Blisko ludziMatka więziła ją w domu całe dzieciństwo. Dziewczynka zaczęła nowe życie

Matka więziła ją w domu całe dzieciństwo. Dziewczynka zaczęła nowe życie

Matka więziła ją w domu całe dzieciństwo. Dziewczynka zaczęła nowe życie
Źródło zdjęć: © Getty Images
Magdalena Drozdek
26.12.2017 19:02

Nie potrafiła normalnie jeść, mówić. Nigdy nie była na świeżym powietrzu. Tak spędziła pierwsze siedem lat życia. Matka więziła ją w domu. Sprawa wyszła na jaw zupełnie przez przypadek. Policjant, który trafił do domu tej rodziny, pewnie nigdy nie zapomni historii Dani Crockett.

Kilka miesięcy temu opisywaliśmy historię Blanche Monnier. Przez 25 lat była więziona w pokoju bez okien. Piekło zgotowała jej własna matka. Kiedy Blanche odnaleziono, ważyła 25 kg, wystawały jej kości i zwisała skóra. Niczym nie przypominała już dawnej siebie. W tym pokoju zostałaby aż do śmierci, gdyby nie anonimowy list, jaki dostali policjanci. To działo się w 1901 roku we Francji. Wydawałoby się, że w "cywilizowanym" świecie, w XXI wieku takie przypadki się już nie zdarzają. Jednak w 2005 roku na jaw wyszła jeszcze bardziej przerażająca sprawa. Dziewczyna, którą udało się uratować policjantom, niedawno obchodziła 19. urodziny. Start w życie miała jednak najgorszy z możliwych.

Dziewczyna z okna

Sąsiedzi nie wiedzieli, że w domu Michelle Crockett mieszka dziewczynka. Kobieta żyła w skrajnym ubóstwie. Wychowywała dwóch synów, mieszkała z partnerem. Opieka społeczna przyjeżdżała, ale Michelle zawsze odprawiała ich z kwitkiem. Nie wnikali, czy w domu dzieje się źle. Któregoś dnia jeden z sąsiadów zauważył w oknie na poddaszu małą dziewczynkę. Na oko miała 5-6 lat. Uchyliła wiszący na oknie koc i wyjrzała przez rozbitą szybę.

Trwało to kilka sekund. Sąsiad zapomniał, a dziewczynki już nigdy później nie dostrzegł. Nie wychodziła przed dom, nie było jej słychać. Dopiero w czerwcu 2005 roku sąsiedzi postanowili zaalarmować policję. Tym razem byli przekonani, że w domu Michelle dochodzi do przemocy.

Na miejsce tego dnia przyjechał funkcjonariusz Mark Holste i pracownica opieki społecznej. Jak sam przyznaje, przez 18 lat służby nie widział czegoś takiego. Bo dom Michelle nawet trudno było nazwać domem. Przypominał oborę. – Byłem w pomieszczeniach, w których tygodniami gniły ludzkie zwłoki, ale czegoś takiego to nie widziałem. Nawet nie potrafię tego opisać. Odchody kota, psa, ludzi... Widać je było na ścianach, były wtarte w dywan. Wszędzie było ciemno – opowiadał kilka lat później w rozmowie z "Tampa Bay", w nagrodzonym Pulitzerem reportażu Lane Degregory. – Wydawało się, jakby cała podłoga była zrobiona ze skorupki jajka. Nie dało się zrobić kroku, by nie zdeptać jakiegoś karalucha – wspominał.

Michelle chciała wiedzieć, dlaczego policja weszła do jej mieszkania. Holste zignorował ją. Otworzył drzwi do pomieszczenia, które przypominało stary schowek. W środku była dziewczynka. Leżała na materacu. Policjant ze szczegółami opowiedział dziennikarce, jak wyglądała: była brudna i naga. Miała na sobie tylko starą pieluchę. Chude ręce, wystające żebra, skręcone, ubrudzone włosy, w których widać było wszy. Nie było zabawek, ani ubrań. W pomieszczeniu Holte znalazł tylko znoszone pieluchy i jeszcze więcej robaków.

- Wziąłem ją na ręce. Nie opierała się. Pielucha zaczęła przemakać – wspomina mężczyzna. Razem z pracownicą zdecydował się zabrać małą z domu.

Diagnoza

Dopiero kilka dni później policjant dowiedział się, że dziewczynka miała na imię Danielle. Miała 6 lat. Całe dotychczasowe życie spędziła w kilkumetrowym pokoju z jednym, zakrytym kocem oknem. Ważyła niewiele ponad 20 kilogramów. Była niedożywiona, miała anemię. W szpitalu pielęgniarki próbowały ją karmić, ale nie potrafiła przeżuwać i połykać stałych pokarmów. Pomagała więc tylko kroplówka i karmienie butelką.

Nie mówiła, nie płakała. Nie reagowała nawet na zimno, ciepło i ból. Nie wiedziała, jak trzymać lalkę. Lekarz, który jako pierwszy ją badał, stwierdził, że przez taki niedorozwój do końca życia będzie niepełnosprawna. Dziewczynką zajęła się dr Kathleen Armstrong z Uniwersytetu Południowej Florydy. Udało jej się ustalić, że Danielle nie cierpiała na żadną chorobę genetyczną, nie miała autyzmu, genetycznych schorzeń. Psycholog w rozmowie z mediami przyznała, że był to w jej karierze pierwszy przypadek człowieka, który całkowicie nie reaguje na inną osobę.

Obraz
© Getty Images

Danielle rzeczywiście była dla naukowców zagadką. – Przez pierwsze pięć lat życia rozwija się 85 proc. mózgu człowieka. Te pierwsze interakcje z ludźmi są najważniejsze, bo pomagają rozwinąć umysł, wykształca się zaufanie do drugiej osoby, język, sposób komunikowania się. Bez tego praktycznie nie ma połączenia ze światem – opowiada psycholog. Dani, jak nazywali ją lekarze, prawdopodobnie nigdy nie miała szansy porozmawiania z bliskimi, nikt się do niej nie odzywał. Leżała zamknięta w pomieszczeniu.

O dziewczynce szybko dowiedzieli się pobliscy mieszkańcy. Spędziła w szpitalu sześć tygodni i cały ten czas pod placówką zbierały się tłumy gapiów, którzy chcieli zobaczyć tę "niezwykłą dziewczynkę". W końcu pracownicy musieli ustalić, co stanie się z nią dalej. Nie mogła zostać w szpitalu, ani wrócić do matki. Kobieta została aresztowana przez policję i skazana na... areszt domowy za znęcanie się nad córką. Nigdy nie trafiła za kratki. Nie wiadomo też, co stało się z jej synami.

Adopcja

Danielle, jak podają dziennikarze "Tampa Bay", trafiła do domu opieki Land O’Lakes i wkrótce wysłano ją do szkoły. Nauczycielka Kevin O’Kneefe relacjonuje, że dziewczynka zachowywała się jak bobas.

W październiku 2007 roku została adoptowana przez Berniego i Diane Lierow. Małżeństwo przygarnęło ją do swojego domu w Fort Myers. Walczyli o nią, jak mogli. Danielle brała udział w kilku terapiach, uczyła się pływać, mówić. W 2011 roku Bernie w rozmowie z "Daily Mail" przyznał, że jego adoptowana córka nauczyła się w końcu podnosić szklankę i nalewać sobie wody. Stała się bardziej otwarta na ludzi. Ale dalej nie zachowywała się "normalnie". Połykała przedmioty, nawet swoje włosy.

- Powiedziałem sobie, że taka już jest. Nigdy nie zrezygnuję ze swojego dziecka – powiedział mężczyzna w wywiadzie.
Jednak dwa lata temu Bernie i Diane rozwiedli się. Zgodnie przyznają, że przez lata oddalili się od siebie i nie mieli już dla siebie czasu. Bernie przez jakiś czas sam zajmował się dziewczynką, ale nie dawał rady. Dwa razy musiał tłumaczyć się policji, która dostała zgłoszenie o dziewczynce, która nieodpowiednio się zachowuje.

Kiedy skończyła 18 lat, musiał umieścić ją w ośrodku opieki społecznej. Bernie odwiedza Dani cały czas. Z ostatnich doniesień dowiadujemy się, że dziewczyna wciąż nie potrafi mówić ani pisać. Ma jednak tatę, który o nią dba i dach nad głową. Jakiś czas temu skończyła 19 lat.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (111)
Zobacz także