Blisko ludziMężczyzna, ofiara przemocy domowej. "Ojciec powiedział, że nie jestem facetem"

Mężczyzna, ofiara przemocy domowej. "Ojciec powiedział, że nie jestem facetem"

Przemoc domowa wobec mężczyzn
Przemoc domowa wobec mężczyzn
Źródło zdjęć: © 123RF
22.10.2020 14:11, aktualizacja: 01.03.2022 14:15

- Przez dziesięć lat dojrzewałem do decyzji, żeby komuś powiedzieć, że jestem ofiarą przemocy mojej żony - opowiada 41-letni Marcin. - Wstydziłem się i byłem przekonany, że nikt mi nie uwierzy. Tymczasem uwierzyła mi nie tylko terapeutka, ale również szefowa w pracy i kumple.

Marcin i Ilona poznali się w pubie na warszawskim Trakcie Królewskim. - Przez koleżankę, z którą na dodatek flirtowałem, a od romansu dzielił nas zaledwie mały kroczek - opowiada Marcin. - Niestety, któregoś dnia ta koleżanka przyprowadziła Ilonę, a ja, głupek, zamiast wpaść w ramiona koleżanki, która na dodatek jest świetną kobietą, zainteresowałem się tym mrocznym spojrzeniem czarnych oczu nieznajomej.

Po pierwszym razie powinienem był odjeść

Ilona pierwszy raz uderzyła go w twarz pół roku później na imprezie u kolegi z pracy Marcina. - Była kompletnie pijana - wspomina mężczyzna. - Stałem ze znajomą, rozmawialiśmy o zbliżających się w naszej branży targach międzynarodowych, gdy w pewnym momencie Ilona podeszła i strzeliła mnie w twarz na odlew.

- Uderzyła tak mocno, aż pokazały mi się mroczki przed oczami. Nie wiedziałem w ogóle, co się stało. Byłem zaskoczony, zamroczony. Nigdy wcześniej nikt mnie nie uderzył. To był mój pierwszy raz - opowiada. - Ona, gdy wytrzeźwiała, przepraszała mnie, ale powiedziała, że nie mogła patrzeć, jak flirtuję z inną kobietą. A ja naprawdę z nią nie flirtowałem, nawet mi się nie podobała. To była znajoma z pracy… Wybaczyłem jej, choć teraz wiem, że wtedy powinienem był odejść.

Kolejny raz dostał od Ilony w twarz w klubie. Też z powodu zazdrości. Biła z otwartej dłoni, ale z całej siły. - Kiedyś, gdy byłem lekko wstawiony, uderzyła mnie u nas przed domem. Wywróciłem się, walnąłem łukiem brwiowym o krawężnik, zalałem się krwią, a moje okulary rozbiły się w drobny mak. Skończyło się szyciem na pogotowiu - mówi Marcin.

- Oprócz bicia uwielbiała publicznie naśmiewać się ze mnie. Najchętniej z tego, jaki mały jest mój penis. Że musi go szukać z lupą. Albo że jestem pierdołą, bo nie umiem grać w piłkę nożną. Jej zdaniem wszyscy faceci, którzy nie interesowali się futbolem, okazywali się w końcu gejami. Kiedyś mój kumpel powiedział jej, że zachowuje się skandalicznie wobec mnie, że jestem pierdołą, ale nie z powodu piłki nożnej, tylko dlatego, że znoszę jej chamstwo i agresję. Kazała zerwać mi z nim wszelkie kontakty. Niby bezskutecznie, ale nie spotkaliśmy się już z nim razem nigdy - słyszymy.

Przełom: rozbita butelka na głowie

Marcin i Ilona po trzech latach wspólnego życia wzięli ślub. On chciał mieć dzieci, ona absolutnie nie. - Kiedyś się z nią o to kłóciłem, ale teraz wiem, że gdybyśmy mieli dzieci, to one także byłyby ofiarami jej agresji, a poza tym trudniej byłoby mi się z nią rozstać - uważa mężczyzna.

- Nie wiem, dlaczego się z nią ożeniłem… Chyba ją kochałem. Oprócz agresji miała mnóstwo pozytywnych cech. Była piękna, inteligentna, wesoła. To jej szaleństwo też jakoś mnie pociągało. Ale agresja rosła. Coraz częściej dostawałem po twarzy. I już nie tylko ręką. Raz parasolem, raz kijem bilardowym, kiedyś rozbiła mi butelkę na głowie. Wtedy nastąpił przełom. Powiedziałem jej, że jeśli uderzy mnie jeszcze raz, to jej oddam - relacjonuje.

Sam był zdziwiony tą deklaracją, ale doszedł do ściany. I to się stało. W klubie w centrum Warszawy uderzyła go tysięczny już chyba raz. Powód: nie mogła go znaleźć na parkiecie, a chciała sobie kupić kolejnego drinka. Wtedy uderzył ją tak mocno, że aż się przewróciła. Ochroniarze wezwali policję. Trafił na dołek. Wtedy powiedział sobie dość. Zwierzył się szefowej w pracy. Kazała mu natychmiast iść na terapię. Gdy Ilona się o tym dowiedziała, błagała go, żeby zabrał ją ze sobą. Ale już było za późno, bo kilka tygodni wcześniej podjął decyzję, że to koniec.

Marcin mówi, że najbardziej bał się śmieszności. I że przyjaciele mu nie uwierzą. Tymczasem okazało się, że bliscy kumple od lat nosili się z zamiarem, żeby z nim porozmawiać o agresji Ilony. - Wydawało mi się, że nikt tego nie widzi, że ona jest agresywna, że mnie poniża publicznie, że się ze mnie naśmiewa - wspomina mężczyzna.

- A dla wszystkich było to nie tylko widoczne, ale także wszyscy znacznie lepiej niż ja zdawali sobie sprawę z tego, że byłem ofiarą przemocy. Wieloletniej. Jedynie moi rodzice, którzy są wierzący, nie zaakceptowali mojej decyzji o rozstaniu i rozwodzie. Ojciec naśmiewał się ze mnie, że dałem się bić babie. Chyba nie uwierzył mi w to w ogóle. Dość długo nazywał mnie d..ą i frajerem. Uspokoił się, gdy przestałem do nich jeździć. Teraz mamy dość chłodne relacje, bo rodzice nie akceptują mojej nowej partnerki - wyznaje.

Co dziewiąta ofiara przemocy to mężczyzna

Jak wynika z danych statystyczny policji i wypełnionych formularzy w procedurze "Niebieskiej karty", którą zakłada się osobom dopuszczającym się przemocy domowej. W 2019 roku ofiarami przemocy w domu było 88 032 osób, z czego mężczyźni stanowili 10676, kobiety - 65195, a dzieci - 12 161. Wśród osób podejrzanych o przemoc, których było 74 910, kobiety stanowiły 6 448, z czego 2 126 było w czasie interwencji policji pod wpływem alkoholu.

- Stereotypowo przemoc wobec mężczyzn jest traktowana jako zjawisko, które występuje rzadko, ma charakter marginalny - uważa psycholożka Katarzyna Szymańska. - Do tego bardzo często uważa się, że sytuacja mężczyzn jest lepsza niż kobiet, że są oni na uprzywilejowanej pozycji i przemoc wobec nich, zwłaszcza ze strony kobiet, albo nie występuje, albo jest nieporównywalnie mniejsza, ponieważ kobieta jako istota słabsza fizycznie nie może tak naprawdę mężczyzny skrzywdzić - wyjaśnia.

Tymczasem mężczyźnie, który staje się ofiarą przemocy, znacznie trudniej jest to ujawnić. Jak wyjaśnia Szymańska, po pierwsze dlatego, że w naszej kulturze wizerunek mężczyzny całkowicie kłóci się z wyobrażeniem ofiary. Role narzucane mężczyźnie każą mu być silnym, władczym, odpornym na stres, silnym.

"Prawdziwy" mężczyzna nie płacze, nie skarży się, jest odpowiedzialny i umie poradzić sobie z każdym problemem niczym Superman. - Jak czując na sobie ciężar takich oczekiwań społecznych przyznać się, że jest się maltretowanym, i to na dodatek przez kobietę? Po drugie wielu osobom trudno uwierzyć, że to mężczyzna jest ofiarą przemocy, zwłaszcza fizycznej - podkreśla specjalistka.

O innej, np. ekonomicznej czy psychicznej, w ogóle się nie myśli. Położenie mężczyzny, który był poddany przez dłuższy czas przemocy psychicznej, fizycznej, a często obydwu jednocześnie, jest bardzo trudne. Narzucone mu społecznie i kulturowo role często uniemożliwiają lub bardzo utrudniają zgłoszenie się po pomoc.

- Z badań wynika, że mężczyźni, którzy stali się ofiarami przemocy fizycznej, znacznie częściej nadużywają alkoholu, a maltretowani psychicznie zdecydowanie chętniej sięgają po środki psychoaktywne - dodaje Szymańska.

- Skutki znęcania się to także między innymi nieumiejętność radzenia sobie w sytuacjach stresowych, niskie poczucie własnej wartości, dojmujące poczucie osamotnienia, tendencja do regulowania emocji za pomocą jedzenia z jednej strony oraz samookaleczania się z drugiej.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (139)
Zobacz także