Mężczyźni na utrzymaniu kobiet. W czasie pandemii takich historii jest na pęczki
Adam i Darek zwyczajnie się wstydzą. Odkąd stracili pracę przez pandemię koronawirusa, są na utrzymaniu swoich kobiet. Jak jest im ciężko, opowiadają mi ich partnerki. Obie poprosiły o anonimowość, by nie zaogniać sytuacji w domu.
24.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 17:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Michał Żebrowski przyznał, że ma problemy finansowe. Aktor od dziesięciu lat jest właścicielem Teatru 6. Piętro. Przez pandemię koronawirusa wszystkie placówki kulturalne zostały zamknięte. – Ja jestem na utrzymaniu żony – powiedział. – Mówiąc zupełnie poważnie, to jest nieciekawa sytuacja. Zastanawiamy się, co zrobić, żeby nie zbankrutować – mówił Michał Żebrowski w programie "Tak jest" na antenie TVN24. – Liczymy na pomoc państwa. Nie wiemy, czy ona nastąpi – dodał. Przyszłość teatru aktora stoi pod wielkim znakiem zapytania, a co za tym idzie – i samego Żebrowskiego. Jego żona Aleksandra od kilku lat z sukcesem prowadzi własną firmę "Francis & Henry". Sprzedaje ubrania oraz akcesoria przeznaczone dla kobiet w ciąży.
W rozmowie z WP Kobieta opowiadała, że od początku celowała w rynek zagraniczny i głównie stamtąd pochodzą jej klientki. Rzeczy, które znajdziemy w sklepie, są z górnej półki. Żebrowska podkreślała jednak, że wiele znaczyła dla niej wcześniejsza praca u boku męża. Teatr 6. Piętro to również jej "dziecko". Trudno się dziwić, że teraz wzięła na siebie utrzymywanie rodziny.
Z tego samego założenia wyszły Noemi i Marta. Kiedy pytam, czy ich partnerzy zechcą ze mną porozmawiać, dostaję niemal identyczne odpowiedzi, w których powtarza się jedno: "męska duma".
"To mu nie przejdzie przez gardło"
Noemi i Adam są parą od kilku lat. Pod koniec 2019 r. to ona nie miała pracy i przez 3 miesiące była na jego utrzymaniu. Teraz role się odwróciły. – Ogólnie to myślę, że nie przełknąłby tego, gdyby nie tamta sytuacja z końca roku. Mimo że Adam nie pracuje dopiero od początku kwietnia, to często sobie żartuje, że też chętnie posiedzi w domu 3 miesiące – opowiada Noemi, dyspozytor transportu międzynarodowego.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Historie inspirujących kobiet
Adam miał bardzo dobrze płatną pracę, ale fizyczną, więc teraz, jak słyszę, "ma czas, żeby odpocząć i rozwijać swoje pasje: gotowanie czy grę na gitarze, pianinie i harmonijce". Partner Noemi równolegle szuka jednak dla siebie zajęcia – jakiegokolwiek. – Powiedział, że nie potrafi wytrzymać tak bez żadnych swoich pieniędzy – przytacza słowa ukochanego. Czasem podsłuchuje jego rozmowy ze znajomymi z dawnej firmy. – I mówi im np.: "Całe szczęście, że Noemi nie straciła pracy". Raczej nie przechodzi mu przez gardło nic, co by wskazywało, że go utrzymuję – wyjawia.
Dowiaduję się, że Noemi przeprowadziła poważną rozmowę z Adamem, gdy było już wiadomo, że straci pracę. Od tamtej pory jednak unika tematu – nie chce go pośpieszać ani zawstydzać. Wie, że dla niego to trudne i krępujące doświadczenie. Ona sama odkryła, że wspieranie partnera daje jej dużo pewności siebie, choć nie czuje się już tak pewnie jak wcześniej, bo wie, że nie może w tej chwili stracić pracy. – Żeby było jasne, nie mam Adamowi za złe, że wstydzi się mówić o naszej sytuacji, bo został wychowany w tradycyjnym domu, gdzie tylko ojciec przynosi pieniądze – zaznacza.
Noemi zarabiała wcześniej połowę tego, co jej partner. Przed pandemią oboje uważali, że "jest akurat". – Ale nagle okazało się, że jakoś jednak dajemy sobie radę. Na pewno jest to spowodowane tym, że sytuacja w kraju nie pozwala nam na wyjście do kina czy restauracji, a to przecież dodatkowe wydatki – przyznaje dwudziestoparolatka z Warszawy, dodając, że widzą teraz, ile pieniędzy mogli odłożyć przy dwóch stałych pensjach. – I mam nadzieję, że gdy wrócimy do normalności, to wdrożymy oszczędzanie w nasze wspólne życie – kończy.
"Mam 328 złotych na koncie, on – 45"
W o wiele trudniejszej sytuacji są Marta i Darek. Dotąd pracowali w jednej firmy, do której trafili po znajomości. Jego na początku kwietnia zwolniono, jej nie. – Przyszedł do domu o 7:30 ze łzami w oczach. Ledwo wszedł do pracy. Nie pozwolili mu się nawet rozpakować. Szef czekał z wypowiedzeniem – relacjonuje Marta. Dla obojga to był szok. Para ma 4,5-letniego syna, który urodził się, gdy nie mieli nawet 19 lat.
Co najgorsze, Darek wciąż nie przyjął tego do wiadomości. – On się obraził na cały świat. Chodzi zdenerwowany, potrafi wyżywać się na mnie. Ale widzę, że czuje presję i staram się wspierać. Nie będę go przecież dobijać i drzeć się, bo wtedy wywołam burzę – mówi Marta.
Jej partner studiuje informatykę i ma problem z przełamaniem się, by iść pracować na kasie czy w magazynie. – Przechodzi kryzys. Tu miał pracę przy kompie, robił coś w ramach tych studiów i on ma iść na magazyn lub kasę pracować? Cóż. Powiedział, że jak nic nie znajdzie, to pójdzie – opisuje sytuację moja rozmówczyni.
Marta nie wie, co robić. Oboje od jakiegoś czasu myśleli o zmianie zajęcia, ale nie w takich okolicznościach. – Kierowniczka nic nie mówiła, obiecywała, że choć szykują się do zwolnień, to ekipa biura zostanie w komplecie – opowiada. Dotychczas zarabiała o 300 złotych więcej, ale już teraz wie, że wypłata za kwiecień będzie o wiele niższa. – To będą grosze. Dziś mam 328 złotych na koncie. Darek 45 – mówi wprost.
Chrzestny syna pary zaoferował im pomoc. Mógłby pożyczyć tysiąc czy 2 tys. złotych, ale Marta nie chce przyjąć pieniędzy. Nie lubi się zadłużać, być na kogoś zdana. – A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem w ciąży – wyznaje. – Darek ma ofertę pracy od szwagra. Wiatraki w Norwegii. Zarobki na start 10 tys. na rękę. Popracuje pół roku i na koniec ciąży zjedzie do domu. Więc jakiś plan jest – kwituje kobieta.
Symboliczny uraz
Psycholog i seksuolog Dominik Haak, słuchając historii Marty i Noemi, wcale nie jest zdziwiony postawą ich partnerów. – Myślę, że ten problem można rozszerzyć na całą populację mężczyzn, ze względu na zjawisko, które nazywa się "toksyczną męskością" – zauważa. – To pogląd, zgodnie z którym mężczyzna powinien być silny, samodzielny, dawać sobie radę, nie okazywać emocji i przeć do przodu – wyjaśnia termin ekspert.
Dlatego właśnie mężczyznom trudniej jest sięgać po pomoc i przyznać się, że coś jest nie tak. To dotyczy też utraty stałych dochodów. – To symboliczny uraz dla męskiej dumy. Mężczyzna myśli: "Nie mam zajęcia i jeszcze kobieta mnie utrzymuje". To trudne nawet od strony seksuologicznej – tacy mężczyźni mają potem problemy z libido, bo czują, że ich atrakcyjność jest o wiele mniejsza – mówi Haak.
W trakcie rozmowy psycholog zwraca uwagę, że samo słowo "utrzymanie" wzbudza pewien dyskomfort. – Kiedy słyszymy, że ktoś jest na utrzymaniu żony, to pomimo że mamy XXI wiek, dalej pierwsza myśl jest negatywna, stereotypowa. Wtłoczona przez społeczeństwo i kulturę. Dopiero następna pojawiająca się myśl jest bardziej świadoma i wynikająca z naszego światopoglądu – tłumaczy. – Kiedy kobieta nie pracuje i jest w domu, to wyobrażamy sobie, ile ona robi – sprząta, prasuje, zajmuje się dziećmi, gotuje. A mężczyzna? Siedzi przed telewizorem. Żyjemy w takim świecie, że ciężko myśleć, że mógłby w tym domu być efektywny – dodaje.
Haak ma jednak nadzieję, że sytuacja, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy, wyjdzie parom na dobre. – Życzę sobie, by jedna i druga strona zobaczyły, jak mogą się nawzajem uzupełniać i ile ograniczeń jest tylko w głowach – podkreśla.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl