Jeśli dziewczyny w Sopocie nie zgwałcił Jarosław B., zrobił to tłum w internecie
Podczas gdy prokuratura zbiera materiał dowodowy w sprawie domniemanego gwałtu na dwudziestoparolatce, o który oskarżany jest były piłkarz, internauci wydali wyrok. Prawomocny i bez możliwości apelacji. Podają przekonujące dowody i tezy. Przekonujące siebie nawzajem.
17.04.2019 | aktual.: 17.04.2019 15:28
Jarosław B., były piłkarz, w mediach lifestyle’owych znany z bycia partnerem nieżyjącej już aktorki i z racji urody swojej oraz swoich dzieci, kojarzony jako jedna z lepszych partii w kraju. Przystojny, czuły, bogaty, przedsiębiorczy, a do tego ułożony, bo do tej pory nie prowadził hulaszczego życia. Przynajmniej nic gawiedzi o tym nie wiadomo. A nawet jeśli prowadził, to przecież mu się należało bo śmierć partnerki, bo samotnie wychowuje dzieci, bo raz to nie reguła, bo taki przystojny… Taką linię obrony przyjęli ci, którzy nie dali wiary rzekomej ofierze.
Sprawa jest rozwojowa, a pełnomocnicy obu stron mówią o twardych dowodach lub mnóstwie kwestii do wyjaśnienia. Wątpliwości nie mają komentujący artykuły, opisujące tę traumatyczną dla obu stron - bez względu na finał akcji – sytuację. Wyrok zapadł, można szykować wyprawkę. Ale kobiecie.
#
"Do tego faceta to kolejki się ustawiają. Dziunie czekają tylko ,żeby choć na nie spojrzał. Taaaaaki facet jak marzenie, musiałby zachorować psychicznie ,żeby kogoś gwałcić skoro może mieć setki na skinienie palca” – pisze internauta. Dla większości komentujących nie do pojęcia jest, jak tak ładny facet, do tego tak majętny, mógł zgwałcić. Miał wszystko – kwituje gawiedź, gwałcą przecież brzydcy i biedni. No bo pewnie frustraci, że im w życiu nie wyszło i do szczęścia zabrakło tych dwóch przymiotów, decydujących o rozróżnianiu gwałtu od seksu. Sytuacja na sali rozpraw wyglądałaby mniej więcej tak: "Podejrzany za aparycję i tężyznę fizyczną otrzymał ocenę 10/10, do tego wszedł w drugi próg podatkowy, więc jest niewinny. Zamykam rozprawę” – orzekłby sędzia.
#
"W dzisiejszych czasach jest to samo umawiasz się w pokoju hotelowym to przyjmujesz warunki partnera i uczestniczysz w przedstawieniu za darmo, dla sportu, zaliczasz znanego piłkarza, a może ma dobrze zapłacić za jakieś perwersje”. Pamiętaj, jeśli spotykasz się w hotelu, licz się z tym, że poleje się krew, dosłownie. Internauci pytają retorycznie rzekomą ofiarę, czy nie spodobał się jej seks, a może liczyła na partię w szachy, bierki lub pomoc przy odrabianiu lekcji. Jeśli nawet między stronami doszło do zbliżenia, dla tłumu nie ma znaczenia, czy stało się to przy użyciu siły, czy nie. Za drzwiami tego przybytku prawo nie obowiązuje. Poszła do hotelu, więc musiała liczyć się z gwałtem. A mogła pójść na ciastko do kawiarni, wtedy byłaby miłość – tak można podsumować osądy internautów.
BO PRZYSZŁA Z PRAWNIKIEM. ALE NAJPIERW ODPOCZĘŁA
#
"Dość trzeźwo myśląc kobieta, która już po całej sprawie idzie z prawnikiem złożyć zeznania. Myślę, że każda kobieta zgwałcona cierpi, a nie załatwia wszystko” – to musieli pisać internauci z blokadą na newsy zawierające słowo „gwałt” w treści. W Polsce gwałty często nie są zgłaszane lub dzieje się to po czasie, a niekiedy ofiary rezygnują, gdy są odsyłane z kwitkiem z jednej instytucji do drugiej. Jeśli do zdarzenia doszło, prawnicy – tym bardziej w tak traumatycznej sytuacji – są buforem bezpieczeństwa, który chroni pokrzywdzoną przed bezduszną machiną urzędniczą.
Jednak inny użytkownik niejako odpowiada poprzedniemu, pisząc o zbieraniu sił przez kobietę: "Jeżeli prawdą jest to, co napisali w mediach, że po rzekomym gwałcie pojechała odpocząć do domu, a potem złożyć zawiadomienie (…), to w międzyczasie dużo mogło się wydarzyć”. Po gwałcie, odpocznij.
#
"Nie wytrzymał, zwariował psychicznie po śmierci żony. Nie osądzajcie, bo każdy może zwariować po stracie bliskiej osoby. Może ma złość na kobiety i wyładował frustrację na niewinnej kobiecie albo się zemścił za coś, nie wiadomo, ale choroba nie wybiera”. Internauci jego partnerkę w grobie przewrócili internauci wielokrotnie, tyle samo razy osierocili ich dzieci (bo ojca teraz też może zabraknąć).
Jarosław B. nie mógł zgwałcić, bo splendor – wszak jego partnerka była jedną z bardziej lubianych i cenionych polskich aktorek – spłynęła na niego niejako automatycznie. Święty on, bo święta ona. Z rzeczami boskimi w tym kraju się nie dyskutuje.
I zapewne wielu z tych internautów kibicowało jego ostatnim historiom miłosnym, porównując kolejne partnerki do zmarłej na raka aktorki. Pół Polski szukało jej godnej następczyni. Piękne love story, a dwudziestoparolatka jest jego niegodna, bo się na niego skarży. Nie ma znaczenia za co.
BO CHCIAŁA PIENIĘDZY
#
"Naczytała się o Ronaldo i liczy na zarobek. Po co szła z kolesiem w nocy do hotelu?” – internauci wielokrotnie oskarżają rzekomą ofiarę gwałtu o to, że Jarosław B. miał być jej sponsorem, dobrowolnym lub z przymusu. Dziewczyna określana jest prostytutką lub szantażystką.
"Przystojny facet z kasą, przychodzący sam na wyjaśnienia, przecież to grube nici. Pani się odwidziało albo nie udał się szantażyk” – tym razem internauci mieli wgląd w wyciągi bankowe obu stron. Za dużo niewiadomych, zbyt lakoniczne oświadczenia stron – jak nie wiadomo, o co chodzi, na pewno chodzi o kasę. On bogaty, starszy, ona młoda ślicznotka parająca się modelingiem – w tym wypadku wynik dodawania 1+1 określany może być w euro.
Bez względu na wynik śledztwa, a później rozprawy sądowej, wyrok już zapadł. I reakcji tłumu, którego 95% wpisów broni przystojnego eks piłkarza, nie zmieni nawet wyrok w imieniu Rzeczypospolitej.
Bo o ile ferowanie wyroków na podstawie sympatii do kogoś, czyjejś aparycji, statusu majątkowego, wieku czy innych szablonów przychodzi nam z wielką łatwością, o tyle równie szablonowo – jak na Polaków – upieramy się przy swoim. Bo sądy są przecież skorumpowane, a Jarosław B. taki przystojny.