Kobieta z kuferkiem
Kiedy zamieniała pracę w poważnej korporacji na robienie makijaży, wielu wątpiło w jej zdrowy rozsądek. „Teraz albo nigdy”, „szczęście jest w zasięgu ręki” to w przypadku Alicji Staszewskiej-Witek nie są frazesy. Przekonuje o tym w rozmowie z Ewa Kaletą.
26.08.2016 | aktual.: 06.09.2016 09:49
Odejść z korporacji i otworzyć swój biznes to marzenie wielu kobiet. Zamieniłaś pracę w banku na…
Porzuciłam „biurowy uniform” na rzecz pasji, którą traktowałam czysto hobbystycznie, a z której uczyniłam swój obecny zawód. Od dwóch lat pracuję jako makijażystka. Wizaż przyniósł mi spełnienie i niesamowitą satysfakcję.
Co cię pchnęło do tej decyzji? Jak opanowałaś strach, że ci się nie uda? *
Po siedmiu latach pracy w dużej korporacji, gdzie nie do końca czułam się szczęśliwa, los sprawił, że stanęłam przed wyborem „co dalej”? Kolejny raz planując swoją zawodową przyszłość, dojrzałam do zmiany. Chciałam żyć w świecie pozytywnych wrażeń i przede wszystkim w zgodzie ze sobą. Postanowiłam zaryzykować i tym razem podążyć za głosem swojego serca. Od początku mocno wierzyłam w to, że mi się uda.
*Masz naturę buntowniczki? Miałaś wsparcie rodziny, przyjaciół? *
Potrzebowałam zmiany i byłam bardzo zdeterminowana w realizacji swojego marzenia. Dla wielu osób z mojego otoczenia porzucenie stabilnej pracy z regularną pensją na koncie i ze wszystkimi atrybutami, które wiążą się z korporacyjnym lifestylem, było dużym zaskoczeniem. Nie wierzyli, że można utrzymać się z „biegania z kuferkiem”, uznali, że to całe malowanie to tylko chwilowa fanaberia. Tymczasem im mniej we mnie wierzono, tym bardziej chciałam udowodnić, że odniosę swój mały sukces. Ogromnym wsparciem w chwilach zwątpienia byli dla mnie mój mąż i najbliżsi przyjaciele, dali mi siłę do stawiania czoła przeciwnościom.
*Pamiętasz dzień kiedy poszłaś do pracy i złożyłaś wymówienie?
W moim przypadku była to restrukturyzacja, zlikwidowano moje stanowisko pracy. Dzień, w którym dostałam wypowiedzenie umowy był pełen emocji, ale wiedziałam też, że to dobry czas, aby zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Być może, gdyby nie ta sytuacja nie miałabym odwagi, aż tak zmienić swojego życia. To był impuls. Teraz albo nigdy.
Na początku nowego biznesu było trudno? Od razu miałaś pomysł, co robić i jak? *
Wiedziałam na pewno, że chcę mieć własną działalność i że będzie ona związana z wizażem. Pieniądze z odprawy zainwestowałam w kursy i profesjonalne kosmetyki. Dotychczas byłam samoukiem, zawsze chętnie, z dobrym skutkiem, robiłam makijaże na wielkie wyjścia znajomym i rodzinie. Po kursach złapałam jeszcze większego bakcyla i byłam przekonana o słuszności mojego wyboru. Początki nie były łatwe. W Warszawie, gdzie mieszkam, jest duża konkurencja w branży. Trzeba być naprawdę dobrym, żeby się wybić. Zaczynałam od współpracy z salonami fryzjerskimi i kosmetycznymi, z czasem klientki zaczęły mnie polecać. Swoje portfolio budowałam, robiąc makijaże do sesji zdjęciowych w ramach „time for photos”, czyli tych darmowych. Starałam się bywać w miejscach związanych z branżą: eventy kosmetyczne, targi ślubne itp. Myślę, że mam szczęście do dobrych ludzi, na nowej drodze spotkałam wspaniale osoby które bardzo mi pomogły. Nazywam ich swoimi aniołami. Jedno jest pewne. Aby zapracować sobie na pozycję i móc odcinać kupony, trzeba włożyć w swoją pracę dużo serca, czasu i zaangażowania. Jeśli dodatkowo uwielbiasz to, co robisz i sprawia ci to wielką przyjemność, to musi się udać! Dziś jestem tu, gdzie chciałam być i spełniam swoje marzenia, tworząc piękno. W swoim dotychczasowym dorobku mam kampanie wizerunkowe, publikacje w czasopismach, sesje fotograficzne z profesjonalnymi fotografami i modelkami. Jestem laureatką projektu „Artysta Roku” branżowej gazety „Make-Up Trendy” w dwóch kategoriach: „Krok po kroku” i „Debiut Roku”. Odpowiadałam za wizaż przy produkcjach realizowanych przez ZPR MEDIA i Mangusta Film. Obecnie wspieram team wizażystów na planie nowego talent show dla TVP. Stale rozszerzam swoje kompetencje, jestem otwarta na nowe wizje wciąż szukając inspiracji i wyzwań.
*Pamiętasz najtrudniejszy dzień w tym całym procesie zmian?
Jestem z natury niecierpliwą osobą i chyba najtrudniejszy był dla mnie czas, kiedy telefon milczał i zleceń było naprawdę niewiele. Chciałam, żeby efekty przychodziły od razu, a ich brak powodował zawód i tłumił radość z realizacji zamierzonych celów. Dziś wiem, że niezwykle istotną i pozytywną cechą prowadzącego własny biznes jest właśnie cierpliwość. W tworzeniu naszego wizerunku sprawdza się przysłowie „nie od razu Rzym zbudowano”. W jeden dzień nie staniemy się ekspertami w naszej branży, do których klienci będą walić drzwiami i oknami. Tutaj potrzebna jest systematyczność i konsekwencja. A w drodze do spełnienia naszych wielkich celów naprawdę nie warto się poddawać, bo jeśli wkładamy w nie nasze serce, to nie może się nie udać.
Co byś doradziła tym wszystkim kobietom, które budzą się co rano z myślą, że chcą rzucić korpo i zacząć żyć?
Każdy czas jest dobry na zmiany, nie ma innych barier niż te, które sami ustanawiamy. Szczęście jest w zasięgu ręku i tylko od nas samych zależy, kiedy po nie sięgniemy. Wystarczy przewartościować swoje życie, swoje cele i dążenia, odnaleźć siebie, a determinacja w dążeniu do celu pozwoli zrealizować najśmielsze marzenia.