Jocelyn Wildenstein oszpeciła się na własne życzenie
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.
Jocelyn Wildenstein
Na operacje plastyczne wydała ok. 4 milionów dolarów. Jocelyn Wildenstein nazywana jest lwicą lub kotem. To dla męża chciała upodobnić się do drapieżnika. Coś jednak poszło nie tak.
75-letnia celebrytka niedawno pojawiła się w Nowym Jorku (dwa pierwsze zdjęcia). Na jej twarzy, która wygląda jak maska z horroru, rysuje się dziwny grymas. Ma kłopoty nawet z zamknięciem ust.
Nikt nie jest w stanie zliczyć, ile operacji plastycznych przeszła. Lekarz, cytowany przez telewizję CBS News, twierdzi, że na pewno podniosła brwi, powiększyła usta, policzki wypełniła implantami, nie wspominając o liftingach i wstrzykiwaniu botoksu. Poddała się też zabiegowi, który zmienia kształt oczu na bardziej kocie. Chirurg wykonuje małe nacięcie w zewnętrznym kąciku oka, podnosi i naciąga skórę.
- Ryś ma perfekcyjnie osadzone oczy - mówiła magazynowi "Vanity Fair" o swoich inspiracjach.
Jedno jest pewne: zabiegi, którym się poddała, nie mają nic wspólnego z poprawianiem urody. Zobaczmy, jak zniszczyła swoją twarz i dlaczego jej fotografie powinny ilustrować kampanię nakazująca rozsądek przy korzystaniu z medycyny estetycznej.