Mroczna historia Salem
W 1692 roku w amerykańskim miasteczku Salem doszło do egzekucji czternastu kobiet, pięciu mężczyzn i dwóch psów. Oskarżono ich o uprawianie czarnej magii. Czynów mieli dokonać zimą, a już późną wiosną pozbawiono życia pierwszych skazańców. Ostatni zawiśli we wrześniu. Obecność diabła w Nowej Anglii tak samo wywoływała strach, jak i napawała dumą.
W 1692 roku w amerykańskim miasteczku Salem doszło do egzekucji czternastu kobiet, pięciu mężczyzn i dwóch psów. Oskarżono ich o uprawianie czarnej magii. Czynów mieli dokonać zimą, a już późną wiosną pozbawiono życia pierwszych skazańców. Ostatni zawiśli we wrześniu. Obecność diabła w Nowej Anglii tak samo wywoływała strach, jak i napawała dumą.
Nikt naprawdę nie wie, ile osób mogło być zamieszanych w czary. Według niektórych świadectw nawet między 144 a 185 mieszkańców dwudziestu pięciu wsi i miasteczek Nowej Anglii. Najmłodsza z podejrzanych osób miała pięć lat, najstarsza osiemdziesiąt.
W uprawianie magii mieli być też zamieszani ich najbliżsi: mężowie i żony, ojcowie i matki, siostrzeńcy i bratankowie, ciotki i wujowie, rodzeństwo i kuzynostwo. Jeden z ministrów stanu Massachusetts odkrył, że był spokrewniony z co najmniej dwudziestoma potencjalnymi czarownikami.
Podejrzliwość wobec osób powiązanych z czarnoksięstwem była uzasadniona. Już w 1641 roku, kiedy purytańscy kolonizatorzy ustanawiali kodeks prawa, pierwszym przestępstwem na liście było bałwochwalstwo. Drugim czarna magia.
Według określonego prawa, każdy mężczyzna i kobieta, który jest czarnoksiężnikiem (czyli ucieka się do sił paranormalnych i ma kontakt z szatanem), powinien zostać skazany na karę śmierci. Kolejnymi przestępstwami na liście były bluźnierstwo, morderstwo, otrucie i bestialstwo. Już w najbliższych latach po ustanowieniu owego kodeksu, w Nowej Anglii oskarżono o uprawianie magii ponad sto czarownic i dwudziestu pięciu czarodziejów.
Pierwszą osobą, która przyznała się do zawarcia paktu z szatanem była służąca z Connecticut, która w modlitwach do niego prosiła o pomoc w wykonywaniu ciężkich obowiązków. Za swoją „zażyłość z diabłem” została skazana na śmierć w 1648 roku.
Życie w ciemnościach
Miasteczko Salem leży w granicach dzisiejszego stanu Massachusetts, który wchodził w skład tzw. Nowej Anglii, czyli krainy zajętej przez europejskich kolonizatorów przybyłych tu po 1620 roku. Pod koniec XVII wieku, kiedy doszło do słynnych procesów o czary, Salem było zamieszkiwane przez około 550 osób.
Tereny Nowej Anglii w owym czasie liczyły około pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców, czyli prawie tyle, ile może pomieścić Stadion Narodowy w Warszawie. Zdecydowaną większość z nich stanowili purytanie, którzy pielęgnowali swoją wiarę, przybyłą do Ameryki Północnej z Anglii. Wyznawali ją z jeszcze większą czystością i oddaniem, niż miało to miejsce w ojczyźnie. Na nowym lądzie mogli sobie na to pozwolić, ponieważ nie byli tu szykanowani ani prześladowani za swoje wierzenia, uważane przez księcia Karola za buntownicze. Liczyli też, że na nowej ziemi zbudują swoją wiarę od podstaw. W Ameryce mogli być niezależni, chociaż tak naprawdę nie do końca wolni i nigdy bezpieczni. Jak to określił jeden z kupców bostońskich, huśtali się pomiędzy życiem stanowionym przez rząd, a brakiem rządu, który co jakiś czas bywał obalany.
W 1676 roku zakończyła się trwająca piętnaście miesięcy Wojna króla Filipa (wojna kolonizatorów z rdzenną ludnością), która spustoszyła co trzecie miasteczko w Nowej Anglii. Zdruzgotała ekonomię oraz życie mieszkańców, spośród których każdy stracił przynajmniej jednego członka rodziny lub przyjaciela. Zanim nastała ostatnia dekada XVII wieku, Indianie zaczęli makabryczne w swoich skutkach najazdy na okolice, które jeszcze do niedawna należały do nich. Granica terenów Indian przebiegała około pięćdziesiąt mil od Salem, którego mieszkańcy żyli w strachu o każdy następny dzień, w którym mogli stracić dobytek życia. Dzikość indiańskich napadów i rabunki były uważane za diabelskie. Czyżby „książę ciemności” mościł sobie miejsce dla siebie?
Były to czasy mroczne. Niebo nad Nową Anglią nie odbijało tysięcy świateł, jak to ma miejsce dzisiaj. Było czarniusieńkie. Domy mieszkańców wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej skromnie oświetlał niewielki ogień migoczący w palenisku. Większość czasu spędzało się w ciemności, która usypiając zmysł wzroku, pobudzała słuch. Ten podgrzewał emocje i ożywiał wyobraźnię, która napotykając na swojej drodze religię i wiarę, miała idealne miejsce do rozwoju historii na tle świętości i okultyzmu. Ciemne były też ścieżki, po których się poruszano, mijając po drodze czarne zarysy drzew. Łatwo było potknąć się o jeża czy zabłąkaną świnię, wystraszyć się jakiegoś nieznanego hałasu, spocić i wrócić do domu przerażonym oraz zdezorientowanym.
Kiedy nad Salem szalały silne wiatry, dachy domów latały. Podobno nawet kiedyś kościół, w którym odbywała się modlitwa, został poruszony mocnym powiewem huraganu. Jeśli ktoś miał w domu książkę, była to Biblia. Do niej odnosiła się cała myśl młodej Ameryki. To na podstawie historii biblijnych marzono, oddychano i dyscyplinowano się.
Diabelskie choroby
Wyjątkowo mroźna była zima 1691 i 1692 roku. Purytanie uznali ją za pokutę, którą muszą odbyć za swoje grzechy. Jeśli ktoś zgrzytał zębami, uważano to za znak, że jest grzesznikiem. A zgrzytali wszyscy. Tej zimy było naprawdę ciężko. Zamarzało jedzenie, atrament w kałamarzu, kominy. Wielebny, Samuel Parris, przemawiał do kaszlących i kichających wiernych. Podczas nabożeństwa 3 stycznia 1692 roku skrócił kazanie – było za zimno. Kilka tygodni później po Salem rozniosła się nowina: wielebny został ukarany! Jego jedenastoletnia siostrzenica Abigail i dziewięcioletnia córka Elizabeth zauważyły na swoich ciałach bolące ślady po szczypaniu oraz ugryzienia. Młodsza dziewczynka chowała się pod meblami. Potem ich ciała zaczęły drżeć i wirować w koło. Dzieci straciły panowanie nad swoimi ciałami i zesztywniały. Wpadły w trans, a w nocy spały jak niemowlęta.
Tak dziwnym zachowaniom lubił przyglądać się Cotton Mather. Był to jasnowłosy, niezgrabny minister kształcony w Harvardzie, który już jako sześciolatek głosił kazania. Otaczał się grupą polityków, która wyszukiwała i notowała wszelkie niebezpieczeństwa zagrażające Nowej Anglii. Na liście były te polityczne, jak i duchowne. To właśnie ci politycy uczestniczyli w zamachach stanu i liczyli, że oni będą budować nowy porządek budującego się kraju. Mather wiedział, że gdzieś istnieje ten drugi świat i nie darowałby sobie, gdyby go nie odkrył. Swoje spostrzeżenia notował. W jego archiwum znalazła się pochodząca z 1688 roku historia rodziny pobożnego kamieniarza z Bostonu, Johna Goodwina. Czwórka jego dzieci zaczęła na siebie skakać i szczekać jak psy, czasem mruczeć jak koty. Kiedy indziej dzieci udawały, że latają jak gęsi i według Mathera, wznosiły się bardzo wysoko.
Cofały się przed wykonywaniem obowiązków domowych. Aby móc przyjrzeć się jeszcze bliżej tym dziwacznym zachowaniom, Cotton Mather zaprosił do siebie na wakacje trzynastoletnią Marthę Goodwin, która okazała się najgorszym gościem w historii domu. Podobno rzucała książkami w Cottona i naśmiewała się z niego. Dochodzenie Mathera doprowadziło go do matki praczki z sąsiedztwa rodziny Goodwin, którą posądzono o bycie czarownicą, która rzuciła urok na czwórkę rodzeństwa, w tym Marthę. Domniemaną wiedźmę oskarżono na podstawie dowodu, jakim była nieumiejętność wyrecytowania modlitwy „Ojcze Nasz”. Powieszono ją w 1688 roku w Bostonie.
Córkę wielebnego Parrisa przyszedł zbadać lekarz z Salem – jedyny przedstawiciel tego zawodu w okolicy. Swoją naukę opierał o dziewięć stron notatek, a komplet narzędzi, którymi się posługiwał, stanowiły lancet, żyletki i pilnik. Podobno radził sobie z czytaniem, ale nie potrafił pisać. U jednej z pacjentek zdiagnozował problemy z żołądkiem, ale już na kolejnej wizycie odmówił dalszego leczenia twierdząc, że choroba ma diabelskie pochodzenie.
Zresztą działanie diabła było bardzo częstą przyczyną chorób, która wykluczała postępowanie lekarza. W pewnym momencie większość problemów miała pochodzenie ponadnaturalne. Mieszkańcy Nowej Anglii czuli z tego powodu dumę. Uważali, że obecność diabła jest dowodem na to, że są oni narodem wybranym. A skoro diabeł czaił się za rogiem, musiały istnieć czarownice, które się z nim kontaktowały. Co mądrzejsze głowy w kolonii wypatrywały apokalipsy… Mówiono, że diabeł zejdzie do ludu w towarzystwie swoich piekielnych przyjaciół.
Elizabeth Parris dławiła się i miała drgawki. Ale potrafiła nazwać rzeczy po imieniu i przyznała się do tego, że nie raz uciekała z domu dalej niż jej na to pozwalano. Rozmawiała z obcymi, podobnie jak jej towarzyszka zabaw, Abigail. Szybko znaleziono winnych jej dziwnego zachowania – miały nimi być trzy kobiety, które oskarżono o czarowanie dzieci i skazano na karę śmierci. Elizabeth zeznawała przed sądem jeszcze wiele razy, dając dowody na osądzenie i skazanie aż dziewiętnastu osób.
Wśród nich znalazła się również Martha Corey, której historia w ramach procesów w Salem zaczyna się w piątek, 11 marca 1692 roku. Był to dzień postny, w którym wielu mieszkańców miasteczka spotkało się w kościele na wspólnej modlitwie. Wielebny Parris poprosił Elizabeth, żeby wskazała wśród zgromadzonych osobę, która jest wiedźmą. Ku zdziwieniu wszystkich, dziewczynka pokazała Marthę Corey – ponad siedemdziesięcioletnią mieszkankę Salem, która była osobą nieświadomą histerii, w jaką wpadło miasteczko. Nie wierzyła w istnienie czarownic i nie podzielała obaw większości sąsiadów. Marthę aresztowano i przesłuchiwano.
Jej proces był poruszający. Kobieta ciągle wierzyła, że zarzuty zostaną oddalone. Niemal w każdym jej ruchu doszukiwano się obecności sił nadprzyrodzonych. Kiedy kobieta niechcący przygryzła sobie wargę, Abigail i Elizabeth natychmiast zaczęły płakać, twierdząc, że to one odczuwają ból. Kiedy Martha wskazała na coś palcem, na ciałach zebranych miały pojawiać się dziwne znaczki, które natychmiast pokazywano sędziemu. Ten zapytał panią Corey, dlaczego nękała dzieci. Kobieta odpowiedziała, że wcale tego nie robiła, na co sędzia zareagował pytaniem: „w takim razie kto?”. Corey odpowiedziała: „nie mam pojęcia, skąd miałabym to wiedzieć?”. Uznano jednak, że skoro nie wie, to ona musi być winna. Któreś spośród zeznających w procesie dzieci ujawniło, że w domostwie pani Corey często widywano żółtego ptaszka, który po przyjacielsku siadał na jej dłoni.
Ludność Salem była pewna, że właśnie w tym zwierzęciu krył się diabeł, z którym kontaktowała się Martha. Staruszkę skazano na śmierć, a wyrok wykonano 22 września 1692 roku, trzy dni po egzekucji jej męża, również oskarżonego o uprawianie magii. Martha zawisła na szubienicy, natomiast Giles miał umierać powoli, w męczarniach, przygniatany przez kamienie.
Do końca maja 1692 roku osiem jedenasto- i dwunastoletnich dziewczynek z Salem miało zostać zaczarowanych przez wiedźmy. O dziwach, które działy się wokół nich, opowiadały swoim rodzicom i znajomym. Ponoć widziały, jak zamarza bydło, albo jak lewitują ludzie. Do końca miesiąca uwięziono sześćdziesiąt osób podejrzanych o uprawianie magii.
Sąd o duchy i czary
27 maja 1692 roku gubernator, Sir William Phips, utworzył specjalny sąd, który miał zajmować się wyłącznie sprawami czarnoksięstwa. Do rozstrzygania spraw wyznaczył dziewięć najbardziej zasłużonych osób. Na ich czele stanął sześćdziesięcioletni, szanowany i godziwy porucznik William Stoughton, który mógł się poszczycić doskonałą znajomością prawa. Sąd zaczął działać szybko. Już z początkiem czerwca skazano pierwszą z czarownic. Również i tu niebywałą aktywnością i zaangażowaniem wykazał się Cotton Mather, który do połowy czerwca sporządził ośmioparagrafowy dokument poświęcony czarom i czarownicom. Ostrzegał w nim, że niebezpieczeństwo czyha zwłaszcza na tych, którzy mają nieskalaną opinię. Uważał, że diabeł może ukrywać się również w niewinnych mężczyznach. Naciskał, by sąd działał szybko, a każdej sprawie przyglądał się wnikliwie, nie tylko w oparciu o doniesienia osób, które zostały zaczarowane czy rozmawiały z diabłem.
Świadków przynoszących swoje rewelacje do sądu nie brakowało. W lipcu zawitała tu Ann Foster, siedemdziesięciodwuletnia wdowa z sąsiadującego z Salem miasteczka Andover. Do sądu ściągnęła ją Ann Putnam, niespełna trzynastoletnia dziewczynka. Przybyła ona do Andover w poszukiwaniu czarownicy, która mogłaby wykorzystać swoje moce, by uzdrowić pewną kobietę, której nie jest w stanie pomóc lekarz. Foster już na samym początku swojego zeznania zaprzeczyła temu, jakoby sama miała mieć jakikolwiek związek z czarnoksięstwem, po czym zaczęła rozwijać swoją, jakże fantastyczną opowieść o tym, jak diabeł pojawił się u niej pod postacią egzotycznego ptaka. Obiecał jej, że będzie się jej dobrze wiodło, po czym zniknął na sześć miesięcy. Powracał w ciele sąsiadki, Marthy Carrier, która kontaktowała się z Ann w jego imieniu. To za jej wskazówką Ann miała czarować dzieci i świnie. Carrier zapowiedziała na maj Sabat Diabła, na który ściągnęła dwadzieścia pięć osób. Foster ze szczegółami opowiadała, jak to była świadkiem
chrztu udzielanego przez diabła, który po sześć razy zanurzał w rzece głowę swoich wyznawców. Historia stawała się coraz bardziej niesamowita, jednak jej dalszy rozwój przerwała Mary Lacey, która zeznawała przeciwko Foster. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że Foster jest matką Lacey, którą też oskarżono o uprawianie magii, co miało być wynikiem czaru rzuconego na nią przez Foster. Ta twierdziła, że nic nie wie o paranormalnych zdolnościach swojej córki. Na oczach zgromadzonych oraz sądu rozegrało się wielkie przedstawienie, pełne wzajemnych oskarżeń i wypominków. Do dwóch kobiet dołączyła jeszcze najmłodsza z rodu, Mary Lacey Junior. Ann Foster zmarła w więzieniu w grudniu 1692 roku, zaledwie kilka tygodni przed tym, jak uwolniono wszystkie skazane czarownice.
Interesującej historii dostarczyła też sądowi w Salem Mary Warren, śliczna dwudziestoletnia służąca u państwa Proctor. Twierdziła, że nawiedza ją duch Gilesa Coreya (wspomnianego wcześniej męża Marthy Corey, który został skazany na karę śmierci i pozbawiony życia poprzez przygniecenie kamieniami) i podczas jego obecności dziewczyna cierpi na drgawki. Mary była najstarszą oskarżycielką w procesach w Salem. Jej pracodawca, John Proctor, zmienił dziewczynie stanowisko pracy, by duch (w którego sam nie wierzył) jej nie nawiedzał. Rzeczywiście przez jakiś czas miała go nie widzieć i zachowywać się zupełnie normalnie, jednak objawy choroby powróciły. Gdy Mary znów wyzdrowiała, napisała modlitwę dziękczynną za zdrowie, którą zawiesiła na drzwiach kościoła w Salem.
Wierni, którzy przybyli na jedno z nabożeństw, odczytali ją i zainteresowali się historią Mary. Niektórzy powątpiewali w jej prawdziwość, co panna Warren z oburzeniem negowała twierdząc, że jest na tyle dorosła, by potrafić odróżnić wizje od prawdziwych zdarzeń. Tym samym podpadła młodszym oskarżycielkom, które uznały, że Mary powątpiewa w ich prawdomówność i same wniosły do sądu oskarżenie przeciwko Mary Warren. Aresztowana służąca znów zaczęła zmagać się z drgawkami. Podczas swoich zeznań oskarżała o kontakty z diabłem wiele osób, w tym również swojego pana, Johna Proctora, który został powieszony 19 sierpnia 1692 roku, jako jeden z pierwszych skazanych płci męskiej. Tego dnia życia pozbawiono również przystojnego i cenionego pastora, George’a Burroughsa. Mimo że zeznawało przeciwko niemu aż szesnaście osób, w tym osiem czarownic, które twierdziły, że Burroughs obiecał im godność królewską pod rządami szatana, wielu zebranych na egzekucji nie wierzyło w jego winę. Ludzie płakali, tak samo jak skazany
wchodzący na szubienicę, odmawiający modlitwę „Ojcze Nasz”. Wydawało się, że tłum uchroni go od śmierci. Gdy Burroughs oddał ostatni oddech, zjawił się Cotton Mather na koniu, który zdecydował się stłumić poruszenie niezadowolonych zebranych, przypominając tłumowi, że Burroughs nigdy nie otrzymał święceń.
Od diabełka do wirusa
Coraz częściej zastanawiano się, czy metody walki z magią, które stosuje się w Salem, nie są zbyt okrutne. Zaczęto brać pod uwagę wątpliwości wysuwane przez Cottona Mathera, który uważał, że nie powinno się osądzać ludzi w oparciu o zeznania pochodzące ze wizji i snów. W tych stwierdzeniach poparł Cottona jego ojciec, Increase Mather, głowa Uniwersytetu Harvarda, który naciskał, by w przypadku sądzenia o magię stosować takie same dowody jak w innych przestępstwach. „Byłoby lepiej, żeby podejrzana czarownica uciekła, niż została potępiona niewinna osoba” – mówił.
Sąd czarownic został rozwiązany przez gubernatora Phipsa w październiku 1692 roku. Aresztowane czarownice wkrótce wypuszczono. W styczniu 1697 roku Sąd Najwyższy stanu Massachusetts ogłosił dzień żałoby ku pamięci wszystkich straconych w procesie czarownic w Salem. Egzekucje uznano za tragedię, a proces za nielegalny. Cotton Mather nie do końca zgadzał się z tą opinią, chociaż tematu nie odpuścił i nadal obserwował ludzi, ich zachowania i wierzenia. Rozpoczął studia medycyny na Harvardzie. Zapewne pomogło mu to zrozumieć epidemię ospy wietrznej, która uderzyła Boston w 1721 roku i nie szukał tu wizyty diabła.
Minęły lata, zanim świat przeszedł z etapu diabełków, chochlików i wiedźm do problemu wirusów, bakterii i chorób. Pojawiały się naukowe wyjaśnienia zachowań odbiegających od normy, których nie znano u schyłku XVII wieku.
Dziś mówi się, że wiele anomalii zauważonych u mieszkańców Salem, mogło być wynikiem zatrucia sporyszem, który wywołuje u ludzi konwulsje. Pojawiają się też podejrzenia o inne choroby. Do listy diabelskich niegdyś zachowań, dopisuje się również zabawę polegającą na udawaniu opętanych, która była modna między innymi w średniowiecznej Europie.
Dzieci w ten właśnie sposób zabijały nudę i monotonię, która doskwierała im często, zwłaszcza w purytańskiej surowej rzeczywistości. Ulubiona zabawa młodych polegała na tym, że jedno dziecko udawało opętane, a następne naśladowały je, po czym dochodziło do zbiorowej histerii. A czy dzieci latały jak gęsi? Hmm… zapewne nie.
Karolina Karbownik/(gabi)/WP Kobieta