Kinga Rusin: napompowana syrena czy eteryczna nimfa?
Nie traćmy nastroju, mimo, że wakacje na półmetku. Ja nie tracę. Żeby przedłużyć ten przyjemny stan sprawdzę w jakiej formie jest wakacyjny, modowy styl Kingi Rusin i Julii Pietruchy.
06.08.2012 | aktual.: 06.08.2012 11:50
Nie traćmy nastroju, mimo, że wakacje na półmetku. Ja nie tracę. Żeby przedłużyć ten przyjemny stan sprawdzę, w jakiej formie jest wakacyjny, modowy styl Kingi Rusin i Julii Pietruchy.
Kinga Rusin cieszy się szczególnym zainteresowaniem plotkarskich mediów. Wiemy to nie od dziś. Co rusz pojawia się na okładkach pism oraz na portalach zajmujących się życiem gwiazd. Lubimy czytać o tym, co gwiazdy zjadły, gdzie i z kim. Co właśnie kupiły, w co się ubrały i ile to kosztowało. No właśnie! Sprawdźmy więc, co pani Kinga zakłada na siebie w czasie wakacji. Czy może być wzorem dla innych kobiet? Moim zdaniem tak. Biało-szara sukienka do ziemi prezentuje się naprawdę świetnie. Prostota sukienki jest zachwycająca.
Podział na jasną górę i ciemny dół sprawdza się idealnie. Sylwetka nabiera lekkości. Bardzo dobrze wygląda ten biały, cienki pasek w talii, który delikatnie wysubtelnia proporcje. Sukienka ma uniwersalny, ponadczasowy charakter. W zależności od dobranych dodatków, może być albo bardziej dzienna, albo wieczorowa. Również kolorystyka jest neutralna i pasuje do wielu okazji. Mnie urzekły rzymskie sandały i wianek na głowie. Jest iście wakacyjnie, ale też eterycznie i bardzo kobieco. Niestety, tego samego zachwytu zabrakło przy kolejnej stylizacji. Już zupełnie innej, bardziej wieczorowej. Wieczorowej, ale nie do końca udanej. Jak wiadomo, glamour i czerwony dywan to przede wszystkim cekiny, błysk i długości do samej ziemi. Nie inaczej jest i tym razem. Jednak srebrna suknia z matowych cekinów nie prezentuje się zbyt ciekawie. Jedyną ciekawość, jaką wzbudza jest to, czy... prezenterka telewizyjna nie jest czasem w ciąży. Kreacja miała robić wrażenie. Niestety konstrukcja, a raczej jej brak, psują elegancki
efekt.
Szczypanki w dekolcie i w talii są naiwne. Może jedna w okolicy dekoltu nie wyglądałaby źle, ale dwie to już za wiele. Poza tym materiał opina się zbyt mocno na sylwetce. Zbyt mocno też błyszczy. To połączenie powoduje, że nasza gwiazda wygląda jakby była napompowana. Nie podobają mi się też buty z odkrytym palcem. Nie w tej stylizacji. I mimo, że fryzura i makijaż są piękne, to jednak stylizacja pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze więcej do życzenia pozostawia styl w jakim się wystroiła, a raczej przebrała, Julia Pietrucha. Młoda aktorka ma ewidentny kłopot ze stylem. Parę razy zaliczyła już wpadkę modową. Ale jak już zdążyliśmy się przekonać, nic sobie z tego nie robi. A szkoda. Bo jest piękna i ma warunki, żeby wyglądać powalająco. Ale trzeba chcieć. A tym razem chyba się nie chciało albo chciało za bardzo i się przedobrzyło.
Stylizacja na pasterkę rodem z domku na prerii jest wysoce przekombinowana. Dziwna forma wzorzystej sukienki deformuje sylwetkę aktorki. Graficzne podziały potęgują dziwaczny charakter tej niefortunnej stylizacji. Podobnie jak białe paski w talii. Wszystko jest jakieś takie „od sasa do lasa”. Wszystkiego jest tutaj za dużo. Niby odsłonięte ramiona, ale szerokie i ciężkie rękawy. Pionowe i poziome podziały tworzą estetyczny chaos. To, co podoba mi się, to fryzura i delikatny makijaż Julii. Przypomina mi trochę modelki z żurnala niemieckiego z lat siedemdziesiątych. Chyba staję się sentymentalny. Ale nie może być aż tak źle i tylko źle. Zdarzają się przebłyski dobrego. I w tym przypadku czasem coś może się udać. Czy chcący, czy niechcący, to nie ma znaczenia. Liczy się efekt, a ten jest tym razem bardzo zadowalający. Młoda aktorka rzeczywiście wygląda młodo, adekwatnie do swojego wieku. Wygląda też atrakcyjnie. Długie blond włosy dodają jej młodzieńczej świeżości. Ta fryzura idealnie komponuje się z dziewczęcą
sukienką.
Generalnie taki styl - "baby doll" - jest dyskusyjny, nie każdemu pasuje, ale w przypadku Julii wygląda smacznie. Różowa sukienka do kolan jest grzeczna i elegancka. Krótki rękaw i brak dekoltu potęgują wrażenie infantylności. Ale to kompletnie nie przeszkadza. Całość prezentuje się naprawdę dobrze. Osobiście nie przepadam za doczepianymi do sukienek kwiatami czy kokardami, ale również i to się broni. Czarna kokarda pod biustem dodaje charakteru. Duży plus za małą, czarną kopertówkę. Jest młodo, świeżo i bardzo przyjemnie. Podpis pod zdjęciem: Infantylny styl nie zawsze musi być kiczowaty.