Blisko ludziMówią, że jesteśmy nienormalnymi hipochondryczkami. Chciałybyśmy, ale Hashimoto to nie wymysł

Mówią, że jesteśmy nienormalnymi hipochondryczkami. Chciałybyśmy, ale Hashimoto to nie wymysł

Mówią, że jesteśmy nienormalnymi hipochondryczkami. Chciałybyśmy, ale Hashimoto to nie wymysł
Źródło zdjęć: © WP.PL
Paulina Brzozowska
11.06.2019 15:45, aktualizacja: 11.06.2019 19:42

Choruje już co trzecia kobieta. Każdego dnia ulatuje z nas energia i chęć do życia. Wstając z łóżka walczymy ze sobą, żeby nie położyć się z powrotem. I tak słyszymy, że mamy nie przesadzać.

- Wy to wszystkie jesteście je…ęte z tym Hashimoto – usłyszałam od mojego endokrynologa na ostatniej wizycie. W tym momencie przestał być moim lekarzem, a ja uświadomiłam sobie, że najpopularniejsza choroba autoimmunologiczna wśród kobiet uznawana jest za wymówkę.

Wymówkę dla złego humoru, dla depresji, dla nieustannego zmęczenia, dla tycia, dla pryszczy, dla braku koncentracji. Bo właśnie z tym zmaga się każda osoba, która doświadczyła autoimmunologicznego zapalenia tarczycy.

Hashimoto zdiagnozowano u mnie kilka miesięcy temu, chociaż prawdopodobnie choruję na nie od kilku lat. Do tej pory nikt nie wziął na poważnie moich objawów. Kiedy mówiławiłam lekarzowi, że jestem ciągle zmęczona, słyszałam, że pewnie się nie wysypiam. Śpię czasami po 10-11 godzin na dobę. Tak, to na pewno niewyspanie. Kiedy żaliłam się, że w pół roku przytyłam 17 kg, uprawiając sport i odżywiając się racjonalnie, dowiedziałam się tylko, że mam mniej jeść i częściej chodzić na siłownię. Zgadnijcie, czy zadziałało. Podpowiem: nie.

Zobacz też: Dieta przy chorobie Hashimoto. Ekspert mówi, czego nie wolno jeść

W kółko tułając się od endokrynologa do lekarza rodzinnego, od diabetologa do psychologa i psychiatry, słuchałam wciąż jednego zdania: "Nie może pani zrzucić wszystkiego na tarczycę". I chociaż pozostałe wyniki badań mam wzorowe, a tylko pakiet tarczycowy i USG wskazują nieprawidłowości, to na pewno nie tarczyca jest przyczyną moich problemów.

W swojej frustracji nie jestem jedyna. Udzielam się w dużej grupie na Facebooku, która zrzesza osoby cierpiące na Hashimoto. Każda z nas przynajmniej raz usłyszała: "Nie wymyślaj. Chodzisz po tych lekarzach, a tak naprawdę pewnie nic ci nie jest. Dobrze wyglądasz". Bo przecież to oczywiste, że naszą pasją i hobby jest odwiedzanie gabinetów lekarskich. Czerpiemy z tego niewyobrażalną wręcz przyjemność i kochamy poświęcać temu cały wolny czas. Uwielbiamy wręcz.

Kiedy zapytałam moich "współwięźniów" w Hashimoto, jak opisaliby jednym zdaniem, co czuje osoba chora, padała głównie jedna odpowiedź. "Jakbyśmy stracili swoje życie. Przestaliśmy poznawać samych siebie".

Bo tak działa zapalenie tarczycy. Podstępem rozwija się, wpływając na niemal każdy aspekt naszego zdrowia. Odbiera chęć do życia, energię do robienia czegokolwiek poza snem, sprawia, że nasz umysł jest jakby "otoczony miękką watą". W zamian daje ból stawów, problemy z nerkami, nietolerancje pokarmowe, ataki paniki, kołatanie serca, depresję, niekontrolowane tycie lub chudnięcie, wypadanie włosów, szarą cerę i wiele innych niechcianych "prezentów".

Kiedy kolejny raz słyszę od lekarza, że mam nie histeryzować, bo pewnie źle się czuję dlatego, że za mało śpię, mam ochotę wrzeszczeć i płakać z bezsilności. Bo jak ma się funkcjonować osoba, która w wieku 25 lat czuje, jakby miała 80. Chory na Hashimoto nie wie, co się z nim dzieje. Oczekuje pomocy i kogoś, kto pozwoli mu odzyskać jego życie. Mamy czuć się winne, że szukamy wsparcia, bo czujemy się źle?

Zmagający się z Hashimoto tyle razy musieli walczyć z niezrozumieniem, że zaczynają ukrywać swoją chorobę. Potajemnie biorą leki, kiedy mają słaby dzień udają, że wszystko jest w porządku. O to chodzi innym? Żeby chory bał się przyznać do swoich objawów, żeby nie wyjść na marudę, która wymyśla sobie problem?

Od wiecznej senności i wyczerpania, wolelibyśmy pełnię sił i witalność. Chcielibyśmy podejmować nowe wyzwania, robić ciekawe rzeczy, spełniać się w pracy. Nie jesteśmy leniwi. Nie chcemy taryfy ulgowej. Po prostu chcemy w końcu poczuć się wolni. Ponieważ Hashimoto jest nieuleczalne, jest duża szansa, że ta wolność nigdy nie zostanie nam do końca zwrócona.

My, Hashimotkowie, prosimy tylko o zrozumienie. O przyjacielskie poklepanie po ramieniu i powiedzenie: "hej, to w porządku, że masz dziś gorszy dzień, domyślam się, przez co przechodzisz". Lekarzy prosimy o poszerzenie perspektywy. To, że w badaniach nie zawsze pojawia się coś niepokojącego nie znaczy, że czujemy się świetnie. Słuchajcie nas i nie bagatelizujcie naszych objawów.

Was, moje koleżanki i koledzy w niedoli, proszę z kolei o siłę. Żeby walczyć o siebie, o każdy dzień wydarty Hashi. Wspierajmy się dalej, tak jak teraz. Bo chociaż nasza tarczyca postanowiła sama siebie wykończyć, nie pozwolimy, żeby wykończyła całą resztę. Będziemy się o to bić. I jeńców nie bierzemy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (121)
Zobacz także