Katarowi mówimy nie!

Przyszła jesień i zima, przyszedł katar. Katar zły, okropny i wkurzający. A rodzice zamiast głaskać po głowie i przytulać biedną Jadźkę, siłą wyciągają jej z nosa uciążliwą wydzielinę i nakłaniają do brania lekarstw. Niedobrzy rodzice, nieszczęśliwa Jadźka.

Obraz

Przyszła jesień i zima, przyszedł katar. Katar zły, okropny i wkurzający. A rodzice zamiast głaskać po głowie i przytulać biedną Jadźkę, siłą wyciągają jej z nosa uciążliwą wydzielinę i nakłaniają do brania lekarstw. Niedobrzy rodzice, nieszczęśliwa Jadźka.

Obraz

Choroba jest dla nas bardzo trudna. Jadwiga nie jest przyzwyczajona do kataru i kaszlu, nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się poważnie zainfekować. A teraz proszę – coś dziwnego leci jej cały czas z nosa, kaszel trzęsie jej małym ciałkiem i nie pozwala spać. Lekarstwa są okropne, a frida do nosa to już szczyt wszystkiego! Będę buntować się przed nią do końca choroby, nie pozwolę dobrowolnie zabierać mi moich gili z własnego nosa! - zdaje się mówić nam Iga, a my załamujemy ręce.

Dziecko w chorobie to takie trochę nie twoje dziecko. To znaczy twoje, ale niby jakieś inne. Z wiecznie uśmiechniętego malucha zmienia się w płaczliwego mamisynka (mamicórkę). Na każde pytanie odpowiada „nie”. Głodomór staje się niejadkiem. Zazwyczaj zasypia bez problemu, a teraz nagle nasze bobo ryczy wniebogłosy aż zmęczone padnie na poduszkę. W ciągu nocy też nie jest normalnie. Katar zatyka nos, Jadźka wkurza się nie na żarty i żąda wejścia do naszego małżeńskiego łoża. Zgadzamy się, bo po godzinie mamy już dość przerażających krzyków. Spanie we trójkę cieszy tylko nasze dziecko. Wywija nogami w każdą stronę, chodzi w nocy po łóżku i trzeba uważać, aby nie „bamsnęła” gdzieś głową o podłogę. Po chorobie czeka nas odzwyczajanie od wspólnego spania, czyi kolejne dwie nieprzespane noce. Ech.

Katar trwa już podejrzenie długo. Lekarz cały czas z uporem maniaka poleca sól morską do nosa i gilomat, czyli znaną wszystkim rodzicom niezastąpioną fridę. Do tego dochodzi trzy razy dziennie syrop i inne medykamenty. Przez pierwsze dni podawanie lekarstw mogło odbywać się jedynie przy pomocy lekkiej domowej przemocy. Tatka trzymał ręce płaczącego dziecka, a ja próbowałam wlewać w nią wszelkie zalecane płyny. Dramat, łzy i poczucie ogromnego dyskomfortu wykańczało nas trzy razy dziennie. Po kilku dniach, jak to zwykle bywa z nieprzewidywalną Jadźką, jakimś cudem zażywanie lekarstw przypadło jej do gustu i wszelkie formy siłowe zostały porzucone.

Iga nie tylko otwiera szeroko usta, ale sama przypomina nam co chwila, że po jedzeniu wypadałoby coś zażyć. W niewytłumaczalny dla nas sposób dziecko potrafi z wszystkiego czerpać źródło dobrej zabawy. A może po prostu jest urodzoną racjonalistką. Kiedy stwierdza, że nie ma sensu walczyć z rodzicami, bo i tak i tak wleją w nią odmierzoną porcję syropów i kropelek, kapituluje i poddaje się swojemu przeznaczeniu. Taka karma i już. Mamy tylko szczerą nadzieję, że nasza córa nie zostanie lekomanką. Na razie nieprzypilnowana już raz prawie dorwała się do otwartej butelki eurospalu i chciała pić syrop z gwinta.

Wszystko idzie ku dobremu. Z nosa już nie cieknie, ale przy każdym kichnięciu nos się… samooczyszcza. Jadźka zamiera w bezruchu, a my biegniemy po chusteczkę. Ćwiczyliśmy to tak często w ostatnich dniach, że robimy to niejako bezwiednie. Ostatnio przyszli nas odwiedzić znajomi. Siedzimy sobie wieczorem i pijemy wino, a tu nagle Aga kichnęła całkiem w stylu naszej córki. Odruchowo chciałam wstać i wytrzeć jej gile (które o dziwo nie pojawiły się pod nosem Agi). Pomyślałam sobie, że chyba ze mną nie jest najlepiej, ale okazało się, że i Głowa Rodziny przyswoił sobie podobne reakcje. – O, trzeba wytrzeć gile! Powiedział na głos, a nasi znajomi popatrzyli na nas jak na kosmitów. No cóż, będą mieli dzieci, zrozumieją.

Póki jest katar, życie utrudnia nam już tylko gilomat. Tego nie jest w stanie polubić. Ale lubi za to wyciągać gile wszystkim innym. Chodzi z wodą morską i udaje, że psika do nosa mi, tacie, babci, dziadkowi, Kłapouchowi i innym żywym lub nieżywym stworzeniom. Humor więc zdecydowanie się poprawił. Podobnie apetyt. Brzuszek wrócił do zwykłych, nieco zaokrąglonych rozmiarów. Nasza Jadźka wreszcie przypomina nasze kochane, prawie bezproblemowe dziecko. A już martwiliśmy się, że straciliśmy ją bezpowrotnie.

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Zmieniła swoje imię. "Jest to niemalże jedno kliknięcie"
Zmieniła swoje imię. "Jest to niemalże jedno kliknięcie"
Zachorowała na nowotwór. "Wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy"
Zachorowała na nowotwór. "Wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy"
Nosi najmodniejsze spodnie. Optycznie wysmuklają sylwetkę
Nosi najmodniejsze spodnie. Optycznie wysmuklają sylwetkę
Ma dom na hiszpańskiej wyspie. Zdradziła, jak żyje z mężem i synem
Ma dom na hiszpańskiej wyspie. Zdradziła, jak żyje z mężem i synem
Aktorkę brutalnie pobił partner. "Rehabilitacja do końca życia"
Aktorkę brutalnie pobił partner. "Rehabilitacja do końca życia"
Męczyły ją dwa objawy. Tak rak trzustki dawał o sobie znać
Męczyły ją dwa objawy. Tak rak trzustki dawał o sobie znać
Rozstała się po 17 latach. W śniadaniówce opowiedziała o rozwodzie
Rozstała się po 17 latach. W śniadaniówce opowiedziała o rozwodzie
Skończyła 49 lat. W latach 90. znali ją niemal wszyscy
Skończyła 49 lat. W latach 90. znali ją niemal wszyscy
Byli razem 11 lat. Mało kto wie, kim jest jego obecna żona
Byli razem 11 lat. Mało kto wie, kim jest jego obecna żona
Znajdują tam jaja. Te miejsca w domu mogą być wylęgarnią kleszy
Znajdują tam jaja. Te miejsca w domu mogą być wylęgarnią kleszy
Związała się z o 31 lat młodszym. Tak o nim mówiła
Związała się z o 31 lat młodszym. Tak o nim mówiła
Córka Samusionek wylądowała w domu dziecka. Taką mają dziś relację
Córka Samusionek wylądowała w domu dziecka. Taką mają dziś relację