Monika Kuszyńska o macierzyństwie. "Muszę nauczyć Jeremiego i Kalinę, że to nie problem mieć mamę na wózku"
Monika Kuszyńska czternaście lat temu przeżyła piekło. Samochód, którym wracała z koncertu, wraz z członkami zespołu Varius Manx, uległ wypadkowi. Najbardziej ucierpiała właśnie wokalistka. Teraz opowiada o rodzinnym szczęściu, ale i trudnościach, jakie niesie ze sobą macierzyństwo i niepełnosprawność.
21.09.2020 13:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Życie Moniki Kuszyńskiej zmieniło się diametralnie. Wiele lat temu uległa wypadkowi, w wyniku którego porusza się na wózku inwalidzkim. Nauczyła się żyć w nowej rzeczywistości. Początki jej drogi nie były jednak łatwe. Zarówno decyzja o macierzyństwie, jak i kontynuacja kariery, wymagały przemyśleń i czasu. Teraz artystka zdecydowała się opowiedzieć o swojej codzienności.
Zobacz także
Monika Kuszyńska: potrzebuję silnego poczucia własnej wartości i wspólnoty w rodzinie
Artystka zdradziła w rozmowie z "Party", że aby zostać mamą musiała przejść wewnętrzną przemianę. Nie tylko zaakceptować i nauczyć się żyć z niepełnosprawnością, ale również pokochać siebie i utwierdzić w tym, że jest wartościowa.
"Musiałam być nie tylko silna, ale też taka, która nie będzie miała problemu, by wyjść naprzeciw specyficznym wyzwaniom związanym z moją sytuacją. Bo przecież inne dzieci mogą moim zadawać trudne pytania na temat niepełnosprawności. Mogą nawet z niej szydzić lub jakoś próbować wykorzystać ten fakt. Muszę nauczyć Jeremiego i Kalinę, że to nie problem mieć mamę na wózku i że taka mama nie jest gorsza od innych" – powiedziała Monika Kuszyńska w wywiadzie.
Dodała, że ogromnym wsparciem są dla niej obecnie mąż i rodzice. Podkreśliła również, że nauczyła się prosić o pomoc, co wcześniej nie było dla niej oczywiste.
Monika Kuszyńska o codzienności
Zapytana o codzienne wyzwania wokalistka powiedziała, że jej życie kręci się wokół dzieci. Skupienie uwagi na nich pozwala jej też złapać dystans do siebie. Sugeruje, że jest to pewnego rodzaju terapia. Zamiast się zamartwiać, żyje z dnia na dzień. Rytm dnia oczywiście wyznaczają jej maluchy.