Kiedy zbliżał się obłęd, śmierć była jak wyzwolenie. Czego się bała Virginia Woolf?
"Najdroższy, to pewne, znowu ogarnia mnie szaleństwo. Czuję, że nie możemy przejść razem przez ten straszny czas. I tym razem nie wyzdrowieję. Zaczynam słyszeć głosy i nie mogę się skoncentrować. Więc robię to, co wydaje się najbardziej odpowiednie". Tak żegnała się z mężem Virginia Woolf, jedna z największych pisarek, która prawie przez całe życie zmagała się z chorobą psychiczną.
Virginia Woolf popełniła samobójstwo 28 marca 1941 roku, na cel swojego ostatniego spaceru wybierając okoliczną rzekę Ouse. W domu zostawiła list pożegnalny do męża, Leonarda Woolfa. Zmęczona nawrotami choroby psychicznej, nie miała siły po raz kolejny podejmować z nią walki. Obciążyła kieszenie płaszcza kamieniami i weszła do wody. Jej ciało zostało znalezione niecały miesiąc później.
Zwierzę w klatce
Urodziła się 25 stycznia 1882 roku w Londynie. Jej ojciec, Leslie Stephen, był znanym pisarzem, krytykiem literackim, historykiem i filozofem. Zarówno dla niego, jak i dla matki Virginii, było to drugie małżeństwo. Obydwoje mieli już dzieci, a wkrótce urodziła im się czwórka kolejnych: Vanessa, Thoby, Virginia i Adriana. Wszyscy mieszkali w dużym wiktoriańskim domu z dobrze wyposażoną biblioteką, która stała się podstawą edukacji młodej Virginii. W przeciwieństwie do swoich braci, nigdy nie została wysłana do szkoły ani na studia.
Jej matka, Julia Stephen, umarła na grypę, kiedy Virginia miała 13 lat. Wrażliwa nastolatka przeżyła to bardzo głęboko – podobno wtedy po raz pierwszy zaczęła słyszeć głosy, które nękały ją do końca życia. Ojciec nie pomógł jej uporać się z cierpieniem – był za bardzo skupiony na sobie. Virginia wspominała go jako tyrana, skoncentrowanego na własnej pracy, egoistycznego i surowego wobec dzieci. We własnym domu rodzinnym czuła się jak zwierzę uwięzione w klatce. Przetrwała dzięki bliskiej przyjaźni ze starszą siostrą Vanessą, przyszłą malarką.
Jednak nie tylko chłód ojca odbił się na jej dorosłym życiu. Podobnie jak Vanessa, Virginia była molestowana seksualnie przez swoich przyrodnich braci George'a i Geralda. Pisała o tym później: „Wciąż drżę ze wstydu na myśl o moim przyrodnim bracie, który postawił mnie na półce, gdy miałam sześć lat, i dotykał moje intymne miejsca”. Uważała, że zepsuli jej życie już na samym początku.
Bloomsbury Group
Po śmierci ojca Virginia i Vanessa oddzieliły się od George'a i Geralda. Sprzedały rodzinną rezydencję i razem z braćmi Thobym i Adrianem kupiły dom w niemodnej wówczas dzielnicy Bloomsbury. W tym roku Virginia zaczęła pisać swoje pierwsze recenzje i rozpoczęła intensywne życie towarzyskie. W ich domu w każdy piątek odbywały się spotkania, podczas których rozmawiano o sztuce, literaturze, polityce i sprawach związanych seksualnością. Uczestniczyli w nich znajomi rodzeństwa Stephenów, do których należali błyskotliwi intelektualiści, pisarze i artyści. Roztrząsali filozoficzne zagadnienia i wdawali się w (często homoseksualne) romanse. Chociaż nie stanowili formalnego stowarzyszenia, w historii zapisali się jako Bloomsbury Group.
Jednym z członków był Leonard Woolf, teoretyk polityczny i pisarz z Cambridge. To do niego Virginia napisała swój ostatni list w życiu. Żyli w małżeństwie przez 29 lat, dużą część tego czasu prowadząc domowego wydawnictwo. Byli zgodni i łączyła ich głęboka więź intelektualna, która jednak nie szła w parze z pożądaniem. Virginia, której oziębłość można było częściowo tłumaczyć traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa, była bardziej zainteresowana kobietami. Mówiła Leonardowi wprost, że nie czuje do niego pociągu.
Mimo tego, trwali przy sobie nawet w najgorszych chwilach. Virginia starała się być dobrą żoną - wiadomo, że po ślubie zapisała się na lekcje gotowania. Podobno testując nowe umiejętności, przypadkowo zapiekła swoją obrączkę w puddingu.
Ptaki śpiewające po grecku
Tuż po śmierci ojca Virginia próbowała się zabić po raz pierwszy, skacząc z okna. Druga próba samobójcza miała miejsce już w czasie małżeństwa z Leonardem, po długim epizodzie depresyjnym. Tym razem połknęła Veronal. Często nękały ją urojenia, które przybierały absurdalną formę - na przykład króla Edwarda VII, który chował się w krzakach i wykrzykiwał nieprzyzwoite słowa. Słyszała też ptaki śpiewające po grecku (w jej powieści „Pani Dalloway” na takie samo złudzenie cierpi poeta Septimus). Kiedy czuła zbliżający się obłęd, śmierć jawiła się jej jako wyzwolenie.
Po próbach samobójczych, była hospitalizowana. Wielokrotnie spotykała się też z lekarzami, którzy proponowali różne metody kuracji. Nie miała o nich najlepszego zdania i trudno się temu dziwić. Psychiatra George Savage uważał, że przyczyną jej problemów nerwowych jest ognisko zakażenia mieszczące się w korzeniach zębów. Była to popularna teoria wśród lekarzy w latach dwudziestych XX wieku. Chcąc uleczyć Virginię, wyrwał jej trzy zęby.
Widmo samobójstwa ciążyło na życiu Virginii również w innym kontekście. W czasie II wojny światowej, Virginia i Leonard znaleźli na czarnych listach gestapo. W razie inwazji, chcieli zatruć się spalinami samochodowymi w garażu. W tym celu trzymali u siebie zaoszczędzony kanister benzyny.
Leonard przeżył wojnę i przez wiele lat nie mógł pogodzić się ze stratą Virginii. Podobno po jej śmierci nadal wypatrywał jej sylwetki w ogrodzie, chociaż dobrze wiedział, że jej tam nie zobaczy. Jej prochy pochował na podwórku, pod dwoma wiązami, które nazywali Virginią i Leonardem.