"Krysia, drzwi nie mamy!". Włamanie może zostawić traumę na lata
- Usłyszałam tylko krzyk koleżanki: "Krysia, drzwi nie mamy!". Zrobiło mi się gorąco i nie pamiętam, jak wbiegałam po schodach na drugie piętro, jakbym się teleportowała - wspomina w rozmowie z WP Kobieta pani Krystyna, która dwukrotnie w swoim życiu padła ofiarą kradzieży. Szczególnie teraz, w okresie wakacyjnym, warto zwiększyć czujność i zwracać uwagę na otoczenie, aby przyjemny urlop nie zakończył się trudnym doświadczeniem. A wielu złodziei przed włamaniem zostawia znaki.
- Mieszkałam wtedy w Niemczech, ponieważ przez wiele lat tam pracowałam. To był lipiec i dopiero wróciłyśmy ze współlokatorką z Polski. Ona szła przede mną, więc była na miejscu pierwsza. Wchodziłam po schodach i usłyszałam tylko jej krzyk: "Krysia, drzwi nie mamy!". Zrobiło mi się gorąco i nie pamiętam, jak wbiegałam na drugie piętro. Jakbym się teleportowała. Dobiegłam na miejsce i zobaczyłam, że ktoś te drzwi wyważył. Nawet ślad buta został, więc musiało się to stać tuż przed naszym przyjściem - mówiła w rozmowie z WP Kobieta pani Krystyna, która padła ofiarą kradzieży w Niemczech.
- Ukradli dekoder do polskiej telewizji, alkohol z barku, papierosy. Szczęśliwie wszystkie dokumenty miałyśmy przy sobie, a i pieniędzy nie było w mieszkaniu, jak to po powrocie z Polski – dodaje. Wezwani na miejsce funkcjonariusze zabezpieczyli ślady, przesłuchali sąsiadów i spisali protokół.
- Nawet drzwi mi pomogli wstawić, żebym się nie bała, ale ja i tak nie zasnęłam już tej nocy. Ze stresu wypaliłam całą paczkę papierosów. Później długo to siedziało we mnie. Gdy szłam ulicą, rozglądałam się czy nikt za mną nie idzie - wspominała pani Krystyna, która ofiarą kradzieży padła drugi raz w życiu.
Sprawców włamania nie wykryto i po pół roku śledztwo zostało umorzone.
Sprawny złodziej nie potrzebuje wiele czasu
Kilkanaście lat wcześniej, mieszkanie pani Krystyny w Polsce także zostało okradzione, a złodziej wykorzystał moment, w którym wyszła z dzieckiem do przychodni.
- Nie wiem, ile czasu mnie nie było. Może z godzinę. Przyjechałam z dzieckiem w wózku do domu, włożyłam klucz do zamka i nie chciał wejść. Złapałam za klamkę i drzwi się otworzyły. Wpadłam do przedpokoju i zobaczyłam bałagan. Wszystko z szafek powyrzucano, a z barku zniknęły pieniądze, książeczki walutowe i całe złoto. Nawet dziecięce książeczki, takie od chrztu potargali, choć nie były dla nich wartościowe – powiedziała.
Sąsiadka zajęła się dzieckiem, a ona w panice pobiegła do bratowej, która mieszkała w bloku obok i dopiero ta zadzwoniła na policję. Mąż pani Krystyny pracował wtedy za granicą i być może - jak sądzi - to mogło przyciągnąć złodziei.
- Okradli jedno mieszkanie, więc ktoś musiał wiedzieć, że mieszkam sama. Jeszcze pamiętam, że parę dni wcześniej jechałam z mężem na przysięgę wojskową brata i ubrałam kilka pierścionków. Jedna kobieta zapytała wtedy, czy się nie boję, że mi te palce poobcinają. I faktycznie mi te pierścionki ukradli – mówiła pani Krystyna.
"Czułem obrzydzenie"
Włamanie przeżył też Paweł, który nawet po latach pamięta wszystko ze szczegółami.
- Wsadziłem klucz do drzwi i wypadł mi zamek. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem, że wszystkie rzeczy są rozwalone, nawet szuflada z bielizną. Miałem wtedy taki telefon rozkładany, z klapką. Zostawiałem go na szafce nocnej. Tym razem jednak leżał otwarty, przy łóżku - mówił w rozmowie z WP Kobieta.
