Ksiądz: gdybym był zakochany, obchodziłbym Walentynki
Walentynki czy Popielec? Niefortunna zbieżność dat Środy Popielcowej i Święta Zakochanych wywołała popłoch w katolickich środowiskach. Jeść śledzie czy wykwintną kolację? Iść do kościoła czy na film? Z takimi pytaniami mierzą się księża, a rozwiązanie wcale nie jest oczywiste.
W hedonistycznym światku od tygodnia nie ma bardziej "grzejącego" tematu niż Walentynki. Na przemian sprawdzamy recenzje najbardziej romantycznych knajp w mieście i rozmawiamy o własnej hipokryzji ("nie lubię, ale presja"). Tymczasem obok nas istnieje inna rzeczywistość - i nie jest to Narnia ani Hogwart, lecz bogobojni publicyści, wmawiający katolikom, że Wielki Post, który wypada w tym roku w Walentynki jest z nimi nie do pogodzenia. I że muszą wybrać.
- Nie jestem dewotką, ale mam lekki wewnętrzny konflikt. W ramach zminimalizowania szkód przygotuję na kolację bezmięsne chilli sin carne i postawię na stole słabe wino, zamiast whisky, którą oboje z mężem uwielbiamy – opowiada Ilona, dodając, że nie jest jedyną wśród swoich koleżanek, która problem postanowiła rozwiązać w ten sposób.
Na portalu Fronda.pl, jedynym tekstem dotyczącym 14 lutego, jest informacja przypominająca o Środzie Popielcowej i związanym z nią ścisłym postem. W skrócie - nie zabierzesz żony na kolację, więc zacznij snuć życiowe refleksje nad talerzem śledzi bez śmietany i nie licz na przyjemności.Tym, co niektórym portalom umknęło, jest fakt, że nawet księża nie dostrzegają rozbieżności między tymi dwoma świętami. – To pozorny konflikt, wszystko gra – powiedział ks. Paweł Burzyński w audycji radia Tok FM. Zachęcona tym stwierdzeniem, postanowiłam je skonsultować.
- Gdybym był zakochany, to w tym dniu najważniejsze byłoby dla mnie okazanie uczucia ukochanej osobie. Sądzę, że 99 proc. katolików nie zadaje sobie pytania o to, co jest dla nich ważniejsze, ten konflikt jest absurdalny i wydumany. Bez problemu da się ze sobą pogodzić te dwie okazje – mówi ksiądz Kazimierz Sowa. Podkreśla, że post nie musi być przecież głodówką – wystarczy tylko zrezygnować z mięsa. Ksiądz Jarosław Naliwejko przypomina z kolei, że abstrahując od konfliktu (domniemanego czy też nie), to w każdym dniu postnym "przysługuje" nam jeden ciepły, duży posiłek.
Z żadną kolacją nie powinno być więc problemu. I choć zazwyczaj kaloryczność naszych potraw zmniejsza się wraz z nastaniem zmierzchu, to 14 lutego możemy jednorazowo zmienić tę zasadę i najeść się na noc jak świnki.
Nie wszyscy duchowni zgadzają się na to, żeby w Walentynki jeść kolację sucie zaprawianą winem i zakończoną w łóżku, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że w tym roku 14 luty jest podwójnym świętem miłości. - Zarówno w Walentynkach, jak i w Wielkim Poście chodzi o miłość. Święto Zakochanych jest jej popkulturowym odpryskiem - to bardzo powierzchowne, aczkolwiek miłe święto. Tymczasem w Wielkim Poście chodzi o miłość głęboką – mówi ksiądz Tomasz Jaklewicz.
Tłumaczy, że obowiązkowym elementem postu jest jałmużna i opowiada, w jaki sposób taką jałmużnę można dać swojemu ulubionemu człowiekowi. Jego zdaniem jałmużny nie musimy bowiem interpretować jako pomocy ubogiemu. – Możemy w tym dniu wybaczyć drugiej osobie, możemy poświęcić jej więcej czasu i uwagi. Te wszystkie elementy, które kojarzą się ze świętem miłości są właśnie zawarte w Wielkim Poście! – mowi ksiądz.