Blisko ludziKoronawirus w Polsce. Pielęgniarka zdradza, jak będzie wyglądała Wielkanoc w szpitalu

Koronawirus w Polsce. Pielęgniarka zdradza, jak będzie wyglądała Wielkanoc w szpitalu

Anna jest pielęgniarką chirurgiczną i autorką bloga "Pielęgniarka na Obcasach". W dobie pandemii koronawirusa czeka ją dyżur w Niedzielę Wielkanocną. – Udziela się atmosfera strachu. Nie dość, że pielęgniarki i lekarze narażeni są na zarażenie, to jeszcze jest ta myśl z tyłu głowy, że mąż i dziecko zjedzą śniadanie sami – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Koronawirus w Polsce. Pielęgniarka zdradza, jak będzie wyglądała Wielkanoc w szpitalu
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Dominika Czerniszewska

09.04.2020 | aktual.: 09.04.2020 20:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dominika Czerniszewska, Wirtualna Polska: Jak obecnie wygląda sytuacja w szpitalu, w którym pani pracuje?

Anna, pielęgniarka: Pracuję na chirurgii ogólnej i obecnie wszystkie planowane zabiegi są wstrzymane do końca kwietnia. Operujemy tylko pilne przypadki – jeśli jest stan zagrożenia życia. Obecnie na oddziale nie mamy żadnego przypadku zakażenia koronawirusem, ale wymazy były pobierane kilkukrotnie, ponieważ były podejrzenia. Pielęgniarka epidemiologiczna wraz z zespołem czuwają, aby było bezpiecznie. Całe szczęście u nas nic takiego strasznego się nie zadziało.

Boi się pani każdego kolejnego dyżuru?
Obecnie strach jest nawet wyjść do sklepu. Pandemia pokazuje nam, że środki ochrony osobistej powinny być zawsze dostępne. Pomijając koronawirusa, personel medyczny zawsze jest narażony. Gdy pobieram krew od pacjenta, jestem nastawiona na to, że może być potencjalnym źródłem zakażenia.

Obecnie ten strach jest większy, ale nie przeraża mnie to, że mam iść do pracy. Wybrałam ten zawód. Strach byłby większy, gdybym została oddelegowana na oddział zakaźny. Nie chodzi tutaj o mnie, a moją rodzinę. Wtedy wolałabym wynająć jakiś pokoik, by ich nie narażać.

Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet

Mówiło się, że w szpitalach brakuje środków ochrony. Jak jest teraz?
Widzę postęp. Pielęgniarki zaczynają dostawać maseczki, fartuchy, rękawiczki jednorazowe. Może nie są one typowo na oddział zakaźny, ale są. Myślę, że to za sprawą wszystkich apeli i postępu epidemii. Szpitale musiały się postarać, bo po prostu nie miałby kto pracować.

Zbliżają się święta. Czy w dobie pandemii pracownicy systemu ochrony zdrowia myślą w ogóle o Wielkanocy?
Powiem szczerze, że nie czuję tych świąt. Pracuję w Niedzielę Wielkanocną, więc w tym roku nie będę obchodziła świąt. Mąż i małe dziecko zjedzą śniadanie sami, w domu. Wyjazdy nie są zalecane nawet do najbliższej rodziny, więc tak naprawdę dla mnie to nie są święta. Wydaje mi się, że inni pracownicy ochrony zdrowia myślą w podobny sposób. Teraz dla nas najważniejsze jest, aby przyjść na dyżur, wrócić zdrowym i pobyć z tą najbliższą rodziną. Nikt nie zastanawia się nad tym, czy żurek jest ugotowany.

Przed pandemią miała pani dyżury świąteczne?
W zawodzie pracuję już trzy lata. Zawsze było organizowane to w ten sposób, że jeśli pracowałam w jedne święta, to w kolejne jeździłam do rodziny. Wtedy te święta jakoś inaczej wyglądały niż te, które nadchodzą. Będzie ciężko.

Jak w takim razie było kiedyś?
Wcześniej było tak, że osoby, które pełniły dyżury świąteczne, dogadywały się pomiędzy sobą, kto co przyniesie. Razem zasiadaliśmy do śniadania wielkanocnego, aby mieć chociaż tę namiastkę świąt. Próbowaliśmy je po prostu przenieść do szpitala. Czy to jest Wielkanoc, czy też Wigilia, zawsze personel medyczny jakoś sobie radził. Natomiast teraz jest dziwnie, wręcz depresyjnie. Udziela się ta atmosfera strachu. Nie dość, że pielęgniarki i lekarze są narażeni na koronawirusa, to jeszcze jest ta myśl z tyłu głowy, że ta rodzina jest sama w domu.

A pacjenci? Przychodzi do nich duchowny?
W moim szpitalu ksiądz jest do dyspozycji pacjentów w każdą sobotę. Przychodzi z komunią, jest możliwość spowiedzi. Nie wiem, jak teraz będzie to rozwiązane – obowiązuje przecież zakaz odwiedzin osób z zewnątrz.

Chyba że jest to przypadek z typów agonalnych, czyli osoba umierająca będzie chciała mieć ostatnie namaszczenie. Wtedy są specjalne warunki odizolowania takiego pacjenta. Ksiądz nie wchodzi na oddział ani do podwójnej sali. Ubrany jest we wszystkie ośrodki ochrony osobistej. U nas jeszcze się tak nie zdarzyło, to bardziej na oddziałach hospicyjnych. One właśnie stanęły przed dylematem wpuszczania duchownych, bo to jednak osoba z zewnątrz.

Dla niektórych pacjentów to będą pierwsze święta w szpitalu. Jakie panują nastroje?
We wcześniejszych latach przyjeżdżały do nich rodziny. Teraz są tylko oni i my, więc pacjenci spędzą święta z pracownikami ochrony zdrowia. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu osób na oddziale zabiegowym. Tych, co możemy, staramy się odsyłać do domów. Pozostałe rodziny starają się wysyłać pacjentom paczki.

Słyszałam, że członkowie rodziny podrzucają starsze osoby do szpitali tuż przed świętami. Czy w obecnej sytuacji również stosowana jest taka praktyka?
Niestety. To jest nagminne, choć mam nadzieję, że w czasie pandemii będzie inaczej. Możemy to nazwać świątecznym rytuałem niektórych rodzin, gdzie te starsze osoby po prostu im zawadzają. Zwłaszcza gdy rodzina planuje święta za granicą i taka osoba w tym momencie im przeszkadza. Wówczas na przykład nie podają im leków na nadciśnienie i mają pretekst do hospitalizacji, bo ciśnienie jest zaburzone. Uważam, że w te święta będzie inaczej. Że ta świadomość ludzka, że osoby starsze należą do grupy ryzyka, jakoś na nich wpłynie. Dodatkowo są przecież obostrzenia, żeby nigdzie nie wyjeżdżać.

Obawiam się tylko, że jak wszystko wróci do normy, to na święta Bożego Narodzenia znów pojawi się ten problem i szpitale będą przepełnione osobami starszymi. Znów pojawią się u nich przypadłości w postaci bólu brzucha, nagle odezwie się chora trzustka, glikemia wzrośnie do 400, bo podało się inną dawkę insuliny. Wtedy naprawdę są różne przypadki, ale pretekst do hospitalizacji jest.

Rodziny posuwają się do takich metod?

Tacy pacjenci zazwyczaj nie są przywożeni osobiście do szpitali. Rodzina dzwoni na pogotowie. Przykładowo jest wezwanie do wysokiego ciśnienia, a ratownicy widzą, że rodzina przygotowała już spakowaną torbę ze wszystkimi rzeczami dla staruszki i czeka na to, by ją zabrano do szpitala. To naprawdę zorganizowane przedsięwzięcie. Przykro się na to patrzy. Święta to czas, gdy pacjentów powinno się wypisywać, a te oddziały się zapełniają. Szczególnie widać to na zachowawczym, internistycznym czy wewnętrznym. A o geriatrii nie wspominając – wypełniona po brzegi.

Chcemy podziękować wszystkim ludziom, którzy walczą ze skutkami koronawirusa. Ich nazwiska nie są publicznie znane, a twarze mają skryte pod maskami. To m.in. pracownicy służby zdrowia oraz sklepów i aptek, stróże porządku, kurierzy i przewoźnicy. Krótkie, kilkusekundowe nagranie z indywidualnym podziękowaniem zwykłym bohaterom można przesyłać pod adres e-mail: dziekujebohaterom@wp.pl. Mogą to być oklaski, gest, słowo „dziękuję”, nagranie kwiatów, laurki lub linki do filmów umieszczonych w serwisie YouTube lub publicznych postów na Facebooku. Materiały umieszczone na FB należy oznaczać hashtagiem #dziekujebohaterom. Wszystkie filmy zostaną wyemitowane na specjalnie uruchomionym kanale w WP Pilot.

Źródło artykułu:WP Kobieta
pielęgniarkaszpitalkoronawirus
Komentarze (123)