Kobiety z żelaza, czyli polskie triathlonistki
Tylko 40 proc. Polaków podejmuje regularnie jakąkolwiek aktywność fizyczną. Czasami jest to tylko przejażdżka rowerem raz w miesiącu. Ale one trenują naprawdę intensywnie – i to trzy sporty naraz! Triathlonistki to prawdziwe kobiety z żelaza.
Tylko 40 proc. Polaków podejmuje regularnie jakąkolwiek aktywność fizyczną. Czasami jest to tylko przejażdżka rowerem raz w miesiącu. Ale one trenują naprawdę intensywnie - i to trzy sporty naraz! Triathlonistki to prawdziwe kobiety z żelaza.
Jak głosi legenda, triathlon powstał, gdy spotkali się biegacz, pływak i kolarz, którzy postanowili połączyć znane sobie dyscypliny w jedną. Już w latach dwudziestych ubiegłego wieku we Francji sportowcy rywalizowali biegając, pływając i jeżdżąc na rowerze, ale dopiero w 1974 roku w amerykańskim San Diego po raz pierwszy zorganizowano oficjalne zawody.
Już 15 lat później triathlon stał się dyscypliną olimpijską. Na igrzyskach zawodnicy rywalizują płynąc 1,5 km, pokonując na rowerze 40 km i biegając na 10 km. Są tacy, którzy ścigają się na najtrudniejszym dystansie zwanym Ironman, którego ukończenie wymaga przepłynięcia 3,8 km, przejechania 180 km rowerem i przebiegnięcia maratonu. Prawdziwy sport ekstremalny.
Chcieć to móc
Nawet najkrótszy, spinterski dystans, wymaga dużo siły, umiejętności i wytrzymałości. Oczywiście, można spróbować startu zaraz po wstaniu z kanapy, ale triathloniści to zawzięci ludzie - trenują tyle, by maksymalnie śrubować swoje wyniki. Ania Walaugo z Olsztyna i Kasia Włodarczyk z Poznania to kobiety, które pokochały triathlon. A jak wiadomo, każda miłość wymaga poświęceń.
- Kobiet w tri (tak w skrócie mówi się o triathlonie - przyp. red) jest mało, bo wymaga on dużego poświęcenia i czasu – zauważa Kasia, która ma już na swoim koncie kilka startów. - Dla mnie osobiście najtrudniejszą rzeczą jest wygospodarowanie czasu na treningi. Przy dwójce dzieci i trenującym mężu trzeba się nieźle nagimnastykować, by móc iść poćwiczyć przy jednoczesnym zachowaniu odpowiednich priorytetów.
Potwierdza to Ania, która niedawno zadebiutowała w triathlonie w sztafecie (jechała rowerem). - Ten sport pochłania sporo czasu. Pracującej, prowadzącej dom i wychowującej dziecko kobiecie sprawia to czasami trudność - mówi początkująca triathlonistka. - Jednak wydaje mi się, że wszystko jest możliwe do pogodzenia, trzeba tylko chcieć. Dla chcącego nic trudnego, więc Kasia swoje treningi pływackie odbywa dopiero po godzinie 21, a Ania podłącza się do treningów męża, który też „zachorował na tri”.
Ekstremalny lek na nudę
Triathlon rozprzestrzenia się w tempie epidemii. Lekko znudzeni monotonią treningów biegacze, pływacy i rowerzyści dzięki niemu znów odnajdują radość z uprawiania sportu i startów w zawodach. Swoich sił w tri próbuje wielu celebrytów: Tomasz Karolak, Łukasz Grass czy Maciej Dowbor. W zeszłym roku ambasadorkami jednej z triathlonowych imprez były Małgorzata Foremniak, Katarzyna Glinka i Karolina Gorczyca. Ta pierwsza ze względu na kontuzję nie wystartowała jednak w zawodach, które ukończyły młodsze koleżanki.
- Po trudnych, nie ukrywam, kilku miesiącach przygotowań, mogę stwierdzić, że triathlon stał się moim narkotykiem - mówiła jeszcze przed zrezygnowaniem ze startu Foremniak. - Wyczerpujące treningi dają siłę, moc wewnętrzną, pomagają w codziennych zajęciach. Czuję, że zmienia się u mnie wszystko, moje ciało, psychika, nastawienie do życia - dodała.
Kasia Włodarczyk, w internecie znana jako Biegająca Matka, żartuje, że w triathlonie najbardziej podobają jej się… mężczyźni, bo „są lepiej zbudowani niż biegacze”. A na serio dodaje: Cały czas zadziwia mnie, jak moje ciało reaguje na tak duży wysiłek, a jeszcze bardziej zadziwia mnie moja głowa, która z sygnałami ciała usilnie stara się walczyć. Dzięki temu mogę przesuwać granice swojej wytrzymałości - mówi.
Kiedy w zeszłym roku Kasia uczyła się pływać, nie wyobrażała sobie siebie pokonującej więcej niż 25 metrów kraulem, w dodatku na otwartej wodzie. Teraz tym stylem mogłaby przepłynąć kilka kilometrów.
- W triathlonie najbardziej pociąga mnie zmienność tempa, różnorodność dyscyplin. Choć wszystko rozgrywa się w ramach jednych zawodów, to można się wykazać aż w trzech dyscyplinach - mówi Ania, która przed tri była zapaloną biegaczką i ukończyła kilka kursów dla instruktorek fitness.
- Wszystko dzieje się bardzo szybko, jest adrenalina i endorfiny. Liczne treningi, często dwa razy w ciągu dnia, wpływają pozytywnie na nasze ciało i umysł. Paradoksalnie mamy więcej energii i łatwiej pokonujemy codzienne przeszkody. Można rozładować napięcie z dnia codziennego i uspokoić umysł. W triathlonie kształtuje się przede wszystkim charakter, wolę walki i wiarę w siebie.
Sport nie dla kobiet?
Jest wielu fanów kobiecego triathlonu, ale i przeciwników. Wielu z niedowierzaniem kręci głowami, obserwując zmagania kobiet w tej dyscyplinie. „Przecież to sport dla twardzieli. Gdzie tu się pchają delikatne kobiety?” - mówią.
- Kobiety w obcisłych piankach, a później w fajnych, przylegających trisuitach na rowerze i podczas biegu… No nie wiem, czy ten sport jest taki mało kobiecy - śmieje się Kasia. Badania dowodzą, że panie, choć z wynikami sportowymi mężczyzn równać się nie mogą, są bardziej wytrzymałe na ból, który jest nieodłącznym elementem triathlonu.
- Jesteśmy bardziej wytrzymałe, twardsze - potwierdza Ulrike Fuhrmann, Niemka od 19 lat mieszkająca w Polsce. W 2009 roku była szósta w triathlonowych mistrzostwach świata na Hawajach. - Z radością obserwuję, że na starcie staje obok mnie coraz więcej Polek. Kiedy 10 lat temu po raz pierwszy wzięłam udział w mistrzostwach Polski, było nas 150 osób, w tym tylko trzy kobiety.
Na jednego triathlonistę przypada w Polsce na razie tylko jedna zawodniczka, ale zmiana proporcji to kwestia czasu.
Paulina Lipka/(pl)/(kg), WP Kobieta