Blisko ludziKasjerki są przerażone epidemią koronawirusa. Codziennie otacza ich tłum panikujących ludzi

Kasjerki są przerażone epidemią koronawirusa. Codziennie otacza ich tłum panikujących ludzi

"Jestem kasjerką i boję się zakażenia wirusem COVID-19. Jesteśmy bardzo blisko klientów" – napisała Anna w mailu wysłanym do redakcji Wirtualnej Polski za pomocą formularza DziejeSię. Kontakt z tak licznymi tłumami można porównać do codziennego udziału w imprezie masowej zorganizowanej na szeroką skalę.

Kasjerki są przerażone epidemią koronawirusa. Codziennie otacza ich tłum panikujących ludzi
Źródło zdjęć: © East News

13.03.2020 | aktual.: 14.03.2020 10:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kasjerki w rozmowie z WP Kobieta opowiedziały, z jakimi sytuacjami muszą się mierzyć w swojej pracy podczas epidemii koronawirusa. Nie chcą godzić w dobre imiona firm dla których pracują i w obawie, że ich wypowiedzi zostaną opacznie zrozumiane pracodawców, zastrzegły sobie prawo do pełnej anonimowości.

Anna ma 68 lat i pracuje w markecie położonym w okolicy dworca. Kasjerka jest świadoma, że znajduje się w grupie wysokiego ryzyka. Swoje obawy opisała w mailu skierowanym do redakcji Wirtualnej Polski.

Wszyscy na nich kaszlą i chuchają

Anna jest przeziębiona i od czwartku przebywa na zwolnieniu lekarskim, które potrwa dwa tygodnie.

– Lekarka powiedziała, że przy tych objawach, jakie mam, jest ryzyko, że rozwinie się choroba. Jestem osłabiona i łatwiej mogę się zakazić. Jeżeli chodzi o sytuacje pracowników supermarketów, podobno były dyskusje ze związkami zawodowymi i dyrekcją. Ostatni raz byłam w pracy w środę i nie wiem, co się dzisiaj dzieje – opowiada.

– To naprawdę duży sklep przy samym dworcu. Przewijają się tu prawdziwe tłumy i najzwyczajniej boję się pracować. Nie wiem, jaka forma ochrony kasjerów byłaby najskuteczniejsza. Myślę, że powinno się ograniczyć godziny pracy pracowników, a do sklepu wpuszczać określoną liczbę osób. Ludzie tłumnie wchodzą do tych sklepów i dosłownie stoją nam nad głowami. Przy takiej ilości klientów wszyscy na nas kaszlą i chuchają – zapewnia Anna.

Sklepy położone obok supermarketu, w którym pracuje Anna, świecą pustkami. Nikogo nie interesują wizyty w salonie kosmetycznym, sklepie z ubraniami czy butami.

Obraz
© East News

– Wszędzie jest pusto, a uwagę przyciąga wyłącznie ten sklep spożywczy. Do marketu przychodzą całe rodziny, taśma jest wąska, odległość od klienta mała. W środę, gdy przyszłam do pracy, nie było jeszcze żadnych zabezpieczeń, żeli dezynfekujących, maseczek, niczego. Miałam swój prywatny żel antybakteryjny do rąk – mówi. – Mamy prawo się obawiać i problemu nie rozwiązałoby zatrudnienie przez pracodawcę psychologa, który z nami porozmawia. My boimy się realnego zagrożenia – podkreśla.

Zdaniem Anny w supermarketach lekceważy się prawa pracownika, koncentrując przede wszystkim na zarobku.

– Gwarantuję, że dyrekcje sklepów są nastawione tylko i wyłącznie na klienta, nie na ochronę pracownika. Jeżeli by się coś stało kasjerowi w związku z tym zagrożeniem, to jeszcze baliby się, że musieliby odszkodowanie płacić, chociaż związki zawodowe apelowały o zabezpieczenie pracownika – twierdzi Anna.

Warto zaznaczyć, że nie jest ona jedyną kasjerką, która czując zagrożenie, zwróciła się do redakcji. Swój mail za pośrednictwem formularza DziejeSię napisała też Renata.

"Pracuję w markecie. Co z nami, kasjerami? Czujemy się lekceważeni. Nikt o nas nie mówi. Mamy płyn do dezynfekcji rąk, ale to wszystko. Wprowadzono zakaz organizowania imprez zbiorowych, ale to, co się dzieje w marketach jest przemilczane. Prosimy o reakcję i nakaz używania masek i rękawiczek w ochronie kasjerów" – apelowała.

Obraz
© East News

Klienci czekali przed otwarciem sklepu

Sabina stawia na częste mycie rąk, a przy jej kasie stoi tubka żelu antybakteryjnego. Ma świadomość, że siedliskiem bakterii są także pieniądze.

– Najczęściej klienci płacą kartą, a jak płacą gotówką, to proszę, żeby kładli banknoty na ladę – podkreśla. – Wczoraj otwierałam sklep o godzinie 7 rano i jako pierwsza byłam na kasie. Gigantyczna kolejka była już o 7:30, a sprzedawcy obsługiwali wszystkie 6 kas, co normalnie nigdy nie zdarza się w tygodniu o tak wczesnej porze – opowiada Sabina.

Zakupy klientów były ogromne. Koszyki wypełniali przede wszystkimi produktami z długimi terminami ważności oraz środkami do higieny, takimi jak mydło czy papier toaletowy.

– Sklep jest otwarty od godziny 7 do 22. Wczoraj już o godzinie 11 klienci dopytywali się czy będzie jeszcze papier toaletowy, makarony, ryże oraz świeże mięso. Te produkty wyprzedały się w błyskawicznym tempie – twierdzi. – Z tego, co słyszałam przez słuchawki, kierowniczka zamawiała dodatkową dostawę wielu artykułów, z naciskiem na papier toaletowy. Biorę pod uwagę sytuację, w której pewnego dnia go zabraknie. Jest regularnie dowożony, ale jego ilość w magazynach się kończy – opowiada Sabina.

Gdy skończył się chleb, brali wafle ryżowe

Kasia pracuje w markecie, który ma prywatnego właściciela. Kasjerów nie obowiązują ścisłe zasady ostrożności. Co prawda zapewniono im podstawowe środki ochronne, ale nie każdy musi ich używać.

– Właściciel dał nam wolną rękę odnośnie używania rękawiczek. Jedni używają, inni nie. Dysponują nimi wedle uznania. To samo z żelami antybakteryjnymi, a maseczek nie mamy wcale – słyszymy. – Nie będę ukrywać, że się boję. Codziennie mam bliski kontakt z masą ludzi. Prawdę mówiąc nie wiem, jakie środki ostrożności powinno się wprowadzić. Czułabym się pewniej pracując w maseczce, ale wiem, że to też nie zagwarantuje stuprocentowej ochrony. Najlepiej byłoby zamknąć sklepy, jednak to niewykonalne. Ludzie przecież muszą coś jeść – dodaje Kasia.

Od czasu epidemii koronawirusa zmienił się charakter pracy kasjerki. Do sklepu przychodzą tłumy i do tego robią coraz większe zakupy.

– Boję się pojawiać w pracy, w której mam tak bliski kontakt z klientem. To niewielka miejscowość, około 10 tys. mieszkańców, a i tak wszystkim udziela się panika – mówi. – Problem jest również z asortymentem sklepu. Brakuje produktów sypkich, mydła, spirytusu. Dostawy mamy co dwa dni, a produkty świeże oraz mięso jest przywożone codziennie. Niestety, są braki w hurtowniach.

Chociaż wśród kasjerów narasta strach, zdaniem Kasi to nie panika jest ich problemem i rozmowy z psychologiem nie byłyby dla nich wystarczającym rozwiązaniem.

– Jest ciężko, ale myślę, że sobie poradzimy. Bardziej satysfakcjonowałyby nas dodatkowe osoby do pomocy w sklepie, z powodu wzmożonego ruchu. Wśród naszych klientów widać skrajne postawy. Jedni panikują i napychają koszyki wszystkim, co się da. Inni wyśmiewają ich zachowania – opowiada.

– W sytuacji kryzysowej ludzie robią gigantyczne zapasy. Przykładowo kupują o wiele więcej chleba niż zwykle. Sklep jest otwarty do 22, a wczoraj już o 13 skończył się chleb. Ludzie w zamian brali pieczywo chrupkie i wafle ryżowe. Je też wykupili. Nam kasjerom zadają dużo pytań. Czy będzie chleb, czy dowiozą sól. Trudno mi odpowiedzieć. Na dłuższą metę nie wiemy jak będzie – stwierdza Kasia.

