Blisko ludzi"Mam przed sobą całe życie. Nie chcę umierać". To ostatnie słowa Glorii w noc pożaru Grenfell Tower

"Mam przed sobą całe życie. Nie chcę umierać". To ostatnie słowa Glorii w noc pożaru Grenfell Tower

"Mam przed sobą całe życie. Nie chcę umierać". To ostatnie słowa Glorii w noc pożaru Grenfell Tower
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Paulina Brzozowska
16.06.2017 14:42, aktualizacja: 16.06.2017 15:53

Była młoda, utalentowana i piękna. Była też w złym miejscu i czasie. Gloria Trevisan uznana została za zaginioną po pożarze apartamentowca Grenfell Tower w Londynie. Nad ranem wykonała swój ostatni telefon do rodziców. Nagrania tej rozmowy są poruszające.

Gloria Trevisan i jej chłopak, Marco Gottardi, to para włoskich architektów, którzy w Londynie mieszkali do marca. Powodem ich przeprowadzki była przede wszystkim kariera, która w Anglii u obojga zaczęła nabierać tempa. Trudno się temu dziwić, skoro obydwoje ukończyli studia z wyróżnieniem i uznawani byli za najbardziej obiecujące osoby na roku.

W marcu para wprowadziła się do mieszkania w Grenfell Tower i wiodła szczęśliwe, spokojne życie. Tak było aż do nocy z wtorku 13 czerwca na środę 14 czerwca. To właśnie wtedy, apartamentowiec znajdujący się w zachodniej części Londynu, zajął się ogniem.

Na 24 piętrach Grenfell Tower znajdowało się 120 lokali mieszkalnych. W jednym z nich mieszkali Gloria i Marco. Młoda kobieta zadzwoniła do swoich rodziców tuż po pojawieniu się płomieni. Wtedy pożar dotyczył tylko trzeciego piętra, dlatego Gloria była dość spokojna i zapewniała rodzinę, że nie mają czym się martwić, a pożar na pewno nie zdąży dotrzeć do 23 piętra, na którym znajdowało się ich mieszkanie.

Niestety z godziny na godzinę sytuacja zaczynała wyglądać coraz bardziej dramatycznie. O drugiej w nocy, czasu londyńskiego, matka Glorii rozmawiała z Marco, który usiłował uspokoić nie tylko swoją dziewczynę, a też jej rodzinę. Pożar nabrał wtedy ogromnych rozmiarów i wiadomo już było, że opanowanie go nie będzie tak proste, jak zakładali.

Następny telefon miał miejsce o trzeciej w nocy, w środę 14 czerwca. To wtedy płomienie sięgnęły piętra, na którym mieszkali Gloria i Marco. Rodzice kobiety włączyli wtedy telewizor i zaczęli oglądać relację z katastrofy. W słuchawce usłyszeli: - Nie możemy stąd wyjść. Jesteśmy zablokowani.

Już tedy rodzina Glorii wiedziała, że sytuacja jest dramatyczna, dlatego postanowiła nagrywać wszystkie rozmowy z córką. Ostatnia odbyła się o 4:07. – Jest mi tak przykro, że już nigdy was nie przytulę. Mam całe życie przed sobą, to nie fair. Nie chcę umierać. Chciałam wam pomóc, podziękować za wszystko to, co dla mnie zrobiliście. Pójdę do nieba, pomogę wam stamtąd – takie słowa padły z ust Włoszki. Zapis rozmowy przekazał prasie prawnik rodziny, Maria Cristina Sandri.

Gloria i Marco uznani są za osoby zaginione. Ich ciała nie zostały odnalezione. Rodzina wciąż wierzy, że ich córka żyje i ma się dobrze. – Pozostaje nam tylko czekać na cud – powiedział włoskiej prasie Giannino Gottardi, ojciec Marco, zaginionego mężczyzny.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (539)
Zobacz także