Ksiądz z kolędą w agencji towarzyskiej
"Szczęść Boże. Czy mogę wejść, pomodlić się za was wszystkie?". Ksiądz Michał Misiak, wikariusz jednej z łódzkich parafii i aktywny użytkownik Facebooka, opisał nietypową wizytę duszpasterską, którą złożył w agencji towarzyskiej.
Duchowny, który udał się z kolędą do domu publicznego, przyznaje, że jego obecność zaskoczyła przebywające tam kobiety.
- Ksiądz wie, że tu jest agencja towarzyska? - zapytały zdziwione.
Ksiądz oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, a jego wizyta nie była wcale pomyłką.
- Od czterech miesięcy modlilem się, by tu wejść i spotkać się z tymi kobietami. Do pokoju z rurą do tańca zeszły dwie panie. Wiecie, że Bóg was bardzo kocha? I chce mieszkać w tym domu, w waszych duszach i ciałach - zwrócił się do zebranych ks. Misiak.
Dodaje, że wnętrze agencji zrobiło na nim przygnębiające wrażenie, a w trakcie wizyty nie zabrakło łez.
- W czasie modlitwy jedna pani płakała. W czasie błogosławieństwa uczyniły wyraźny, piękny znak krzyża na sobie - opowiada duszpasterz.
Wpis łódzkiego wikariusza zdobył ogromny aplauz u internautów, którzy śledzą go Facebooku:
"Ksiądz szturmem zdobędzie Niebo! Bóg dał Księdzu tyle mocy, miłości i charyzmy co urody i osobistego uroku! Co więcej, ma Ksiądz potężnego Patrona! Wspieramy Księdza ze wszystkich sił!" - piszą pod postem.
Ks. Misiak nie jest postacią anonimową, to jeden z najbardziej lubianych i podziwianych duchownych w regionie. Jego popularność zaczęła rosnąć, gdy pod jednym z pabianickich sklepów z dopalaczami zaczął organizować modlitwy wiernych. Pełniąc posługę w Bełchatowie zainicjował "chrystoteki", czyli dyskoteki bez alkoholu, za to z możliwością spowiedzi. Te ostatnie przeprowadza również w trakcie spacerów. Nabożeństwa majowe odprawia zaś nie w kościele, a na starówce.
W lipcu 2016 r. wiernych i przyjaciół ksiedza zasmuciła wiadomość o jego chorobie. Po powrocie z Egiptu, gdzie duchowny uczył się nurkowania, doznał udaru mózgu. Mimo że jego stan był ciężki, ksiądz zadziwiająco szybko wrócił do świetnej formy.
- Po modlitwie Kościoła zostałem uzdrowiony - pisał wówczas ks. Misiak. - Chcę żyć cudami, jak teraz, gdy wyniki badań opisują mnie jako roślinkę, a ja chodzę, wznoszę ręce do mojego Pana, jestem szczęśliwy i zdrowy.
Parafianie go uwielbiają: zimą robią mu niespodzianki, odśnieżając samochód, starsze panie wpychają cukierki do kieszeni sutanny. Internauci śledzacy profil księdza nie ukrywają, że chętnie gościliby u siebie na kolędzie takiego duszpasterza. Niestety nie wszyscy mają szczęście mieszkać w pobliżu kościoła, w którym pełni posługę.