Joanna Kulig o miłości i życiu w normalnym świecie
Z dala od blasku fleszy
Powrót z planu filmowego do zwykłego życia idzie jej jak po grudzie. Przyznaje, że w czasie intensywnej pracy, często żyje w oderwaniu od rzeczywistości. Tak było w przypadku pięciu sezonów serialu "O mnie się nie martw", kiedy po 12 godzin na dobę dziennie żyła innym życiem.
- No i potem pojawiają się trudności, jak oddzielić normalne życie od tego serialowego. Ja mówię, że aktor to taka machina podłączona do wielu ludzi, jak do kroplówek, żeby mógł grać. Nagle to się kończy, odpinają cię od wszystkiego i okazuje się, że jesteś bez sił, wypompowany jak flak i musisz na nowo nabrać powietrza. Wszystko to, co inni za ciebie wykonywali, teraz musisz zrobić sam. A wcześniej wozili cię na plan, czesali, malowali, ubierali, dawali jeść i tak całe dnie...
Aktywność fizyczna pomaga jej wrócić do normalności.
- Pięć dni mi to zajmuje, nazywam to efektem odstawienia. Dla mnie nicnierobienie, takie, że jadę na urlop i się tylko wyleguję, to jest najgorszy z możliwych pomysłów. Najlepiej odreagowuję sportem, dlatego zwykle wyjeżdżam na narty. Znowu jest rytm, wstaje się rano, je się śniadanie, idzie się na stok i pięć godzin spędza na nartach.
Planując, nawet gdy do kalendarza wpisuje tylko godzinę… śniadania i prac domowych, porządkuje dzień, a wówczas czuje się wyśmienicie.
Get the look