Blisko ludziWyznanie kosmetyczki. "Mogłabym być świadkiem na niejednym rozwodzie"

Wyznanie kosmetyczki. "Mogłabym być świadkiem na niejednym rozwodzie"

- Moja praca przypomina pracę psychologa. Muszę sprawić, by klientka poczuła się bezpiecznie. Gdy leży z zamkniętymi oczami, zaczyna opowiadać o najbardziej osobistych rzeczach - mówi Magda, która pracuje w salonie kosmetycznym.

Wyznanie kosmetyczki. "Mogłabym być świadkiem na niejednym rozwodzie"
Źródło zdjęć: © East News
Marianna Fijewska

11.03.2019 | aktual.: 12.03.2019 09:19

Matki, babcie, bizneswoman, prostytutki, zdradzające, zakochane... wszystkie one trafiają na leżankę w salonie Magdy. Okryte kocykiem zamykają oczy i zaczynają opowiadać o najskrytszych tajemnicach.

Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Moja dobra koleżanka nie chce powiedzieć, z kim się umawia. Mówi, że wie to tylko jej kosmetyczka. Ty też jesteś powierniczką wielu sekretów?
Magda, kosmetyczka specjalizująca się w przedłużaniu rzęs, która od sześciu lat pracuje w jednym z warszawskich salonów: Mogłabym być świadkiem na niejednym rozwodzie, mogłabym doprowadzić do zwolnienia z pracy za ujawnienie tajemnic zawodowych niejednej osoby. Sześć lat temu byłam podekscytowana, dziś czuję się tą wiedzą obciążona.

Zwierzają się tylko stałe klientki?
Absolutnie nie. Schemat jest zazwyczaj ten sam. Przychodzi klientka i początkowo jest bardzo zdystansowana. Kładzie się na łóżku, relaksuje. Wymieniamy kilka grzecznościowych zdań i zazwyczaj przechodzimy na "ty". Wtedy nie ma już żadnych oporów, szybko przechodzi do osobistych tematów.

Jakie tajemnice klientek zaskoczyły cię najbardziej?
Chyba te dotyczące zdrad. Wcześniej nie byłam świadoma, że tyle kobiet doprawia rogi swoim facetom. Jedna klientka zdradza chłopaka z facetem poznanym na Facebooku, druga jest aktywną użytkowniczką Tindera mimo wieloletniego związku, trzecia zdradza w klubach. I wszystkie mówią o tym z lekkością.

Pamiętam też stewardessę, która zdradzała narzeczonego z pilotem. Ten facet miał żonę i dzieci. Pytała mnie, jakie znam restauracje oddalone od centrum. "Do tych w śródmieściu nie możemy już chodzić, bo tam pracuje jego żona. Nigdy nie wiadomo, gdzie może się pojawić" - mówiła. Śmiała się też: "Dziś rano prawie nas nakryła, mieliśmy się bzy..ć u niego w domu, a ona nagle wpadła po jakieś dokumenty".

Klientki muszą obdarzać cię ogromnym zaufaniem, dzieląc się takimi rzeczami.
Właśnie tego nie rozumiem. Przecież dysponuję ich danymi osobowymi! Jedną z moich klientek jest projektantka mody, która opowiada mi o przyszłych kolekcjach znanych marek. Mówi, jak będą się nazywać i pokazuje zdjęcia projektów. "Gdyby to wypłynęło, w życiu nie wypłaciłabym się z kar finansowych. Nawet mężowi nie mogę zdradzić, co robię w pracy" - mówi, a ja się dziwię, że mi opowiada, choć znamy się od 30 minut.

Inna klientka ma własną kancelarię adwokacką, ostatnio opowiadała, że wybroniła mężczyznę, który nielegalnie wyprowadzał dane ze swojej firmy i powinien zapłacić gigantyczną karę. "Tak go wybroniłam, że jeszcze dostał odszkodowanie!" - cieszyła się. Jak skończyłam przedłużenia rzęs, odpaliła kalkulator w telefonie i wyliczała mi sumy, na którą "wyrolowała" tę firmę.

O seksie też ci opowiadają?
Tak, ale o dziwo o seksie najchętniej mówią klientki po 50-tce. "Dopiero na emeryturze zaczyna się prawdziwy seks, bo jest czas dla siebie i można od nowa poznać swoje potrzeby" - powiedziała ostatnio jedna pani.

Najgorsze klientki?
Zaskakująco często przychodzą prostytutki. Mówią wprost, czym się zajmują, ale nie ujawniają szczegółów, raczej chwalą się, ile zarabiają za noc. Ostatnio pojawiła się też prostytutka, która zdecydowanie nie była ekskluzywna. Miała bardzo przetłuszczone włosy, ubrudzone kuse ubranie, do szpilki przyczepiony był papier toaletowy. "Chyba u pani zasnę, bo wracam prosto z nocki" - powiedziała.

Kiedy zobaczyłam jej rzęsy, musiałam odmówić wykonania przedłużania. Nigdy nie widziałam takiego brudu. Rzęsy były obklejone czymś białym i lepkim... Zapytałam jej, co to jest, choć się domyślałam. Odpowiedziała, że to tylko tusz, bo nie zdążyła jeszcze zmyć makijażu. Wiele kobiet też ma kłopoty z utrzymaniem czystości. Krąży mit, że sztucznych rzęs nie wolno myć. Wielokrotnie przychodziły do mnie klientki na uzupełnianie i chwaliły się: "Przez miesiąc nie przemywałam oczu wodą, w ogóle ich nie dotykałam!". W takim przypadku osadza się brud i nie wygląda to dobrze.

To właśnie brak higieny jest w tej pracy najtrudniejszy?
Najtrudniejsza są momenty, w których klientki mówią o bardzo emocjonalnych rzeczach, a ty nie wiesz, jak zareagować. W tym tygodniu była u mnie młoda matka, która opowiadała o tym, jak wolontariacko angażuje się w pomoc dzieciom chorym na raka. "Jak myślę, że choroba mogłaby dotknąć mojego synka to..." - zaczęła płakać i nie mogła się uspokoić.

Wcześniej płakała młoda dziewczyna, która od lat stara się o dziecko, ale wszystko na nic. W końcu zdecydowali się na in vitro, ale jej mąż miał wypadek w drodze do szpitala i połamał żebra. "Chyba nie jest nam pisane" - powiedziała. Wyznała, że przed mężem udaje twardą, ale w rzeczywistości nie ma już siły. Nie wiedziałam, co powiedzieć, bo sama jestem w ciąży, więc po prostu milczałam.

A ty płakałaś?
Popłakałam się raz. To była bardzo wysoko postawiona osoba, jedna z prezesek wielkiej polskiej spółki. Na pozór twarda, silna bizneswoman, która ma wszystko. Gdy zaczęła mówić, nie mogłam uwierzyć. Starali się o dziecko z mężem, ale nie mogli. W końcu on jej wyrzucił: "Jaka z ciebie kobieta, jak nawet dziecka nie możesz urodzić?".

Po wielu badaniach okazało się, że to on jest bezpłodny. Wtedy się załamał i zaczął pić. Opowiadała mi, jak rano nie mogła go dobudzić po kolejnej libacji. Zapytałam tylko, czemu nie odejdzie, a ona powiedziała, że bardzo go kocha i nie wybaczy sobie, jeśli nie wyciągnie go z alkoholizmu. Wtedy się popłakałam. Całe szczęście, ona miała zamknięte oczy i nie widziała, jak lecą mi łzy. Powiedziała też, że nikt z jej współpracowników i bliskich nie wie, z czym ona zmaga się na co dzień.

Przy tobie pozwalają sobie na okazanie słabości.
Moja praca przypomina pracę psychologa. Muszę sprawić, by klientka poczuła się bezpiecznie. Gdy leży z zamkniętymi oczami, okryta kocykiem, zaczyna opowiadać o najbardziej osobistych rzeczach. Mam wrażenie, że na tę jedną chwilę zdejmują maski, które codziennie noszą.

KOMENTARZ PSYCHOLOGA
Psycholog Izabela Kobierecka tłumaczy nam, dlaczego kobiety tak często otwierają się podczas wizyt w salonach piękności: - W gabinecie kosmetycznym bardzo szybko można nawiązać intymną, bliską relację. W tle leci spokojna muzyka, klientki leżą na łóżku i są dotykane, a kontakt fizyczny na poziomie podświadomym łączony jest z bezpieczeństwem, bo zazwyczaj dotykają nas tylko bliskie osoby.

Dodaje, że nie bez znaczenia jest także sposób, w jaki pracownice salonów rozmawiają z kobietami. - Kosmetyczki nie wtrącają swoich osobistych opowieści, raczej słuchają i dopytują swoje klientki, czyli robią to, co psycholog w swoim gabinecie, mianowicie obdarowują je uwagą. To sprawia, że kobiety szybko się otwierają - mówi.

Kobierecka zaznacza też, że każda wizyta u psychologa wiąże się z przyznaniem do problemu. Kobiety, które chcą być traktowane przez otoczenie jako silne i niezależne, niejednokrotnie mają trudności ze zwróceniem się o pomoc do specjalisty. - Wierzę, że dla wielu kobiet to właśnie wizyty w salonach kosmetycznych są jedynymi momentami, w których mogą bez żadnego udawania powiedzieć o tym, co jest dla nich trudne i ważne. Mogą podzielić się z kimś swoimi problemami, poczuć się wysłuchane i zrozumiane - podsumowuje Kobierecka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (243)