Do sprawy odniosła się sieć sklepów Kaufland.

"Pragniemy podkreślić, że w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo naszych klientów oraz pracowników podjęliśmy dodatkowe środki ostrożności. Pracownicy wszystkich sklepów zostali poinformowani, jak powinni postępować na wypadek wystąpienia różnych scenariuszy oraz na bieżąco otrzymują informacje o aktualnej sytuacji. W sklepach zintensyfikowaliśmy regularne działania dotyczące czystości i dezynfekcji. W większości naszych sklepów można korzystać ze specjalnych stacji do odkażania i dezynfekcji z płynem dezynfekującym i nawilżanymi chusteczkami, pozwalającymi oczyścić dłonie lub przetrzeć uchwyt sklepowego wózka lub koszyka. Docelowo w najbliższym czasie stacje te będą dostępne we wszystkich marketach naszej sieci. Co więcej, stanowiska kasowe wyposażyliśmy w dozowniki ze środkiem do dezynfekcji, a klientów zachęcamy do płatności zbliżeniowych. Ponadto tymczasowo zawiesiliśmy możliwość sprzedaży produktów garmażeryjnych do pojemników własnych klientów oraz wstrzymaliśmy wszelkie degustacje promocyjne” – czytamy w oświadczeniu przesłanym redakcji WP Kobieta.

Oto oświadczenie Biedronki:
"Jako sieć w pełni postępujemy zgodnie z zaleceniami stosownych organów administracji publicznej. Naszych pracowników na bieżąco informujemy o tych zaleceniach za pomocą plakatów, wewnętrznych portali internetowych, czy już niebawem specjalnej infolinii. Zapewniamy im też żele dezynfekujące, a na zapleczach naszych sklepów od dawna są profesjonalne mydła, które mają właściwości dezynfekujące."

Reakcja Lidla:

"W odpowiedzi na pani pytanie chcielibyśmy poinformować, iż wśród pracowników prowadzimy wewnętrzną kampanię informacyjną, skoncentrowaną na profilaktyce – przypominamy wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i Głównego Inspektora Sanitarnego (GIS) oraz promujemy zasady higieny i procedury wewnętrzne, które wspierają zdrowie i bezpieczeństwo naszych pracowników. W tym tygodniu za pośrednictwem dodatkowych plakatów dla pracowników zwracamy ich uwagę na zasady higieny wyznaczone przez Głównego Inspektora Sanitarnego, które mówią m.in. o zachowaniu bezpiecznej odległości między ludźmi, stosowaniu zasad ochrony podczas kichania oraz kaszlu czy dokładnego mycia rąk.

W każdym naszym sklepie promujemy plakaty przygotowane przez Ministerstwo Zdrowia oraz NFZ dotyczące reagowania w aktualnej sytuacji epidemiologicznej, jak również w każdym sklepie i biurze Lidl Polska dostępne są środki do odkażania, płyny antybakteryjne oraz instrukcje prawidłowego mycia rąk. W sklepach emitowane są komunikaty głosowe zachęcające do płatności bezgotówkowych oraz przestrzegania zasad wspierających bezpieczeństwo naszych pracowników i klientów. Dla części naszych pracowników, którzy odpowiedzialni są za kwestie personalne firmy oraz wspieranie innych, zorganizowaliśmy szkolenia psychologiczne.

W związku z aktualną sytuacją przyjęliśmy, że naszą społeczną odpowiedzialnością jest zapewnienie możliwości dokonywania zakupów spożywczych przez klientów – dokładamy starań, aby było to stale możliwe. Chcielibyśmy poinformować, iż w ramach zarządzania ciągłością działania, firma Lidl Polska opracowała procedury zapewniające możliwość stałej, nieprzerwanej pracy centrów dystrybucyjnych i sklepów. Aktualnie dostępność artykułów spożywczych i przemysłowych niezmiennie odpowiada na bieżące potrzeby naszych klientów."

Wieczorem 13 marca, rząd zdecydował, że w ramach walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, wprowadzi zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (637)