Jim Morrison. Oprócz narkotyków i alkoholu jego życiem rządziły kobiety
- On nic nie musiał robić, i tak zawsze był cholernie seksowny - mówiła o nim Grace Slick, która śpiewała w słynnej psychodelicznej kapeli Jefferson Airplane. O uroku Jima Morrisona, wokalisty The Doors przekonała się osobiście. Połączył ich gorący, choć krótki romans.
08.12.2015 | aktual.: 08.12.2015 21:44
- On nic nie musiał robić, i tak zawsze był cholernie seksowny - mówiła o nim Grace Slick, która śpiewała w słynnej psychodelicznej kapeli Jefferson Airplane. O uroku Jima Morrisona, wokalisty The Doors przekonała się osobiście. Połączył ich gorący, choć krótki romans.
Nie wszystkie kobiety z życia Jima zachowały o nim dobre wspomnienie. Janis Joplin w ogóle nie chciała o nim mówić. Przy pierwszym spotkaniu pijany Morrison napastował Janis, w końcu zrobił się agresywny. Gdy Joplin uciekła z knajpy do samochodu, ten pobiegł za nią i próbował wyciągnąć z auta za włosy. Przerażona Janis uderzyła go w głowę butelką alkoholu. Następnego dnia Morrison wciąż był pod jej wrażeniem. - Co za kobieta. Musisz mi koniecznie dać numer jej telefonu - domagał się od znajomego producenta, który poznał go z Joplin.
- Gość był zwyczajnym dupkiem - nie owijał w bawełnę pytany o Jima Lou Reed.
Z jednej strony istnieje Morrison pamiętany i kochany przez fanów. Ikona popkultury, idol pokolenia, który swoją sztuką, ale też i stylem bycia rzucił wyzwanie hipokryzji mieszczańskiej i purytańskiej Ameryki. Wielbiony i niemal ubóstwiany przez kobiety. Z drugiej strony jest alkoholik, który wychodził na scenę pijany, zrywał koncerty. Poniżał dziewczyny.
James Douglas Morrison urodził się 8 grudnia 1943 roku w Melbourne, w stanie Floryda. Wraz z rodzicami, George’em Stephenem i Clarą Clark, wiele podróżował po Stanach Zjednoczonych, a ostatecznie zamieszkali w Kalifornii. Powodem tak częstych przeprowadzek rodziny Morrison była posada ojca w amerykańskiej armii.
W 1965 roku na plaży Venice w Los Angeles student szkoły filmowej na Uniwersytecie Kalifornijskim, Jim Morrison spotyka innego studenta, Raya Manzarka. Po krótkiej rozmowie i wymianie planów na przyszłość, którą obaj wiązali z muzyką, Ray doszedł do wniosku, że powinni założyć zespół. Zaprosili do współpracy swoich kolegów: jazzowego gitarzystę Robby’ego Kriegera i Johna Densmore’a – jazzowego perkusistę. Na plaży Venice powstaje legenda psychodelicznego rocka – The Doors.
Wszyscy, którzy żyli wokół Jima doskonale wiedzieli o jego uzależnieniach. Już we wczesnej młodości Jim zaczął nadużywać alkoholu i narkotyków. Udokumentowane koncerty pokazują pijanego i odurzonego Jima śpiewającego, tańczącego swoje psychodeliczne tańce i masturbującego się na scenie. Takiego pokochały i zapamiętały go tłumy. Ekscentryczny lider The Doors stał się ikoną popkultury.
Oprócz narkotyków i alkoholu życiem Morrisona rządziły kobiety. Główną rolę odegrała Pamela Courson. Ich związek można z pewnością określić jako burzliwy. Oboje mieli liczne romanse, co doprowadzało do kłótni i rozstań.
Pamela była rudowłosą osiemnastolatką, miała piegi na wierzchnich stronach dłoni, na bladej, delikatnej, miłej twarzy i rozsiane jak cynamon na całym ciele. Długie, proste włosy nosiła rozdzielone pośrodku. Jej wielkie, świetliste oczy jarzyły się kolorem lawendy(…). Pam nazywała samą siebie kreacją Jima, mówiła, że to on nauczył ją życia. Pamela żyje do dziś w licznych tekstach The Doors. Są to między innymi: "Indian Summer", "L.A. Woman", "Love Street" czy "Wild Child". Legenda głosi, że piegowata Pam jest też bohaterką piosenki Neila Younga "Cinnamon Girl".
W 1970 roku Jim wziął magiczny ślub z dziennikarką Patricią Kennaely. Mimo iż oboje podpisali potrzebne dokumenty, ich małżeństwo nigdy nie było ważne w świetle prawa. Poza tymi związkami Jim sypiał z wieloma fankami i gwiazdami.
3 lipca 1971 roku Pamela znalazła ciało Jima Morrisona w wannie w jego apartamencie w Paryżu. Koroner obecny na miejscu zbrodni stwierdził, że nie ma żadnych śladów popełnienia przestępstwa, a w takim przypadku francuskie prawo nie dopuszcza autopsji. Ta nie została wykonana, więc nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytania dotyczące faktycznych powodów śmierci Jima. 27-latek zmarł najprawdopodobniej na zawał serca spowodowany przedawkowaniem narkotyków.
Istnieją trzy wersje śmierci muzyka. Według pierwszej przez pomyłkę wciągnął nosem heroinę swojej dziewczyny (a myślał, że to kokaina). Druga mówi, że heroiny nie cierpiał i nigdy nie zażywał, miał jednak poważne problemy oddechowe. Zmarł zaś w kąpieli, wymiotując krwią. Trzecia głosi, że Morrison odszedł z przedawkowania heroiny w jednym z paryskich klubów, a dilerzy (którzy mu narkotyk sprzedali) odwieźli go do domu.
(gabi)/WP Kobieta