Jedno słowo: aborcja
Przez ponad dwadzieścia lat działam w ruchu feministycznym. Zawsze byłam miłą i sympatyczną działaczką, która niczym siłaczka wytłumaczy, pogłaszcze po głowie i raz jeszcze wytłumaczy.
04.05.2016 | aktual.: 09.05.2016 08:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
A co to jest feminizm, a dlaczego aborcja powinna być legalna, jak to jest być matką i zarazem pracować na rzecz praw kobiet. No wiecie, wszystkie te „pytania graniczne”, które zadają w różnych formach dziennikarze, dziennikarki, internetowi trolle lub zatroszczeni o moją moralność panowie. Odpowiadałam, tłumaczyłam swoje stanowisko, przytaczałam dane i wypowiedzi bezpośrednio zainteresowanych, czyli kobiet.
A potem włączałam telewizję, gdzie o zdrowiu reprodukcyjnym i macicach debatowali sami eksperci od wszystkiego - prawie nigdy kobiety. A potem słuchałam o projektach ustaw skazujących na przykład na rodzenie dzieci pochodzących z gwałtu. Coś jest nie tak, pomyślałam. Jak długo bowiem można grzecznie dygać przed oskarżającym tłumem i recytować jeden wierszyk? Że prawo do samostanowienia jest częścią praw człowieka? Że kobieta jest człowiekiem? Że to ona i tylko ona może decydować o swoim życiu?
Aborcja w Polsce oburza w teorii, nie wadzi w praktyce. Ciągłe mówienie o „nienarodzonych” przesłania istotę problemu. W naszym kraju nie ma edukacji seksualnej, nawet in vitro ma być zakazane. Nie chcesz dzieci – źle. Chcesz dzieci – też niedobrze. I znowu będzie tak, że ci, którzy mają pieniądze pojadą do sąsiednich krajów na zabieg, a reszta będzie domowymi metodami lub podejrzanymi pigułkami z internetu próbować przerwać ciążę. Politycy i konserwatywni obrońcy płodu są zazwyczaj również za karą śmierci. A ci, którzy rozczulają się nad „nienarodzonymi”, pogardzają zarazem narodzonymi. Szczególnie, jeśli nie mają takich poglądów, jak oni sami. Hipokryzja to nasze drugie imię, dlatego też tak łatwo powiedzieć kobiecie: urodź dziecko z gwałtu. Urodź dziecko, które do końca życia będzie zależne od rodziców i trzeba będzie jakoś je utrzymywać za nędzne grosze z zasiłku pielęgnacyjnego. A co tam, niech się baby męczą.
Poza tym pojawiają się również argumenty, z których aż bije pogarda dla kobiet. Bo przecież mogła nie zajść w ciążę, a zaszła, to teraz sama sobie winna. To jedno z moich ulubionych mądrzeń się po szkodzie. Siedzi taki jeden z drugim mądrala i skrobiąc palcem o wnętrze kapcia strzela złotymi myślami. Że trzeba było się zabezpieczać. No jasne, ale nie każdego stać na antykoncepcję i ona nie zawsze działa. Kiedy na lekcjach wychowania do życia w rodzinie (prowadzonych na przykład przez katechetki) nie pada ani razu słowo „penis”, to co się dziwić, że potem wiedza czerpana jest z pornosów. A na takich filmach w ciążę się nie zachodzi.
Ostatni raport przygotowany przez edukatorów seksualnych z grupy Ponton nie pozostawia złudzeń: nasza młodzież wiedzę o seksie czerpie na własną rękę z sieci lub innych znajomych. Nie dziwne, że ze szkoły wynosi zupełny mętlik w głowie: że aborcja to ćwiartowanie dzieci w brzuchu, że pedofilia to pederastia, że masturbacja prowadzi do chorób psychicznych i tak dalej. I kiedy w dorosłym życiu kobieta zachodzi w niechcianą ciążę, to ma poczucie, że zostaje z tym sama. Nawet, jeżeli kwalifikuje się do legalnej aborcji, to musi przejść drogę koszmaru. I nie dziwne, że się potem mówi o syndromie postaborcyjnym, bo jak się komuś ciągle wmawia, że grzeszy, to trudno, żeby ten ktoś potem nie dostawał paranoi.
Kobiety traktuje się jak bezwolne istoty, które do końca nie są w stanie zrozumieć, co się z nimi i ich ciałem dzieje. Szantażuje niemym krzykiem, macicą jak kołyską i zabijaniem. Musisz rodzić, nie interesują nas twoje uczucia i potrzeby.
Otóż nie. Będziemy rodziły, kiedy będziemy chciały i nic politykom do tego. To nie jest tak, że ktoś jest „za aborcją”, bo to nie drużyna piłkarska. Ale każda osoba powinna mieć prawo do decydowania o sobie i o tym, jak ma wyglądać jej życie. Mówmy głośno o prawach człowieka, o prawach kobiet. Nie pozwólmy zaszantażować się niemym krzykiem, zarodkiem i postaborcyjna traumą. Bo traumę to ja mam zawsze, kiedy słyszę głosy upokarzające ludzi i te wszystkie mizoginiczne wypociny o wyższości zygoty nad dorosłą kobietą. Gdyby mężczyźni rodzili to aborcja byłaby legalna.