Blisko ludziKatarzyna i Aleksandra pomagają seniorom. "Codziennie dopytują czy rano przyjdziemy"

Katarzyna i Aleksandra pomagają seniorom. "Codziennie dopytują czy rano przyjdziemy"

- Boją się, że to my z dnia na dzień przestaniemy ich odwiedzać i wtedy już zostaną skazani wyłącznie na samych siebie - mówi Katarzyna Thielking. Opiekunka zauważa, że niektórzy Polacy potraktowali rządowe zalecenie nienarażania starszych jako pretekst do rzadszego udzielania im pomocy.

Katarzyna i Aleksandra pomagają seniorom. "Codziennie dopytują czy rano przyjdziemy"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach

23.03.2020 | aktual.: 29.03.2020 12:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Katarzyna Thielking i Aleksandra Maciejewska pracują jak opiekunki medyczne. Kobiety pomagają starszym i schorowanym osobom na terenie Bydgoszczy. W obliczu pandemii koronawirusa opiekunki przyznają, że mają o wiele więcej pracy i stały się dla wielu podopiecznych jedynymi osobami, z którymi mają kontakt.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Obecnie to właśnie starsi ludzie są szczególnie izolowani. Jak sobie radzą w tej sytuacji?

Katarzyna Thielking, opiekunka medyczna: Rząd zalecił wszystkim pozostanie w domach i unikanie kontaktu z seniorami po to, aby uchronić ich przed zarażeniem. Jednak niektórzy potraktowali tę prośbę jako dobrą wymówkę do całkowitego odcięcia się od starszych członków rodziny. Nie odwiedzają ich, ale też i nie interesują się tym, czy mają co jeść lub, czy nie potrzebują pomocy.

Doszły wam teraz nowe obowiązki?
K.T. Na pewno zdecydowanie częściej robimy zakupy dla podopiecznych. I to o wiele większe zakupy. Starsi ludzie często mają w zwyczaju magazynować jedzenie, ale teraz chcą robić to na potęgę. Oglądają w telewizji, jak Polacy szturmują sklepy i później oni sami również chcą się zabezpieczyć.

O jakie produkty najczęściej proszą?
K.T. Mięso, które później proszą, żeby im poporcjować i włożyć do zamrażarek. Wtedy nic im się nie marnuje. No i oczywiście mydło, proszek do prania i papier toaletowy.

A lekarstwa?
K.T. Często chcą, żeby załatwić dla nich recepty z lekarstwami na pół roku do przodu. Niestety trudno jest to zrobić, bo lekarze nie chcą wypisywać leków w zbyt dużych ilościach. W końcu nie wiadomo, jaki będzie stan zdrowia pacjenta za kilka miesięcy.

Robienie dużych zapasów oznacza jednocześnie duże wydatki.

Aleksandra Maciejewska, opiekunka medyczna: Starsi ludzie, którymi się zajmujemy, zazwyczaj żyją bardzo skromnie i starają się, żeby mieć odłożone jakiekolwiek pieniądze na czarną godzinę. Obecna sytuacja jest dla nich właśnie takim czasem, więc wyciągają swoje zaskórniaki.

Czyli wątpią w to, że niedługo uda się zażegnać kryzys?
A.M. Według wielu z nich właśnie nadchodzi koniec świata i nie sądzą, że może spotkać ich coś jeszcze gorszego.

Nadal chętnie wpuszczają was do domów?
K.T. Była jedna pani, która jedynie uchyliła drzwi i z zasłoniętą szalikiem twarzą pośpiesznie powiedziała, że teraz mamy już do niej nie przychodzić. Jednak większość ludzi ma wręcz odwrotne podejście – boją się, że to my z dnia na dzień przestaniemy ich odwiedzać i wtedy już zostaną skazani wyłącznie na samych siebie.

A.M. Codziennie dopytują, czy rano przyjdziemy, a czasem dzwonią jeszcze wieczorem, żeby się upewnić. Wiele z tych osób nie jest w stanie wykonać podstawowych czynności. My musimy pomagać im w codziennej toalecie, podawać leki czy karmić.

Nie obawiają się, że mogą zostać zarażeni kornawirusem?
K.T. Na pewno się boją, ale chyba jeszcze bardziej przeraża ich samotność i wizja, że nikt im nie pomoże. Seniorzy od zawsze narzekali na te kwestie, a obecnie szczególnie czują się odsunięci na boczny plan.

A wy nie zastanawiacie się, czy przypadkiem ich nie zarazicie?
K.T. Tego właśnie obawiamy się najbardziej. Sporo opiekunek medycznych, które mają małe dzieci, przeszło na zasiłek opiekuńczy. W związku z tym nam przybyło więcej podopiecznych. Obecnie każdego dnia odwiedzamy od siedmiu do jedenastu osób.

Stosujecie się do zaleceń w kwestii zachowania środków ostrożności?
A.M. Robimy wszystko, co się da. Dezynfekujemy sobie ręce i przedmioty, które dotykamy, bardzo często zmieniamy rękawiczki, zakładamy maseczki. Jednak i tak jest strach. U niektórych osób jesteśmy godzinę, u niektórych nawet trzy i nie jesteśmy w stanie zachować od nich bezpiecznej odległości, bo pomagamy im w podstawowych czynnościach.

Może przydałyby się wam kombinezony ochronne?
A.M. Z pewnością zapewniłyby większą ochronę, ale myślę, że starsze osoby mogłyby się wtedy nas przestraszyć. Podejrzewać, że skoro przyszłyśmy tak ubrane to na pewno mamy wirusa. Zresztą i tak nie mamy do dyspozycji tego typu odzieży ochronnej.

A jak jest z innymi środkami ochrony osobistej? Wystarcza wam maseczek i płynów?
K.T. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy robi co może, żeby zapewnić nam wszystkie niezbędne produkty i na razie nie jest źle pod tym względem. Nie możemy narzekać, bo widzimy, że rzeczywiście się starają uzupełniać braki zapasów. No ale wiadomo, że skoro brakuje maseczek w wielu szpitalach, to tym bardziej i nam będzie brakowało.

A.M. Dokupujemy niektóre środki ochrony na własną rękę, bo chcemy dbać o naszych podopiecznych i zapewnić sobie komfort pracy poprzez poczucie, że chronimy ich przed ewentualnym zarażeniem z zewnątrz.

Co z wami? Nie boicie się o swoje zdrowie?
K.T. Prawdopodobieństwo, że my się zarazimy od kogoś, kto cały czas jest we własnym domu, jest chyba znikome. Po pracy oczywiście uważamy na siebie i stosujemy się do zaleceń. Robimy to nie tylko z uwagi na swoje zdrowie i naszych rodzin, ale też tych staruszków. Niektórzy traktują nas jak córki czy wnuczki, których nigdy nie mieli bądź, z którymi nie mają kontaktu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (112)