Lara Gessler i Piotr Szeląg są "rzymskim małżeństwem". Niewielu kobietom odpowiada taki układ
Piotr Szeląg, którego partnerką jest Lara Gessler, jest zwolennikiem "rzymskich małżeństw". Larze odpowiada taki układ, jednak jest wiele Polek, które z niecierpliwością czekają na oświadczyny partnera.
14.11.2019 | aktual.: 14.11.2019 21:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W rozmowie z "Twoim Imperium" partner Lary Gessler Piotr Szeląg wyznał, że jest zwolennikiem tzw. "rzymskich małżeństw". Próbując rozszyfrować, na czym właściwie one polegają, dotarliśmy do podręcznika prawa rzymskiego. Choć łatwo nie było.
Lara Gessler na początku 2019 roku rozwiodła się z mężem. Niedługo po rozstaniu u jej boku pojawił się nowy partner Piotr Szeląg, który jest warszawskim prawnikiem. Nie dziwi nas zatem fakt, że prawo rzymskie opanował do perfekcji. Zgodnie z nim małżeństwo jest czynnością prywatną i nieformalną oraz może zostać rozwiązane w każdej chwili, gdy tylko partnerzy przestaną pałać do siebie uczuciem.
Piotr Szeląg, w rozmowie z WP Kobieta wyjaśnia swój punkt widzenia.
– Dla Rzymian małżeństwo było relacją faktyczną. Nie zaczynało się od ślubu, tylko od faktycznej chęci pozostawania razem jako mąż i żona. Dopiero wpływy filozofii chrześcijańskiej sprawiły, że zaczęto uważać ślubowanie sobie za coś istotnego prawnie. Myślę, że ten format był preferowany również dlatego, że wygodne dla państwa jest wiedzieć gdzie, kto i z kim jest. I teraz pojawia się pytanie: czy ja chcę, żeby państwo ingerowało w tę sferę? Czy ja chcę, żeby ktokolwiek ingerował w tę sferę? Ja jestem zwolennikiem tego, żeby ludzie robili to, co chcą i co czują możliwie w każdym momencie, jeśli kochają – mówi.
Szeląg uważa, że sam ślub nie jest mu do niczego potrzebny. Zaznacza, że obecnie każdy może wejść w związek małżeński bez problemu, jednak trudności pojawiają się, kiedy para okazuje się niedopasowana, a o ich rozwodzie musi decydować sąd. Nie chce, aby decyzje na temat jego relacji podejmowała nieznana mu osoba, czyli sędzia. Przestrzega też innych przed podejmowaniem pochopnych decyzji.
– Jesteśmy z Larą, żyjemy sobie razem i jest nam świetnie. Ja nie muszę przed tym uciekać. Bardziej chodzi mi o to, żeby ludzie myśleli o tym, co robią, a nie robili pewne rzeczy, nie dając sobie czasu na myślenie – wyznaje.
Porównuje ludzi wchodzących w związek małżeński do tych, którzy nie mając wiedzy na temat prowadzenia biznesu, stają się członkami zarządu spółki. Twierdzi, że małżeństwo zmienia ludzi i narzuca im określone role.
– To jest bardzo dziwne, bo trzeba się zastanowić: czy teraz jak już jestem mężem, to nie mogę wychodzić na piwo? Czy teraz jak już jestem żoną to mam zajmować się domem? – uważa, że wiele osób tak myśli. – Nie potrzebuję pieczęci, która mi powie: "teraz jesteśmy mężem i żoną, to teraz będziemy szczęśliwi". Szczęśliwi ludzie mają być na co dzień. Codziennie jak wstają, mają myśleć o sobie, mają, jak ja to nazywam "świadczyć sobie wzajemne usługi", czyli być dla siebie dobrym, miłym, starać się niwelować swoje wzajemne stresy – kontynuuje.
Wyznaje również, że w polskim prawie i w dzisiejszej sytuacji nie chce, aby sędzia decydował o jego relacji – Nie wziąłbym dzisiaj ślubu jaki obecnie oferuje nam nasze państwo. Byłem. Widziałem. Więcej nie chcę.
Zadzwoniliśmy też do Lary Gessler, żeby zapytać ją, jak ona rozumie ten termin i co myśli na temat stanowiska swojego partnera.
– Chodzi o to, że generalnie tak długo ludzie są razem, jak ze sobą mieszkają i żyją, jak przestają ze sobą mieszkać i żyć, to już nie są razem – wyjaśnia.
Lara Gessler, podobnie jak Piotr Szeląg, uważa, że "żaden papier" nie jest potrzebny do tego, by tworzyć zgraną parę.
Nie wszystkim jednak taki układ odpowiada. Wielu kobietom oczekiwanie na oświadczyny spędza sen z powiek.
Najpierw samochód, później ślub
Patrycja jest z Sebastianem już pięć lat. Nadal nie są zaręczeni. Dziewczyna nie jest z tego powodu zadowolona. Nieustannie słucha wymówek. – Ciągle powtarza, że to jeszcze nie czas, że nie ma na razie kasy. Najpierw wymówką było to, że ma kredyt. Później, kiedy go spłacił, powiedział, że auto mu się zepsuło i pomyślimy o ślubie, kiedy je naprawi – żali się.
Po naprawie auta i kolejnym roku razem, kiedy pojawił się temat ślubny, Sebastiana naszła refleksja: "Musimy się lepiej poznać, najpierw razem zamieszkajmy". Teraz minęły dwa lata odkąd mieszkają razem. Obiecuje Patrycji, że po świętach już na pewno jej się oświadczy.
– Wkurza mnie to, że ciągle obiecuje i nie dotrzymuje słowa. Styczeń, luty, marzec, kwiecień… Każdego dnia czekam. Widzi, że mi zależy, że chciałabym poczuć stabilizację. Wydaje mi się, że to przez jego rodziców. Oni za bardzo mnie nie lubią.
Od kilku miesięcy Patrycja już nie naciska. Jednak z upragnieniem czeka na święta i na to, że może tym razem się uda. Usłyszała od Sebastiana, że jeśli będzie ciągle o tym mówić, to nigdy jej się nie oświadczy, bo chce zrobić to z własnej inicjatywy. Więc teraz milczy.
Babcia mówi: "Już przeżyłam dość rozwodów na kolejne chodzić nie będę"
Martyna jest z Bartkiem od 10 lat. On jest starszy od niej o 12 lat. Kiedy jej babcia go poznała, szepnęła na ucho Martynie, że powinna go dobrze "prześwietlić", czy nie ukrywa przed nią, że ma żonę i dziecko.
Któregoś dnia, gdy byli u niej w odwiedzinach, powiedziała do wnuczki i jej partnera: "Już przeżyłam dość rozwodów. Na kolejne chodzić nie będę". Od tamtej pory Bartek przytacza te słowa za każdym razem, gdy Martyna wytyka mu, że jeszcze jej się nie oświadczył.
– Mam złe doświadczenia, jeśli chodzi o małżeństwa w mojej rodzinie. Moi rodzice są po rozwodzie, u brata też było blisko. Chciałabym przełamać tę złą passę i stworzyć w końcu coś trwałego, jednak nadal się na to nie zanosi – wyznaje Martyna.
Martyna zaczęła chorować na zespół policystycznych jajników. Bała się, że brak możliwości zajścia w ciążę przekreśli ich związek. Potrzebowała deklaracji. Kiedy zapytała Bartka, czy jest pewien, że chce z nią być mimo wszystko i nie odejdzie od niej do kobiety, która będzie mogła dać mu dzieci, powiedział, że ją kocha i mimo wszystko z nią zostanie.
Teraz zawiesili temat ślubu. Uznała, że dopóki nie skończy studiów, nie będzie naciskała. Zresztą Bartek cały czas powtarza, że najpierw powinni znaleźć stałą pracę i być stabilni finansowo. Mówi jej, że dla pracodawców na rozmowie lepiej wypada "singielka" niż "mężatka". A małżeństwo to dla niego tylko papier.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl