Blisko ludziMężczyźni na utrzymaniu kobiet. W czasie pandemii takich historii jest na pęczki

Mężczyźni na utrzymaniu kobiet. W czasie pandemii takich historii jest na pęczki

Mężczyźni na utrzymaniu kobiet. W czasie pandemii takich historii jest na pęczki
Źródło zdjęć: © Getty Images
Karolina Błaszkiewicz
24.04.2020 13:38, aktualizacja: 24.04.2020 17:43

Adam i Darek zwyczajnie się wstydzą. Odkąd stracili pracę przez pandemię koronawirusa, są na utrzymaniu swoich kobiet. Jak jest im ciężko, opowiadają mi ich partnerki. Obie poprosiły o anonimowość, by nie zaogniać sytuacji w domu.

Michał Żebrowski przyznał, że ma problemy finansowe. Aktor od dziesięciu lat jest właścicielem Teatru 6. Piętro. Przez pandemię koronawirusa wszystkie placówki kulturalne zostały zamknięte. – Ja jestem na utrzymaniu żony – powiedział. – Mówiąc zupełnie poważnie, to jest nieciekawa sytuacja. Zastanawiamy się, co zrobić, żeby nie zbankrutować – mówił Michał Żebrowski w programie "Tak jest" na antenie TVN24. – Liczymy na pomoc państwa. Nie wiemy, czy ona nastąpi – dodał. Przyszłość teatru aktora stoi pod wielkim znakiem zapytania, a co za tym idzie – i samego Żebrowskiego. Jego żona Aleksandra od kilku lat z sukcesem prowadzi własną firmę "Francis & Henry". Sprzedaje ubrania oraz akcesoria przeznaczone dla kobiet w ciąży.

W rozmowie z WP Kobieta opowiadała, że od początku celowała w rynek zagraniczny i głównie stamtąd pochodzą jej klientki. Rzeczy, które znajdziemy w sklepie, są z górnej półki. Żebrowska podkreślała jednak, że wiele znaczyła dla niej wcześniejsza praca u boku męża. Teatr 6. Piętro to również jej "dziecko". Trudno się dziwić, że teraz wzięła na siebie utrzymywanie rodziny.

Z tego samego założenia wyszły Noemi i Marta. Kiedy pytam, czy ich partnerzy zechcą ze mną porozmawiać, dostaję niemal identyczne odpowiedzi, w których powtarza się jedno: "męska duma".

"To mu nie przejdzie przez gardło"

Noemi i Adam są parą od kilku lat. Pod koniec 2019 r. to ona nie miała pracy i przez 3 miesiące była na jego utrzymaniu. Teraz role się odwróciły. – Ogólnie to myślę, że nie przełknąłby tego, gdyby nie tamta sytuacja z końca roku. Mimo że Adam nie pracuje dopiero od początku kwietnia, to często sobie żartuje, że też chętnie posiedzi w domu 3 miesiące – opowiada Noemi, dyspozytor transportu międzynarodowego.

Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Historie inspirujących kobiet

Adam miał bardzo dobrze płatną pracę, ale fizyczną, więc teraz, jak słyszę, "ma czas, żeby odpocząć i rozwijać swoje pasje: gotowanie czy grę na gitarze, pianinie i harmonijce". Partner Noemi równolegle szuka jednak dla siebie zajęcia – jakiegokolwiek. – Powiedział, że nie potrafi wytrzymać tak bez żadnych swoich pieniędzy – przytacza słowa ukochanego. Czasem podsłuchuje jego rozmowy ze znajomymi z dawnej firmy. – I mówi im np.: "Całe szczęście, że Noemi nie straciła pracy". Raczej nie przechodzi mu przez gardło nic, co by wskazywało, że go utrzymuję – wyjawia.

Dowiaduję się, że Noemi przeprowadziła poważną rozmowę z Adamem, gdy było już wiadomo, że straci pracę. Od tamtej pory jednak unika tematu – nie chce go pośpieszać ani zawstydzać. Wie, że dla niego to trudne i krępujące doświadczenie. Ona sama odkryła, że wspieranie partnera daje jej dużo pewności siebie, choć nie czuje się już tak pewnie jak wcześniej, bo wie, że nie może w tej chwili stracić pracy. – Żeby było jasne, nie mam Adamowi za złe, że wstydzi się mówić o naszej sytuacji, bo został wychowany w tradycyjnym domu, gdzie tylko ojciec przynosi pieniądze – zaznacza.

Noemi zarabiała wcześniej połowę tego, co jej partner. Przed pandemią oboje uważali, że "jest akurat". – Ale nagle okazało się, że jakoś jednak dajemy sobie radę. Na pewno jest to spowodowane tym, że sytuacja w kraju nie pozwala nam na wyjście do kina czy restauracji, a to przecież dodatkowe wydatki – przyznaje dwudziestoparolatka z Warszawy, dodając, że widzą teraz, ile pieniędzy mogli odłożyć przy dwóch stałych pensjach. – I mam nadzieję, że gdy wrócimy do normalności, to wdrożymy oszczędzanie w nasze wspólne życie – kończy.

"Mam 328 złotych na koncie, on – 45"

W o wiele trudniejszej sytuacji są Marta i Darek. Dotąd pracowali w jednej firmy, do której trafili po znajomości. Jego na początku kwietnia zwolniono, jej nie. – Przyszedł do domu o 7:30 ze łzami w oczach. Ledwo wszedł do pracy. Nie pozwolili mu się nawet rozpakować. Szef czekał z wypowiedzeniem – relacjonuje Marta. Dla obojga to był szok. Para ma 4,5-letniego syna, który urodził się, gdy nie mieli nawet 19 lat.

Co najgorsze, Darek wciąż nie przyjął tego do wiadomości. – On się obraził na cały świat. Chodzi zdenerwowany, potrafi wyżywać się na mnie. Ale widzę, że czuje presję i staram się wspierać. Nie będę go przecież dobijać i drzeć się, bo wtedy wywołam burzę – mówi Marta.

Jej partner studiuje informatykę i ma problem z przełamaniem się, by iść pracować na kasie czy w magazynie. – Przechodzi kryzys. Tu miał pracę przy kompie, robił coś w ramach tych studiów i on ma iść na magazyn lub kasę pracować? Cóż. Powiedział, że jak nic nie znajdzie, to pójdzie – opisuje sytuację moja rozmówczyni.

Marta nie wie, co robić. Oboje od jakiegoś czasu myśleli o zmianie zajęcia, ale nie w takich okolicznościach. – Kierowniczka nic nie mówiła, obiecywała, że choć szykują się do zwolnień, to ekipa biura zostanie w komplecie – opowiada. Dotychczas zarabiała o 300 złotych więcej, ale już teraz wie, że wypłata za kwiecień będzie o wiele niższa. – To będą grosze. Dziś mam 328 złotych na koncie. Darek 45 – mówi wprost.

Chrzestny syna pary zaoferował im pomoc. Mógłby pożyczyć tysiąc czy 2 tys. złotych, ale Marta nie chce przyjąć pieniędzy. Nie lubi się zadłużać, być na kogoś zdana. – A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem w ciąży – wyznaje. – Darek ma ofertę pracy od szwagra. Wiatraki w Norwegii. Zarobki na start 10 tys. na rękę. Popracuje pół roku i na koniec ciąży zjedzie do domu. Więc jakiś plan jest – kwituje kobieta.

Symboliczny uraz

Psycholog i seksuolog Dominik Haak, słuchając historii Marty i Noemi, wcale nie jest zdziwiony postawą ich partnerów. – Myślę, że ten problem można rozszerzyć na całą populację mężczyzn, ze względu na zjawisko, które nazywa się "toksyczną męskością" – zauważa. – To pogląd, zgodnie z którym mężczyzna powinien być silny, samodzielny, dawać sobie radę, nie okazywać emocji i przeć do przodu – wyjaśnia termin ekspert.

Dlatego właśnie mężczyznom trudniej jest sięgać po pomoc i przyznać się, że coś jest nie tak. To dotyczy też utraty stałych dochodów. – To symboliczny uraz dla męskiej dumy. Mężczyzna myśli: "Nie mam zajęcia i jeszcze kobieta mnie utrzymuje". To trudne nawet od strony seksuologicznej – tacy mężczyźni mają potem problemy z libido, bo czują, że ich atrakcyjność jest o wiele mniejsza – mówi Haak.

W trakcie rozmowy psycholog zwraca uwagę, że samo słowo "utrzymanie" wzbudza pewien dyskomfort. – Kiedy słyszymy, że ktoś jest na utrzymaniu żony, to pomimo że mamy XXI wiek, dalej pierwsza myśl jest negatywna, stereotypowa. Wtłoczona przez społeczeństwo i kulturę. Dopiero następna pojawiająca się myśl jest bardziej świadoma i wynikająca z naszego światopoglądu – tłumaczy. – Kiedy kobieta nie pracuje i jest w domu, to wyobrażamy sobie, ile ona robi – sprząta, prasuje, zajmuje się dziećmi, gotuje. A mężczyzna? Siedzi przed telewizorem. Żyjemy w takim świecie, że ciężko myśleć, że mógłby w tym domu być efektywny – dodaje.

Haak ma jednak nadzieję, że sytuacja, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy, wyjdzie parom na dobre. – Życzę sobie, by jedna i druga strona zobaczyły, jak mogą się nawzajem uzupełniać i ile ograniczeń jest tylko w głowach – podkreśla.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (298)
Zobacz także