Kobiety z żelaza, czyli polskie triathlonistki
07.09.2015 15:44, aktual.: 26.09.2018 12:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tylko 40 proc. Polaków podejmuje regularnie jakąkolwiek aktywność fizyczną. Czasami jest to tylko przejażdżka rowerem raz w miesiącu. Ale one trenują naprawdę intensywnie – i to trzy sporty naraz! Triathlonistki to prawdziwe kobiety z żelaza.
Tylko 40 proc. Polaków podejmuje regularnie jakąkolwiek aktywność fizyczną. Czasami jest to tylko przejażdżka rowerem raz w miesiącu. Ale one trenują naprawdę intensywnie - i to trzy sporty naraz! Triathlonistki to prawdziwe kobiety z żelaza.
Jak głosi legenda, triathlon powstał, gdy spotkali się biegacz, pływak i kolarz, którzy postanowili połączyć znane sobie dyscypliny w jedną. Już w latach dwudziestych ubiegłego wieku we Francji sportowcy rywalizowali biegając, pływając i jeżdżąc na rowerze, ale dopiero w 1974 roku w amerykańskim San Diego po raz pierwszy zorganizowano oficjalne zawody.
Już 15 lat później triathlon stał się dyscypliną olimpijską. Na igrzyskach zawodnicy rywalizują płynąc 1,5 km, pokonując na rowerze 40 km i biegając na 10 km. Są tacy, którzy ścigają się na najtrudniejszym dystansie zwanym Ironman, którego ukończenie wymaga przepłynięcia 3,8 km, przejechania 180 km rowerem i przebiegnięcia maratonu. Prawdziwy sport ekstremalny.
Chcieć to móc
Nawet najkrótszy, spinterski dystans, wymaga dużo siły, umiejętności i wytrzymałości. Oczywiście, można spróbować startu zaraz po wstaniu z kanapy, ale triathloniści to zawzięci ludzie - trenują tyle, by maksymalnie śrubować swoje wyniki. Ania Walaugo z Olsztyna i Kasia Włodarczyk z Poznania to kobiety, które pokochały triathlon. A jak wiadomo, każda miłość wymaga poświęceń.
- Kobiet w tri (tak w skrócie mówi się o triathlonie - przyp. red) jest mało, bo wymaga on dużego poświęcenia i czasu – zauważa Kasia, która ma już na swoim koncie kilka startów. - Dla mnie osobiście najtrudniejszą rzeczą jest wygospodarowanie czasu na treningi. Przy dwójce dzieci i trenującym mężu trzeba się nieźle nagimnastykować, by móc iść poćwiczyć przy jednoczesnym zachowaniu odpowiednich priorytetów.
Potwierdza to Ania, która niedawno zadebiutowała w triathlonie w sztafecie (jechała rowerem). - Ten sport pochłania sporo czasu. Pracującej, prowadzącej dom i wychowującej dziecko kobiecie sprawia to czasami trudność - mówi początkująca triathlonistka. - Jednak wydaje mi się, że wszystko jest możliwe do pogodzenia, trzeba tylko chcieć. Dla chcącego nic trudnego, więc Kasia swoje treningi pływackie odbywa dopiero po godzinie 21, a Ania podłącza się do treningów męża, który też „zachorował na tri”.
Ekstremalny lek na nudę
Triathlon rozprzestrzenia się w tempie epidemii. Lekko znudzeni monotonią treningów biegacze, pływacy i rowerzyści dzięki niemu znów odnajdują radość z uprawiania sportu i startów w zawodach. Swoich sił w tri próbuje wielu celebrytów: Tomasz Karolak, Łukasz Grass czy Maciej Dowbor. W zeszłym roku ambasadorkami jednej z triathlonowych imprez były Małgorzata Foremniak, Katarzyna Glinka i Karolina Gorczyca. Ta pierwsza ze względu na kontuzję nie wystartowała jednak w zawodach, które ukończyły młodsze koleżanki.
- Po trudnych, nie ukrywam, kilku miesiącach przygotowań, mogę stwierdzić, że triathlon stał się moim narkotykiem - mówiła jeszcze przed zrezygnowaniem ze startu Foremniak. - Wyczerpujące treningi dają siłę, moc wewnętrzną, pomagają w codziennych zajęciach. Czuję, że zmienia się u mnie wszystko, moje ciało, psychika, nastawienie do życia - dodała.
Kasia Włodarczyk, w internecie znana jako Biegająca Matka, żartuje, że w triathlonie najbardziej podobają jej się… mężczyźni, bo „są lepiej zbudowani niż biegacze”. A na serio dodaje: Cały czas zadziwia mnie, jak moje ciało reaguje na tak duży wysiłek, a jeszcze bardziej zadziwia mnie moja głowa, która z sygnałami ciała usilnie stara się walczyć. Dzięki temu mogę przesuwać granice swojej wytrzymałości - mówi.
Kiedy w zeszłym roku Kasia uczyła się pływać, nie wyobrażała sobie siebie pokonującej więcej niż 25 metrów kraulem, w dodatku na otwartej wodzie. Teraz tym stylem mogłaby przepłynąć kilka kilometrów.
- W triathlonie najbardziej pociąga mnie zmienność tempa, różnorodność dyscyplin. Choć wszystko rozgrywa się w ramach jednych zawodów, to można się wykazać aż w trzech dyscyplinach - mówi Ania, która przed tri była zapaloną biegaczką i ukończyła kilka kursów dla instruktorek fitness.
- Wszystko dzieje się bardzo szybko, jest adrenalina i endorfiny. Liczne treningi, często dwa razy w ciągu dnia, wpływają pozytywnie na nasze ciało i umysł. Paradoksalnie mamy więcej energii i łatwiej pokonujemy codzienne przeszkody. Można rozładować napięcie z dnia codziennego i uspokoić umysł. W triathlonie kształtuje się przede wszystkim charakter, wolę walki i wiarę w siebie.
Sport nie dla kobiet?
Jest wielu fanów kobiecego triathlonu, ale i przeciwników. Wielu z niedowierzaniem kręci głowami, obserwując zmagania kobiet w tej dyscyplinie. „Przecież to sport dla twardzieli. Gdzie tu się pchają delikatne kobiety?” - mówią.
- Kobiety w obcisłych piankach, a później w fajnych, przylegających trisuitach na rowerze i podczas biegu… No nie wiem, czy ten sport jest taki mało kobiecy - śmieje się Kasia. Badania dowodzą, że panie, choć z wynikami sportowymi mężczyzn równać się nie mogą, są bardziej wytrzymałe na ból, który jest nieodłącznym elementem triathlonu.
- Jesteśmy bardziej wytrzymałe, twardsze - potwierdza Ulrike Fuhrmann, Niemka od 19 lat mieszkająca w Polsce. W 2009 roku była szósta w triathlonowych mistrzostwach świata na Hawajach. - Z radością obserwuję, że na starcie staje obok mnie coraz więcej Polek. Kiedy 10 lat temu po raz pierwszy wzięłam udział w mistrzostwach Polski, było nas 150 osób, w tym tylko trzy kobiety.
Na jednego triathlonistę przypada w Polsce na razie tylko jedna zawodniczka, ale zmiana proporcji to kwestia czasu.
Paulina Lipka/(pl)/(kg), WP Kobieta