Przyznał, że najgorsze dla niego było to, że nic nie skradziono. Włamywacze przejrzeli tylko laptop i kontakty w komórce. Policja podejrzewała, że albo coś ich spłoszyło, albo pomylili mieszkania.
- Wyglądało to, jakby szukali czegoś konkretnego, bo sprzęty zostały - powiedział i dodał, że zdenerwowało go wtedy zachowanie policji.
- Jak się dowiedzieli, że nic nie zginęło, zapytali, po co ich wzywałem. Nie wspomnę już, że przyjechali po dwóch godzinach, choć komisariat znajdował się 100 m od mieszkania. Nawet odcisków nie ściągnęli. Zapytali jedynie, gdzie pracuję, czy mam dostęp do ważnych informacji, i czy mam jakiegoś zaufanego sąsiada, który przypilnuje mieszkania, jak pojadę po nowy zamek.
W rozmowie z WP Kobieta przyznał, że trauma została z nim na lata. Opisał także, co czuł, gdy musiał wszystko posprzątać.
- Szczerze? Czułem obrzydzenie. Prawie wszystko wyrzuciłem. Łącznie z ciuchami. Do tego mieszkania już nigdy na stałe nie wróciłem. Na szczęście było wynajmowane. Gdyby coś ukradli, może byłoby lżej. Przynajmniej wiedziałbym, po co przyszli – przyznaje.
Lęk przed obserwacją
O tym, że złodzieje potrafią działać bardzo szybko, przekonała się Agnieszka i jej rodzina.
- Nasz dom generalnie nie był nigdy pozamykany, bo wszyscy sąsiedzi się znali. Wydawało się, że taka bezpieczna dzielnica. Jest podzielony na dwa mieszkania - w jedynym żyjemy my, w drugim dziadkowie. I mimo, że oni byli wtedy u siebie, ktoś wszedł do naszego mieszkania i porwał biżuterię mamy – wspomina w rozmowie z WP Agnieszka.
- Zresztą to mama wróciła wtedy pierwsza, zobaczyła przekrzywioną wycieraczkę, jakby ktoś szybko wybiegał. Weszła do domu, zobaczyła bałagan i już wiedziała, co się stało - dodaje.
Agnieszka podkreśliła, że cała rodzina bardzo mocno przeżyła tę sytuację.
- Nie dość, że ktoś ukradł twoją własność, ale po prostu był w środku, dotykał twoich rzeczy. To bardzo trudne. W głowie tworzą się scenariusze, narasta poczucie zagrożenia, bo nagle okazało się, że dom nie jest tym najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. W mamie to zostało do dziś. Co roku wspomina ten dzień - przyznaje Agnieszka.
Poczucie niesprawiedliwości
- Stres wywołany przez włamanie przypomina zespół stresu pourazowego - mówi w rozmowie z WP Kobieta Paulina Domagała, psycholożka, seksuolożka i trenerka.
- Ludzie, którzy padli ofiarą włamania często zmagają się z dużym poczuciem niesprawiedliwości. W ich głowach rodzą się pytania typu: "Dlaczego właśnie mnie to spotkało?". Trudno im jest "pójść naprzód", ponieważ przez długi czas mogą pojawiać się natrętne myśli dotyczące samego wydarzenia i tego, czy nie dojdzie do następnego. Stąd często aktywne przeciwdziałania następnym włamaniom, które mogą zabierać dużo energii – komentuje ekspertka.
Psycholog zwraca uwagę na fakt, że przebywanie w miejscu, w którym doszło do włamania sprzyja pojawianiu się ożywionych wspomnień i emocji z dnia, w którym osoby dowiedziały się o włamaniu.
- Jeśli w związku z włamaniem rozwinął się zespół stresu pourazowego (PTSD), to wizyta u psychoterapeuty może okazać się koniecznością, bo jedną z najskuteczniejszych metod jego leczenia jest metoda przedłużonej ekspozycji. Nie powinno się jednak na siłę odpychać myśli dotyczących zdarzenia traumatycznego. Ważne jest też zrozumienie i wsparcie najbliższego otoczenia, które nie będzie bagatelizować problemu – komentuje Paulina Domagała.
Złodzieje zostawiają znaki
Szczególnie w okresie wakacyjnym niemal codziennie atakują nas nagłówki o włamaniach. Piszą o tym zresztą sami mieszkańcy, często zrzeszający się na osiedlowych forach czy grupach na Facebooku. Poza ogólnymi sprawami sąsiedzkimi i drobnymi ogłoszeniami, głównie latem, pojawiają się tematy dotyczące włamań lub prób kradzieży. Ludzie wymieniają się między sobą nie tylko informacjami o konkretnych zdarzeniach, ale także o sposobach złodziei na znakowanie mieszkań.
Ostatnio dyskusja na ten temat pojawiła się na profilu "Z pamiętnika policjantki", prowadzonym przez podinspektor Małgorzatę Sokołowską. Policjantka opublikowała zdjęcie kartki z informacją o pojawiających się na jednym z osiedli oznaczeniach pustych mieszkań, stosowanych przez złodziei. Przy okazji zapytała obserwatorów, z jakimi sposobami włamywaczy na sprawdzenie czy mieszkanie jest puste spotkali się do tej pory. Odpowiedzi były różne.
Metody oznaczeń pustych mieszkań
Współcześni złodzieje stosują różne metody do sprawdzenia, czy konkretne mieszkanie jest puste. Standardowo zostawiają karteczki lub koperty pod drzwiami, wysypują coś na wycieraczkę lub wciskają wykałaczki do zamków i czekają, czy ktoś to posprząta. Czasami wtykają ulotki do skrzynek i sprawdzają, jak długo mieszkańcy konkretnego mieszkania ich nie wyciągną.
Na niektórych osiedlach zorganizowane grupy stosują także dodatkowe oznaczenia – jedni malują kółeczko, znacząc obserwowane mieszkanie. Jeśli nikt go nie zetrze, dopisują krzyżyk, co pokazuje drugim, że mieszkanie jest puste i mogą działać.
Przestępcy także idą z duchem czasu i – jak relacjonowali w "Głosie Wielkopolskim" mieszkańcy jednego z poznańskich osiedli – złodzieje, do obserwacji mieszkań, wykorzystywali drony i noktowizory.
Zuchwałe praktyki
Włamywacze stosują także bezpośrednie metody sprawdzenia, które mieszkanie w najbliższym czasie będą mogli splądrować. Podszywają się pod kominiarzy rozdających kalendarze, elektryków sprawdzających instalację czy wysłanników, np. ze spółdzielni. Już wtedy, wpuszczeni do domu, mogą zgarnąć wartościowe rzeczy leżące w widocznym miejscu.
Na forach osiedlowych, ale i pod postem na profilu "Z pamiętnika policjantki" pojawiały się także informacje o tym, że złodzieje podszywają się pod ankieterów, np. Głównego Urzędu Statystycznego, wyłudzając informację o planowanych urlopach i wyjazdach.
Niektórzy stosują także zuchwałe metody sprawdzenia czy domownicy są w domu i zwyczajnie chodząc po klatce naciskają klamki. Są tacy, którzy potrafią bezczelnie wejść do mieszkania, a przyłapani - tłumaczyć, że pomylili piętra. Warto więc pamiętać, aby nie trzymać cennych rzeczy typu torebki czy dokumenty tuż przy wejściu.
Apele policji
Przy okazji wakacji czy dni wolnych, policja często apeluje o ostrożność. Choć nigdy nie możemy być w stu procentach pewni, warto zadbać o większe bezpieczeństwo naszego domu czy mieszkania.
Poza inwestycją w dobrej jakości zamek, pozamykaniem okien i drzwi, dobrze opróżnić skrzynkę pocztową i poprosić sąsiada lub znajomego o zwrócenie uwagi na mieszkanie, a nawet zapalenie od czasu do czasu świateł w różnych pomieszczeniach. Warto zakręcić zawory doprowadzające wodę i gaz do domu, choć na jednym z forów osiedlowych pojawiła się informacja, że takie rzeczy złodzieje również potrafią sprawdzić.
Cenne rzeczy i gotówkę najlepiej zdeponować w banku, a klucze nosić w innym miejscu niż dokumenty. Doskonałym źródłem informacji dla potencjalnego włamywacza mogą być także media społecznościowe, dlatego zdjęcia i wspomnienia najlepiej publikować po powrocie.
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl