Lewandowski był przerażony widokiem rodzącej żony. Mężczyźni wstydzą się o tym mówić
Czołowy polski piłkarz zdradził szczegóły porodu swojej żony i wyznał, że przeraził go widok krwi. Jak się okazuje, nie tylko on ma traumatyczne wspomnienia. Marcin i Emil do dzisiaj żałują, że weszli na salę porodową.
14.03.2019 | aktual.: 15.03.2019 13:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Okazało się, że poród Anny Lewandowskiej trwał prawie trzydzieści godzin. Początkowo Robert chciał jej towarzyszyć od początku do końca, ale przeraził się, gdy zobaczył, że jego żona zaczęła tracić coraz więcej krwi. - Na boisku wiele razy się jej naoglądałem. Ale fizycznie nie dawałem rady – przyznał.
Gdy Klara w końcu się urodziła, Ania jeszcze długo walczyła o swoje zdrowie. W tym czasie Robert trzymał córkę na rękach i z przerażeniem w oczach obserwował całą sytuację. - Byłem tak zestresowany, zesztywniały z nerwów, że nie potrafiłem podnieść ręcznika z podłogi – zdradził.
Chcą, a później żałują
Jak się okazuje nie tylko Lewandowski ma traumatyczne wspomnienia z porodem swojej ukochanej. Długo staraliśmy się o dziecko. Gdy w końcu się udało to od razu wiedziałem, że chcę widzieć moment, gdy moja córeczka przychodzi na świat – pisze Marcin.
Zobacz także: Mężczyźni na porodówkach. Obecność przy narodzinach dziecka to wciąż wybór czy już konieczność?
Mężczyzna towarzyszył żonie, ale po wszystkim stwierdził, że to był błąd. Widok płaczącej i "wyjącej" z bólu kobiety w połączeniu z krwią, był dla niego tak przerażający, że do teraz ma go przed oczami. – Nadal uważam, ze towarzyszenie przy porodzie jest oznaką odpowiedzialności i dojrzałości mężczyzny, dlatego nie przyznałem się żonie, że tak bardzo zszokował mnie moment porodu – mówi. – To jest właśnie taka chwila, w której facet powinien stanąć na wysokości zadania, ale niestety jest to ciężkie zadanie – dodaje.
Podejście Marcina popiera Emil, który w krytycznym momencie wyszedł z sali porodowej. – Nie wytrzymałem, zrobiło mi się słabo i ciągnęło mnie na wymioty. Kocham swoją żonę, ale facet jednak nie powinien widzieć, jak jego kobieta rodzi – uważa.
Gdy dzisiaj koledzy pytają go, jak wspomina poród, to udaje twardego i zarzeka się, że do końca trzymał żonę za rękę. - Przecież nie powiem im prawdy, bo wyszedłbym na mięczaka - przyznaje.
Zobacz także: "Zapłaciłam 10 tys. złotych za poród, bo po pierwszym miałam dosyć". Standardy? Kobiety mają skrajne doświadczenia
To żaden wstyd
Niektóre kobiety rozpatrują obecność partnera przy porodzie jako próbę związku. Położna Anna Kalinowska stanowczo podkreśla, że to błęde rozumowanie.
- Nie każdy mężczyzna nadaje się do bycia towarzyszem w porodzie i nie powinno to być powodem do wstydu. To bardzo emocjonalna chwila, ponieważ partner na co dzień nie ma okazji obserwować swojej kobiety w podobnym stanie. Pod wpływem stresu ciężko jest kontrolować reakcje, dlatego, jeśli mężczyzna zaczyna czuć się źle, to powinien wyjść z sali - wyjaśnia.
Jeśli jednak decyduje się towarzyszyć kobiecie, powinien wcześniej odpowiednio się do tego przygotować. - Najlepszym sposobem do tego jest szkoła rodzenia. Tam przyszli tatusiowe uczeni są jak się zachowywać, gdy ich ukochana zaczyna rodzić - mówi Kalinowska.
- Odradzam naukę na własną rękę, np. poprzez oglądanie filmików na YouTube. Ciężko jest wzbudzić w sobie pozytywne emocje i uczucia oglądając poród obcej dla nas osoby - zaznacza położna.
Stres mężczyzny udziela się rodzącej
Jak się okazuje obecność partnera przy porodzie może źle wpływać również na kobiety. Naukowcy z Wielkiej Brytanii przeprowadzili badania na kilkudziesięciu heteroseksualnych parach. Kobiety zostały poddane serii bolesnych pulsów laserowych. Najpierw w obecności partnerów, a później pod ich nieobecność.
Wskaźniki skali bólu wykazały, że większość kobiet wolało unikać bliskości wraz z nasileniem bólu w obecności partnera. Warto zaznaczyć, że w badaniu obecność partnera była i tak ograniczona, ponieważ był on za kotarą.
Gdy obok kobiety stoi mężczyzna, który ewidentnie jest zestresowany, to kobieta robi się coraz bardziej spięta, a jej organizm produkuje mniej oksytocyny, która odgrywa znaczącą rolę przy porodzie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl