Kosmetyczki opowiadają, jakie klientki je wkurzają. Sprawdź, czy im nie podpadłaś
Klientki salonów kosmetycznych notorycznie umawiają się na wizytę i nie przychodzą. Jednak grzechów głównych pań, które dbają o urodę w salonach piękności, jest znacznie więcej.
13.09.2019 | aktual.: 13.09.2019 21:50
Paznokcie na wakacje muszą być zrobione i już!
Kamila zajmuje się stylizacją paznokci i makijażem od 5 lat. Dziennie przyjmuje 7 osób, pierwsze przychodzą już o 7:00 rano. Czasami zdarza jej się przyjmować klientki nawet o 22:00, bo jak mówi – zależy jej, żeby "żyć z nimi dobrze". – Najbardziej denerwuje mnie, kiedy klientki nie odwołują wizyt. Miałam taki przypadek, kiedy dziewczyna umówiła się do mnie na paznokcie i wiozłam chore dziecko 50 km do rodziców, bo chciałam się wywiązać ze swojego obowiązku. Znalazłam dla niej dogodny termin, bo mnie bardzo prosiła, a ona godzinę przed napisała, że jej nie będzie – mówi Kamila.
Z inną panią umówiła się na pedicure, ale gdy już jechała na wizytę, to okazało się, że jej córka jest chora i musiała szybko po nią przyjechać do żłobka. Postanowiła więc poprosić o przełożenie wizyty na inny termin. Klientka stwierdziła, że nie ma problemu, ale następnego dnia zadzwoniła do salonu z awanturą.
– Pytała, co ja sobie wyobrażam. Krzyczała, że ona wyjeżdża na wakacje i moje tłumaczenie ją "g..no interesuje" - że mam jej paznokcie zrobić dzisiaj i koniec, bo jak nie, to zobaczę – relacjonuje Kamila. Kosmetyczce nie spodobało się też zachowanie pewnej pedantki. "Hybrydę normalnie robię w godzinę, a tej pani robiłam w 2,5 godziny – narzeka Kamila. – Na samym początku zaczęła mnie poprawiać. Odchylała sobie skórki i oglądała z każdej strony - że tu mam jej jeszcze dojechać, tam mam jej jeszcze dojechać. To mnie wytrącało z rytmu – tłumaczy.
Brud za paznokciami i śmierdzące stopy
Kamila podkreśla, że bardzo często zdarzają się klientki, które nie dbają o higienę przed wizytą. – Przychodzą do mnie panie dosłownie z przyprawą do kurczaka pod paznokciami – narzeka. W takim wypadku kosmetyczka prosi, żeby pójść do łazienki i dokładnie umyć ręce. Podkreśla, że komfort jej pracy jest równie ważny jak zadowolenie klienta.
Podobny kłopot miewa Patrycja Król, która działa od 5 lat pod własną marką "Nails by Queen – Król Patrycja". Ona ze "śmierdzącym problemem" spotyka się najczęściej, gdy robi pedicure. Kosmetyczka mówi, że ma świadomość, że klientki przychodzą często po pracy i nie ma wtedy takiej świeżości jak tuż po kąpieli. Niektóre jednak przychodzą prosto z domu, żeby być "na świeżo". – Zdejmują buty, a ja tam umieram! – mówi.
Źle wykonane paznokcie. Chce nowe za darmo!
Patrycja zajmuje się głównie stylizacją paznokci. Klientki zazwyczaj przyjmuje wieczorami, bo to jej druga praca. Jeśli zdarza się, że z jakichś względów manicure trzeba poprawić, Patrycja robi to bez dodatkowych opłat. Jednak ma podejrzenia, że niektóre panie próbują "wyłudzić" kolejną stylizację paznokci za darmo. – Miałam klientkę, która wykupiła manicure hybrydowy i wróciła po tygodniu, mówiąc, że jej cały zszedł – mówi stylistka. Patrycja starała się wyjaśnić klientce, że widać różnice pomiędzy zerwaną hybrydą, a tą, która odpadła. "Oj tam, troszkę wyskubałam, ale generalnie samo zeszło" - tłumaczyła się.
- Inna klientka po wykonaniu stylizacji żelowej była bardzo zadowolona, po czym zareklamowała usługę po 2 tygodniach od wykonania, mówiąc, że "wszystko odpadło". Przychodzi, a tam wszystko jest – opowiada Patrycja. Stwierdziła, że ma straszny odrost i nawet w pracy jej mówią, że jest za duży. Powiedziała, że paznokcie są źle wykonane i chce za darmo nowe" – dodaje.
Toksyczni ludzie w salonie kosmetycznym
Izabela Żurawska w zawodzie kosmetyczki pracuje od 25 lat. Jej salon mieści się tuż przy metrze na warszawskim Żoliborzu. Na brak klientek nie może narzekać. Codziennie jej salon odwiedza nawet 8 pań. Niektóre zabiegi wykonuje w 30 min, na inne trzeba przeznaczyć nawet 3 godziny. Czasami jednak panie chciałyby zmieścić w czasie zaplanowanym na wizytę wiele innych zabiegów, o których wcześniej nie było mowy.
– Przychodzą panie i umawiają się na jedną rzecz, a nagle okazuje się, że chciałyby dwie, trzy. I wtedy się robi problem, bo gdzieś to trzeba zmieścić w grafik – tłumaczy Izabela. Bywają też takie, które przychodzą w innym dniu, niż ten, na który były zapisane. – Jedna pani umówiła się na czwartek, a przyszła w środę i z marszu od razu przyszła do mnie z pretensją, że ona na pewno się umawiała na środę, że to niemożliwe – śmieje się.
Klientki często traktują kosmetyczkę jak psychologa, któremu można się ze wszystkiego "wygadać". Czasami jednak narzekanie klientek bywa dołujące dla obsługi salonu. – Miałyśmy kiedyś taką bardzo toksyczną klientkę. Przychodziła i marudziła, marudziła, marudziła - na zły dzień, pogodę. I to wpływało na wszystkie osoby w salonie. Była takim wampirem energetycznym. To jest straszne, bo człowiek po takiej klientce nie ma siły pracować – żali się Izabela.
Hybryda? Wiem lepiej od pani - czytałam w internecie
Klaudia stawia swoje pierwsze kroki w zawodzie. Skończyła policealną szkołę kosmetyczną i jeszcze w czasie nauki udało jej się zatrudnić w gabinecie kosmetycznym w samym centrum Warszawy. Stylizacja paznokci, zabiegi na twarz i ciało, depilacja laserowa - to jej chleb powszedni.
Codziennie przyjmuje co najmniej 5 klientek, zdarza jej się pracować nawet do 21:00. Narzeka, że panie zbyt często przed przyjściem do salonu studiują to, co jest napisane w sieci. Klientki po obejrzeniu zdjęć w internecie i przeczytaniu opinii innych kobiet spodziewają się takiego samego efektu. A jednak każda skóra, cera, włosy czy paznokcie są inne. – Często panie mają pretensje, że nie było tak jak na modelce w internecie – mówi Klaudia. Klientki czytają też w sieci, jak zabieg powinien być poprawnie wykonany i pouczają kosmetyczkę.
Do jej czarnej listy zaliczają się też spóźnialskie. Jeśli ma napięty grafik, odmawia ich przyjęcia. – Są panie, które wchodzą spóźnione 15 minut i są zdziwione, że nie mogę ich przyjąć – opowiada Klaudia. Niektóre klientki, które chcą zaoszczędzić, próbują wziąć stylistkę podstępem. – Często kobiety, które mają problemy w domu, chorą córkę czy same mają problemy zdrowotne, np. raka, opowiadają mi o tym i żalą się, że są w ciężkiej sytuacji finansowej – mówi Klaudia. Podejrzewa, że w ten sposób chcą "wyłudzić" od niej rabat na usługę. Jedna z nich wykupiła pakiet zabiegów, poprosiła o rabat, tłumacząc, że ma chore dziecko. Właścicielka salonu postanowiła więc rozłożyć płatność za zabiegi na raty. Pierwszą ratę zapłaciła, potem już kobiety jej nie widziały. A większość zabiegów miała już za sobą.
Sposób na trudne klientki
Sposób na trudne klientki? Jeśli ktoś nie przyjdzie na wizytę, Kamila zapisuje ją w telefonie pod nazwą: "Nie przyszła" z terminem, na który były umówione. Jak dzwoni do niej drugi raz, prosi o wpłacenie zadatku w wysokości 50 proc. ceny usługi w obawie, że sytuacja może się powtórzyć. Patrycja zapisuje na sam koniec dnia klientki, które często nie przychodzą na umówione wizyty. – Ustawiam sobie tak grafik, żeby mi to nie zaburzyło całego dnia, jak nie przyjdą – mówi.
Brud pod paznokciami po prostu wyciąga patyczkiem, polecając przy tym, żeby "mydełkiem, szczoteczką" czyścić paznokcie, bo końcówki w paznokciach są bardzo jasne. Gdy w salonie unosi się nieprzyjemny zapach, poleca klientce olejki odświeżające, płyn do kąpieli albo zasypkę na pocące się stopy. Liczy na to, że po takich delikatnych sugestiach następnym razem panie zastanowią się dwa razy, czy wystarczająco zadbały o siebie zanim zadba o nie profesjonalistka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl