokój i bezpieczeństwo. Dlaczego? Dlatego, że będzie ją ciągnęło podświadomie do tego, co znane. Nowe często budzi lęk . Psychoterapia tłumaczy, że ten lęk mija i warto mu się przyjrzeć, jeżeli chce się przerwać to błędne koło zachowań.

Wiele kobiet z powodu presji rodziny wchodzi w relację poniżej swoich oczekiwań. Bo jak to mawiają, lepiej kogoś mieć niż tkwić w domu samemu jak palec. Jeżeli podczas każdych świąt kobieta słyszy od najbliższych: "Ty już chyba nigdy nie ułożysz sobie życia, Tobie już chyba macierzyństwo nie będzie dane", to w pewnym momencie może zacząć myśleć, że coś jest z nią nie tak i faktycznie przydałby się jej facet, który sprawi, że poczucie się pełnowartościowa.

Ale nie tędy droga. Relacja może być uzupełnieniem, ale nie jedynym sensem życia. Kiedy szukamy czegoś po omacku, obawiamy się samotności, to bardzo często zaczynamy lekceważyć sygnały ostrzegawcze. Zaczynamy patrzeć zero-jedynkowo: czy ktoś nas zechce czy nie zechce. Nie zastanawiamy się, jak my się właściwie będziemy czuć przy tej osobie? Czy ona jest dla nas? Czy jej zachowania będą nam odpowiadały? I potem wchodzimy w relacje i przez chwilę cieszymy się, że ktoś nas wybrał, że ktoś na nas spojrzał. Liczymy podświadomie, że może nas uleczy, uratuje, wypełni braki. Czekamy i doczekać się nie możemy, bo z dnia na dzień zaczyna się robić coraz gorzej. I zauważamy, że relacja po prostu zaczyna nas pogrążać.

Co ją niszczy?

Brak otwartej komunikacji. W zdrowej relacji gdy ludzie się kłócą, to dążą do tego, żeby tę sytuację wyjaśnić. Chcą się dowiedzieć, co poszło nie tak i jak rozwiązać problem, bo zależy im na tym, żeby nie robić sobie przykrości. Cenią sobie spokój i poczucie bezpieczeństwa.

W toksycznej relacji trzeba się domyślać, o co chodzi. Wieczny atak, odwracanie kota ogonem, albo tzw. ,,ciche dni" wprowadzają chaos i napięcie. To nie buduje bliskości między partnerami.

To właśnie dlaczego tak trudno wydostać się z takiego związku? Stach przed samotnością? Lęk, że nikogo lepszego się nie pozna?

Dlatego, że wiele kobiet się łudzi, że jakoś to będzie. Złoszczą się na partnera za to, jak je traktuje. Cierpią i płaczą w samotności, ale kiedy on się do nich uśmiechnie i powie coś miłego, to zamiatają wszystko, co się wydarzyło, pod dywan i udają, że nic złego się nie stało. Sporo kobiet wstydzi się, że będą musiały powiedzieć, że kolejny raz nie wyszło. Dlatego tkwią w relacjach, które nie są dla nich dobre. I największy paradoks, który nie pozwala im odejść to lęk przed samotnością - nie odchodzą, bo boją się, że już nikogo nie poznają, że nie poradzą sobie z samotnością, kiedy tak naprawdę w toksycznej relacji czują się cały czas samotne i niezrozumiane.

Poznaję mężczyznę, wszystko mi mówi, że to wręcz ideał. Kilka pierwszych tygodni, może nawet miesięcy, to niemal sielanka. No właśnie. Niemal. Pojawiają się jakieś drobne zgrzyty, jakieś niedopowiedzenia, ale zrzucam je na karb tego, że się docieramy. Ale czy są jakieś zachowania, które powinny być dla mnie ostrzeżeniem, że nie są to zwykłe różnice charakterów, badanie swoich przyzwyczajeń, poznawaniem partnera?

Co powinno być dla mnie "czerwoną flagą"?

Wszystko, co zwraca naszą uwagę, powinno być dla nas sygnałem zachęcającym nas do zadawania pytań, zwłaszcza, że po okresie sielanki przychodzi prawdziwa rzeczywistość, która zdejmuje wszystkie maski. I wtedy dopiero wiele kobiet mówi: "Ja czułam, że coś nie gra, ja wiedziałam, ale…ale nie reagowałam, bo było tak miło, jak on mi mówił, że jestem idealnym materiałem na żonę i matkę i nie chciałam chyba słyszeć, jak w międzyczasie atakował swoją byłą. Chciałam wierzyć, że ze mną będzie inaczej".

© materiały partnera

Jeżeli partner nie podaje informacji na swój temat, znika, a później się pojawia, skraca dystans, za chwilę odsuwa się, odwraca kota ogonem, robi się nadmierne zazdrosny, izoluje – to mówi coś o jego sposobie komunikowania się. Silna potrzeba miłości, zauroczenie sprawiają, że czerwone flagi stają się niewidzialne.

Zatem jakie są typy toksycznych facetów?

W książce wyszczególniłam 10 najczęściej spotykanych typów toksycznych mężczyzn:

Narcyza, który jest w relacji dopóki, partnerka będzie go podziwiała, adorowała i będzie mu do czegoś potrzebna.

Wiecznego kochanka, który nigdy nie będzie potrafił się zdecydować z kim chce żyć: żoną czy kochanką?

Maminsynka, który w weekend pojedzie najpierw zrobić porządek w ogrodzie u mamy, a potem dopiero zacznie się zastanawiać, co sądzi o tym jego partnerka.

Obsesyjnego zazdrośnika, który będzie mylić bliskość z nadmierną kontrolą

Kolekcjonera kobiet, który obawia się bliskości i  zamiast tego kolekcjonuje kobiety jak trofea.

Naciągacza, który spotyka się z kobietą wyłącznie dla swoich korzyści.

Patologicznego kłamcę, który nigdy nie pokaże swojej prawdziwej twarzy i będzie budować związek na fikcji.

Pesymistę, który będzie oczekiwać wiecznego wsparcia i ciągnięcia go do przodu.

Drzemiący wulkan to mężczyzna, któremu trudno jest zapanować nad swoimi emocjami w związku i porozmawiać na spokojnie, o co mu chodzi.

Nadmiernego perfekcjonistę, który swoimi ciągłymi wymaganiami zniszczy nawet najlepszą relację.

Co w takim razie zrobić, żeby nie wchodzić w związek z takimi mężczyznami?

Nie ignorować chociażby najmniejszych pierwszych sygnałów, które daje nam ciało. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, to najczęściej tak jest. Nie krępuj się zadawać pytań. Do gabinetu trafiają naprawdę wydedukowane kobiety, ale łączy je jedno: nie chciały zaprzepaścić swojej szansy na dobry związek. Nie zadawały mężczyźnie pytań, bo nie chciały wyjść na wścibskie, natarczywe… A później pluły sobie w twarz, że może jednak trzeba było…

Jeżeli zaczynasz się z kimś spotykać, to zadaj sobie pytania: "Jak się czujesz przy tej osobie? Jak ta osoba wpływa na Ciebie?". Nie analizuj godzinami, jak wypadłaś na randce, czy mu się spodobałaś, czy nie popełniłaś jakiegoś błędu. W relacji liczą się dwie osoby.

Przytoczysz najtrudniejszą historię, z którą spotkałaś się w gabinecie?

Najtrudniejsze są historie, kiedy jedna i druga strona jest świadoma tego, co się dzieje i, mimo to, tkwi w trudnej relacji. Mężczyzna, który zdradza swoją żonę i ona o tym wie, ale od niego nie odchodzi z różnych przyczyn. Albo facet, który wykorzystuje finansowo swoją partnerkę, a ona się na to godzi, bo obawia się, że bez niego sobie nie poradzi. To są historie, które nie stały nigdy obok zdrowej relacji i zawsze chwytają mnie za serce.

Jaka relacja jest relacją zdrową? Taką, która owszem, być może (a raczej na pewno) nie jest doskonałą, ale na pewno nie określimy jej mianem "związkiem z toksykiem"?

To taka, w której możemy się pokłócić z partnerem, ale chcemy z nim potem to wyjaśnić, przeprosić i poprawić swoje zachowanie. To związek, w którym czujemy się bezpiecznie i nie tworzymy czarnych scenariuszy. Jesteśmy z kimś, nie dlatego, że się boimy samotności, ale dlatego, że po prostu chcemy.

W dobrym związku staramy się otwierać na druga osobę, jesteśmy gotowi być przy niej, nawet jeżeli nie jest w dobrej kondycji. Nie wywieramy na sobie wzajemnie presji, bo większość działań podejmujemy dlatego, że chcemy.

W dobrej relacji zarówno jedna, jak i druga strona, stara się dawać hojnie to, co ma. Czuje, że jest zaangażowana. Myślę, że dobry związek sprawia, że chcemy się starać i stajemy się po prostu jeszcze lepszymi ludźmi.

Co ja, jako koleżanka, przyjaciółka, mogę zrobić, gdy zauważę, że bliska mi kobieta jest w toksycznym związku?

Po prostu być… Kiedy widzimy, że komuś dzieje się krzywda, to automatycznie chcemy go ratować. W takiej sytuacji dobrze jest dać znać drugiej stronie, że widzimy, co się dzieje, jak cierpi i że w razie czego może zawsze na nas liczyć. Im bardziej będziemy naciskać, tym gorszy efekt możemy osiągnąć. Nie tędy droga. Możesz komuś podrzuć książkę, dać coś do posłuchania, ale nie możesz mówić jak ma żyć i co ma robić. Do tej decyzji osoba musi dojrzeć sama. Ty możesz zaprosić ją w miejsce, gdzie złapie oddech od swojego partnera, zobaczy, jak wyglądają inne związki, jak żyją ludzie. Kobieta, która jest długo w toksycznej relacji potrzebuje czasu żeby zrozumieć, że wcale nie musi tak żyć. Dlatego nie ma sensu jej naciskać i robić jej nadmiernej presji.