Maja Kapłon walczy o życie. Potrzebuje ponad pięć milionów złotych
Drzwi do kariery muzycznej stały przed Mają otworem. 24-latka była finalistką popularnego programu muzycznego i niedługo planowała wydać płytę. Zamiast tego leży przykuta do łóżka. - Pręt pękł i w każdej chwili mogę posypać się niczym wieża z klocków Lego. Boję się zrobić nawet kilka kroków - mówi drżącym głosem.
Maja Kapłon szturmem przebiła się do świata muzyki. Dwa lata temu poszła na casting do programu "The Voice of Poland" i zrobiła piorunujące wrażenie na trenerach oraz publiczności. 24-latka doszła aż do finału i wiele osób wróżyło jej wielką karierę. – Ogarnęła mnie ogromna satysfakcja, bo przez całe swoje życie muszę udowadniać, że jestem silna, że daję sobie radę – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Zbiórkę dla Mai można wesprzeć TUTAJ
Dziewczyna od urodzenia cierpi na zaawansowaną skoliozę idiopatyczną i zmaga się z widocznym garbem żebrowym. – Gdy byłam dzieckiem, rówieśnicy wytykali mnie palcami. Nigdy nie zapomnę, gdy w gimnazjum chłopak, w którym byłam zakochana, brutalnie mnie wykpił: "Co ty sobie dziewczyno wyobrażasz? Nie będę się z tobą spotykać, masz garb na plecach!".
Również internauci, gdy zobaczyli ją w telewizji, lekką ręką wypisywali złośliwe komentarze. – Byłam pożywką dla portali plotkarskich. Na pewno dobrze się "klikałam", bo ludzie interesują się kimś, kto ma nietypowe schorzenie i odstaje wyglądem od reszty społeczeństwa – twierdzi młoda kobieta.
Kręgosłup na włosku
Maja przez całe swoje życie przeszła osiemnaście skomplikowanych operacji. Cztery lata temu lekarz zapewniał ją, że dziewiętnastej już nie będzie i wszczepił stalowy pręt, który miał podtrzymywać zdeformowany kręgosłup.
Niestety zapewnienia na nic się zdały. Od miesiąca Maja leży w łóżku i ociera łzy z policzków. – Pręt pękł i w każdej chwili mogę posypać się niczym wieża z kloców Lego. Boję się zrobić nawet kilka kroków – mówi drżącym głosem. – Ponadto mam problemy z oddychaniem. Czuję kłucie w klatce piersiowej, które nie pozwala mi śpiewać – wyjaśnia.
Jak się okazuje kręgosłup Mai wisi na włosku już od dwóch lat, ale lekarz z komisji orzekającej o niepełnosprawności, który w międzyczasie analizował jej zdjęcie rentgenowskie, nie stwierdził nic niepokojącego. – Ja nie jestem specjalistą, więc nie zauważyłam zmian, ale on chyba powinien – mówi.
Maja ma żal również do chirurga, który zapewniał, że metalowy pręt będzie służył całe życie, a nie wytrzymał nawet dwóch lat. – Jestem na facebookowej grupie zrzeszającej jego pacjentów. Okazuje się, że nie tylko mnie spotkał taki dramat – przyznaje i na dowód pokazuje screeny. Próbowaliśmy dzisiaj skontaktować się z chirurgiem, niestety bezskutecznie.
Operacja, która mogłaby uratować rozpadający się kręgosłup Mai, jest tak skomplikowana, że żaden z lekarzy, z którymi rozmawiała, nie chce się jej podjąć. – Boją się, że coś pójdzie nie tak i wtedy już będę przykuta do łóżka na zawsze – wyjaśnia.
Jedyną nadzieją jest amerykański chirurg pracujący w Nowym Jorku. Lekarz wstępnie zgodził się pomóc i Maja bez zastanowienia poleciałaby do USA, ale koszty operacji przyprawiają o zawrót głowy. To prawie pięć i pół miliona złotych. – Nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiej sumy – mówi.
Padały większe kwoty
Jednak dziewczyna próbuje zawalczyć o swoje życie i zebrać niebotyczną kwotę. Od 24 października istnieje internetowa zbiórka pieniędzy. Co prawda cyferki nieustannie się zmieniają, ale jak na razie udało się zebrać zaledwie kilka procent.
Zgromadzenie całej sumy będzie trudne. Na stronie Siepomaga.pl zbiórki założone w celu zebrania kilku milionów złotych, stanowią mały odsetek. - Na kilka tysięcy zbiórek, było tylko kilkanaście takich, gdzie kwota przekraczała trzy miliony złotych – wylicza Monika Filipowicz w rozmowie z WP Kobieta.
Przed Mają wielkie wyzwanie, ale w historii fundacji są zbiórki, które gromadziły jeszcze większe kwoty. – Naszym rekordem jest prawie osiem milionów złotych dla małego Kajtka zmagającego się z pęcherzowym oddzielaniem się naskórka – wspomina w rozmowie z WP Kobieta pracująca w fundacji Monika Filipowicz. – Ludzie tak bardzo byli poruszeni, że wpłacili potrzebne pieniądze zaledwie w kilka dni – dodaje.
Kobieta ma ogromną nadzieję, że uda się pomóc również i Mai Kapłon, ale szczerze przyznaje, że zbieranie pieniędzy na dorosłych jest trudniejsze niż na małe dzieci. – Ludzie chętniej pomagają najmłodszym potrzebującym, często to kilkumiesięczne czy kilkuletnie dzieci – mówi. – Historia Mai musi zostać bardzo nagłośniona. Musi dowiedzieć się o niej cała Polska, żeby się udało – dopowiada Monika Filipowicz.
Sama Maja również wierzy w ludzką dobroć, ale jednocześnie próbuje wywalczyć zmniejszenie kosztów zabiegu. Pomysł podsunęli jej rodzice małej Nadii, która miesiąc temu została zoperowana w tej samej klinice, gdzie ma trafić Maja.
– Powiedzieli mi o możliwości wysłania specjalnej prośby. Pięć milionów złotych dla pacjenta z Polski to fortuna. Niedługo mają ostatecznie wycenić moją operację i jeśli to nadal będzie ponad pięć milionów złotych, to na pewno wyślę wiadomość. Już mam zebrane wszystkie dokumenty – zapewnia 24-latka.
Dziewczyna nie ukrywa, że jest załamana, ale motorem napędzającym ją do wiary w cud są dwa marzenia. – Chciałabym w przyszłości zostać matką oraz móc znowu śpiewać – przyznaje i nieśmiało się uśmiecha. Link do zbiórki na rzecz Mai Kapłon znajduje się TUTAJ
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl