Blisko ludziMężczyzna miał wypadek na motorze. Na USG zapisano go na grudzień

Mężczyzna miał wypadek na motorze. Na USG zapisano go na grudzień

Mężczyzna miał wypadek na motorze. Na USG zapisano go na grudzień
Źródło zdjęć: © Forum
20.08.2018 16:34, aktualizacja: 21.08.2018 16:33

Wypadek na motocyklu, przewiezienie do szpitala na badanie rentgenem, następnie 8 godzin czekania na SORze, konsultacja z ortopedą i zaproszenie na badanie USG na jutro. Na następny dzień pani w recepcji zaprasza w grudniu.

Do redakcji odezwała się czytelniczka, która opowiedziała o wypadku swojego męża. Świadek zdarzenia zadzwonił po karetkę, która przewiozła mężczyznę do szpitala w centrum Warszawy. Motocyklista został skierowany na rentgen ze względu na bóle w okolicach obojczyka i brak możliwości ruchu ręką.

W szpitalu usłyszał, że nie ma złamania, jednak powinien skierować się na Szpitalny Oddział Ratunkowy w celu konsultacji z dyżurnym ortopedą. Po kilku godzinach oczekiwania zobaczył się z lekarzem, który wykonał pobieżne badania. - Kazał mojemu mężowi jedynie spróbować podnieść rękę i poruszyć nią w obie strony - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską żona motocyklisty. - Rentgen faktycznie pokazywał brak złamania, był jedynie obrzęk. Jednak dla pełnej pewności ortopeda zalecił badanie USG. Wypisał skierowanie i kazał mężowi stawić się z nim nazajutrz na oddziale radiologii - kontynuuje.

Małżeństwo zgodnie z zaleceniem udało się na oddział następnego dnia. - Pani w okienku powiedziała nam, że jest jej bardzo przykro, ale najbliższy termin przypada na grudzień. Ewentualnie możemy próbować przyjść w kolejny piątek i sprawdzić, czy nie zwolnił się termin. Recepcjonistka nie powiedziała, o której godzinie przyjść. Odbyło się to na zasadzie „a nuż ktoś z umówionych nie przyjdzie” - opisuje sytuację żona motocyklisty.

- Na szczęście mój mąż ma wykupiony pakiet zdrowotny z pracy. Zadzwoniliśmy do kliniki około godziny 13:10, a po 40 minutach już widział się z ortopedą z tej kliniki. Badanie było dużo dokładniejsze. Lekarz od razu powiedział, ile czasu powinien nosić ochraniacz na barku, przejrzał rentgen i zaproponował zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych. Po kilku dniach zrobiono mu USG, które wykazało lekkie przesunięcie niewymagające pilnej interwencji. Skończyło się na ćwiczeniach rehabilitacyjnych i ochraniaczu. Powoli wraca do siebie - tłumaczy żona.

Kobieta ma także wątpliwości co do sensu istnienia składek zdrowotnych - Zastanawiam się, dlaczego mieliśmy mieć termin dopiero na grudzień, skoro ortopeda kazał nam przyjść na następny dzień? Rozumiem, gdyby to był termin do specjalisty, ale nam chodziło tylko o USG. Co by było, gdybyśmy nie mieli pakietu? Musielibyśmy chodzić w ciemno na radiologię i dopytywać się, czy nie zwolnił się żaden termin. Ewentualnie musielibyśmy pokryć koszty prywatnej wizyty. Po co w takiej sytuacji opłacać służbę zdrowia?

W celu uzyskania odpowiedzi na pytanie, dlaczego osoba po wypadku jest zmuszona czekać tak długo na badanie, skontaktowaliśmy się z biurem Rzecznika Praw Pacjenta. Całą sytuację wyjaśnił nam Naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich biura, Marek Cytacki. - Badanie powinno zostać wykonane w tym szpitalu tego samego dnia w ramach udzielanego świadczenia zdrowotnego. Lekarz SORu jeśli zalecił, dał skierowanie na badanie, to w tym momencie pacjent, o własnych siłach lub z pomocą personelu, powinien przejść do pracowni i skorzystać z badania - tłumaczy. - Możliwe, że dostęp do pracowni w tym dniu był ograniczony. Wówczas lekarz powinien zapewnić pacjentowi bezkolizyjne wykonanie tego badania w następnym dniu, wprowadzając odpowiednie zalecenie do karty informacyjnej.

Naczelnik stwierdza, że jeżeli pacjent przyszedł następnego dnia, to samo skierowanie podlega rejestracji już nie w ramach SORu, ale w ramach ambulatorium. Stąd tak późny termin badania. Po usłyszeniu, że to lekarz zalecił przyjście na następny dzień, pan Cytacki nie pozostawia wątpliwości. - Doszło do dezinformacji. Lekarz nie zapewnił dostępu do leczenia w ramach świadczenia kompleksowego udzielanego przez SOR. W takim wypadku pacjent powinien zwrócić się do dyrektora szpitala i prosić o wykonanie badania w ramach wznowienia leczenia.

Rzecznik wyjaśnia także co robić, jeżeli przez błąd lekarza zostaliśmy zmuszeni do skorzystania z prywatnego leczenia - Jeżeli doszło do dezinformacji, a pacjent został przez to zmuszony do skorzystania z leczenia prywatnego, to powinien on złożyć pisemną skargę do dyrektora szpitala. Jeżeli werdykt dyrektora budzi wątpliwości, należy wtedy przesłać kopię prowadzonej korespondencji do rzecznika praw pacjenta lub oddziału NFZ i wnioskować o wszczęcie postępowania w związku z możliwym naruszeniem praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych. Pacjent może również domagać się od dyrektora szpitala zwrotu kosztów badania wykonanego przez siebie prywatnie, ze względu na niewłaściwe poinformowanie przez lekarza dyżurnego i nie zapewnienie leczenia w ramach udzielanych przez SOR świadczeń.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (36)
Zobacz także