Koronawirus w Polsce. Anna pomaga najuboższym i chce uratować niezwykłą restaurację
Anna Bocheńska prowadzi w stolicy restaurację, w której jada się w ciemności, a kelnerami są osoby niewidome. Kiedy koronawirus zaczął rozprzestrzeniać się w Polsce, błyskawicznie zamknęła lokal i przekształciła go w miejsce, w którym kucharze przygotowują posiłki dla najuboższych warszawiaków. Z dnia na dzień rośnie zapotrzebowanie na obiady.
Anna musiała dziś odmówić przygotowania 40 posiłków ze względu na brak środków. Nie chce, aby sytuacja się powtórzyła, więc utworzyła zbiórkę społeczną "Posiłki kryzysowe - Warszawa". Osoby potrzebujące już ją znają – kobieta prowadzi restaurację, ale działa również w Fundacji "Człowiek w Potrzebie".
– U naszych podopiecznych było źle, ale w czasie koronawirusa zaczęło być tragicznie. Telefony i maile z prośbą o wsparcie zaczęły przybierać na sile – mówi Anna w rozmowie z WP Kobieta. Zaznacza, że to był moment, w którym podjęła decyzję o zorganizowaniu "posiłków kryzysowych" i utworzeniu zbiórki. Do tej pory udało się zebrać 23 tys. zł.
"Dziś wyjeżdża 90 obiadów"
Weryfikacja beneficjentów prowadzona jest przez pracownika socjalnego Fundacji pomocy rodzinie "Człowiek w potrzebie". – W tej chwili wystarczy nam pieniędzy na około 500 posiłków, czyli 6 dni funkcjonowania. Dzisiaj wyjeżdża 90 obiadów. W poniedziałek zgłosiła się do nas Powiślańska Fundacja Społeczna po dodatkowe 50 posiłków. Musieliśmy odmówić, byliśmy w stanie wziąć tylko 10 – podsumowuje Anna i prosi o wpłaty na rzecz utworzonej przez siebie zbiórki.
Podkreśla, że jedzenie przygotowywane jest w niezwykłym miejscu – w warszawskiej restauracji Different, prowadzonej przez osoby niewidome i słabowidzące. Aby to miejsce mogło po kryzysie związanym z koronawirusem dalej funkcjonować, część kwoty z każdego posiłku Anna przeznaczana na opłatę mediów i czynszu. – Możemy tak zadziałać, ponieważ do rozwożenia posiłków zgłosili się wolontariusze, wcześniej mieli to robić wynajęci kierowcy – tłumaczy.
Wspierając najuboższych, można jednocześnie uratować miejsce pełne pasji, w którym drugie życie otrzymali m.in. Marek, Wioletta i Anna – niewidomi pracownicy Different.
"Wprowadzamy gości w ciemność"
– Szefowa wpadła na genialny pomysł. Obecnie, gdy restauracja jest zamknięta, nasi kucharze produkują posiłki dla osób starszych, bardzo ubogich. Codziennie po kilkadziesiąt obiadów staramy się przygotować – mówi nam Marek Ptasiński, kelner z restauracji Different.
Marek w wyniku powikłań cukrzycowych stracił wzrok. Wcześniej pracował w renomowanych hotelach jako kelner. Po tym, jak przestał widzieć, zatrudnił się w telemarketingu. Dopiero powrót do wyuczonego zawodu dał mu poczucie spełnienia. – Jestem cały czas w kontakcie z ludźmi. Praca daje mi satysfakcję, również finansową. W pewnym sensie to jest rehabilitacja – mówi Marek.
Mężczyzna liczy, że po dobrowolnej kwarantannie wróci do swoich obowiązków. Aktualnie dzwoni do stałych klientów i informuje o akcji "Kryzysowy posiłek". – To jest piękne, że my też możemy komuś pomóc – podkreśla. – Wiele osób oferuje wsparcie – dodaje.
Wioletta, kelnerka w Different, zastanawia się natomiast, czy po kryzysie będzie do czego wracać. Jakiś czas temu wyrwała się z pracy "na słuchawce" i nowe wyzwanie daje jej ogromną przyjemność. Nie chce tego tracić. – W restauracji wprowadzamy gości w ciemność. Opowiadamy, co się znajduje na stole. Goście czerpią przyjemność z tego, że rozpoznają potrawy za pomocą aromatów, smaków. Im dłużej przebywają w ciemności, tym bardziej wyostrzają im się zmysły – opowiada z pasją Wioletta Borowska.
Prywatnie Wioletta jest mamą i żoną. Na co dzień porusza się z białą laską. Całkowicie nie widzi na jedno oko, w drugim ma niewielką zdolność widzenia. – Bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem to przyjemność. No, ale właśnie, żeby ta praca była. Szkoda byłoby ją stracić. Tym bardziej że niewidomi nie mają dużego wyboru. Nie ma to jak wyjść do ludzi, być obytym w świecie – wyznaje kelnerka.
"Ta praca mnie uzdrawia"
– Kocham tę pracę i nie wyobrażam sobie życia bez niej – mówi bezpośrednio managerka zespołu kelnerskiego Anna Sobczak. Jest po przeszczepach i traci wzrok. – Od dzieciństwa chorowałam na cukrzycę. Po 30 latach choroby zaczęły się problemy. Utrata wzroku postępuje – opowiada o sobie Anna. W Different pracuje niemalże od samego początku. – Ta praca mnie uzdrawia. Dzięki niej jestem zupełnie innym człowiekiem. Przestałam się nad sobą użalać i zaakceptowałam rzeczywistość – wyznaje Anna.
Aby to miejsce dalej istniało, potrzebne jest wsparcie z zewnątrz. – Po kwarantannie nie będzie normalnie. Przewiduję, że społeczeństwo będzie ostrożne, że ludzie nie będą tak chodzić do miejsc, gdzie może znaleźć się ktoś chory – mówi ze smutkiem Anna Bocheńska, pomysłodawczyni "kryzysowych posiłków".
W emocjach wyznaje, że epidemia koronawirusa uświadomiła jej, jak wiele trzeba zrobić w kwestii stosunków społecznych. – Ludzie młodzi powinni bardziej się otworzyć na starszych i wyjść do nich z pomocą. Z kolei starsi powinni wyciągnąć rękę po tę pomoc – apeluje.
Przytacza paradoksalną sytuację, która powtarza się w kółko. – Jedziemy z centrum Warszawy na Targówek, do bloku, w którym mieszka kilka tysięcy osób. Nikt nie wie, że obok nich jest pani, która potrzebuje pomocy, nie ma co jeść. Krew mnie zalewa, jak wchodzimy z obiadem do miejsca, które tętni życiem – kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl