Na korepetycjach można się dorobić. Wystarczy trochę pokombinować
Iza jest samozwańczym korepetytorem. Nie ukończyła studiów pedagogicznych, ale uczy zarówno dzieci z podstawówki jak i maturzystów. - Mój rekord to 30 godzin w tygodniu – przyznaje. Takich osób jest znacznie więcej.
Znalezienie dodatkowego zajęcia, które da się swobodnie wcisnąć między stałe godziny pracy i jednocześnie pozwoli znacząco wzmocnić domowy budżet, nie jest łatwe. Roznoszeniem ulotek mało kto chce się trudzić, a zarejestrowanie się w bazie kierowców Ubera wiąże się z zarywaniem nocy dla najwyżej opłacalnych kursów.
Jednym z wyjątków jest udzielanie korpetycji. Za godzinę pomocy przy nauce można zarobić średnio ponad 30 złotych, ale po internecie krążą ogłoszenia korepetytorów, którzy stawką za lekcje matematyki czy fizyki nie schodzą poniżej 150 złotych. Rodzice uczniów, którzy za punkt honoru stawiają sobie wykształcenie latorośli, nie żałują pieniędzy na dodatkowe lekcje. Zapisują zarówno dzieci, które mają problem z uzyskaniem promocji do kolejnej klasy, jak i te, które w ich mniemaniu powinny z czwórkowego ucznia stać się piątkowiczem.
Przedsiębiorcza mama
Pracownicy serwisu e-koprepetycje.net zauważyli w ostatnich miesiącach znaczący wzrost zarejestrowanych profili młodych mam, które chętnie poświęcą resztki swojego wolnego czasu na wyjaśnianie uczniom, na czym polega proces podziału jądra komórkowego czy pierwiastkowanie.
Izabela Łapińska z Białegostoku udziela korepetycji wszystkim: uczniom szkoły podstawowej, gimnazjum oraz liceum. Kobieta uczy matematyki i języka angielskiego, chociaż, jak sama przyznaje nie ukończyła studiów wyższych w żadnym z tych kierunków. – W czasach licealnych uczęszczałam na zajęcia z native speakerami w szkole językowej, a matematyki zawsze uczyłam się sama, bo po prostu ją lubię – twierdzi w rozmowie z WP Kobieta. - Nie jestem nauczycielką, ale mam w planach ukończenie studiów, aby zajmować się tym zawodowo – dopowiada.
Kobieta prowadzi prywatne lekcje od sześciu lat. Niecałe dwa lata temu urodziła dziecko, ale pomimo nowych prywatnych obowiązków, nie zrezygnowała z zajęcia. - Nie mam stałej pracy. Opiekuję się synem, a gdy mąż wraca z pracy po 14, przejmuje obowiązki i wtedy ja popołudniami udzielam korepetycji – wyjaśnia.
Izabela bierze 30 złotych za 60 minut. Aktualnie tygodniowo ma zarezerwowanych około 10 godzin lekcji. Liczba rośnie wprost proporcjonalnie do zbliżającego się końca roku szkolnego czy egzaminów maturalnych. – Mój rekord to 30 godzin w tygodniu – przyznaje.
Zaradność matek, które potrafią codziennie opiekować się swoim dzieckiem, a jednocześnie znajdują czas na uczenie cudzych, z pewnością zasługuje na uznanie. Jednak często matki-korepetytorki nie świadczą usług na najwyższym poziomie.
Sama pamiętam, gdy w klasie maturalnej chodziłam na prywatne lekcje do mieszkania młodej matematyczki. Kobieta przyjmowała mnie w salonie, do którego co chwilę wbiegała dwójka kilkuletnich dzieci prosząc mamę o kolejna bajkę lub urządzając sobie wyścigi po mieszkaniu. Ponadto wszędzie leżały zabawki, które musiałam przenosić, żeby móc usiąć na kanapie czy rozłożyć książki na stole.
Na lekcje w domach kobiet z gromadką dzieci narzeka też Marta. - Przyjmowała mnie w kuchni i rozwiązywała ze mną zadania jednocześnie gotując obiad. Pod koniec lekcji moje ubrania były przesiąknięte zapachem frytury - wspomina.
Korki zamiast wykładów
Wśród korepetytorów jest spore grono studentów. W końcu o wiele przyjemniej jest spędzić wieczór nad książkami z nastolatkiem, niż obsługiwać piwny nalewak przez pół nocy czy rozwieszać naręcza wieszaków z ubraniami. Korepetytor za 60 minut swojej pracy inkasuje kilkadziesiąt złotych, o czym barman czy sprzedawca może jedynie pomarzyć.
23-letnia Aleksandra z Krakowa po raz pierwszy zadeklarowała się jako korepetytorka na jednym z popularnych serwisów z ogłoszeniami. Szybko znalazła chętne osoby, ale po kilku lekcjach stwierdziła, że zrezygnuje z większości. – Byli leniwi i nie przykładali się do nauki – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.
Krakowianka kontynuowała lekcje z dwójką ambitnych nastolatków i to właśnie dzięki nim nawiązała współpracę z dziećmi o podobnym podejściu do nauki. – Pocztą pantoflową zdobyłam 14 fajnych klientów – opowiada.
Pomaganie w nauce kilkunastu osobom wymaga sporych nakładów czasu, dlatego Aleksandra układała zajęcia na studiach pod lekcje z dzieciakami – Zapisywałam się wyłącznie na ćwiczenia, które odbywały się rano. Z wykładów zrezygnowałam – wspomina. Dziewczyna udzielała lekcji od 15 do późnych godzin wieczornych przez pięć dni w tygodniu. Weekendy starała się rezerwować wyłącznie na swoją naukę, ale tuż przed końcem roku szkolnego zdarzało się, że i w niedziele siedziała z dzieciakami i ćwiczyła pierwiastkowanie. – Czułam się zmęczona, ale nie chciałam odmawiać, bo każdy grosz się przydawał – przyznaje.
We wrześniu ubiegłego roku Ola dostała pracę w swoim zawodzie, ale i tak nie zrezygnowała całkowicie z udzielania korepetycji. - Mam teraz dwójkę uczniów. Wysyłam im mój grafik z pracy, a oni wybierają sobie wolne terminy – wyjaśnia.
Studenci może i posiadają sporą wiedzę w dziedzinie, którą studiują, ale często okazuje się ona bezużyteczna, gdy trzeba rozwiązać zadanie matematyczne na poziomie licealnym. - Tłumaczą się, że za ich czasów były inne zadania, lub że uczyli się tego tak dawno, że już nie pamiętają - pisze na facebookowej grupie Ala. Nauczyciel szkolny, który na co dzień ma do czynienia z podstawą programową nie musi odgrzebywać w pamięci metod rozwiązywania zadań.
Dorabia, żeby wziąć kredyt
Z CV 32-letniego Marka można dowiedzieć się, że ukończył studia magisterskie z socjologii oraz licencjackie z zarządzania, a jego obecnym miejscem pracy jest jedna z agencji reklamowych w Lublinie. Mężczyzna zarabia na umowie o dzieło zdecydowanie mniej niż by chciał, dlatego reperuje swój budżet przygotowując maturzystów do egzaminu z wiedzy o społeczeństwie.
– Mam 8 uczniów, którym udzielam po jednej godzinie lekcji tygodniowo. 60 minut kosztuje ich 50 złotych – wyjaśnia. Mężczyzna przyznaje, że lubi pomagać maturzystom i nie jest to dla niego ciężkie zajęcie. – Materiał znam prawie na pamięć, dlatego nie muszę długo przygotowywać się przed lekcjami – opowiada i jednocześnie zdradza drugą stronę medalu. – Męczą mnie dojazdy do uczniów.
Marek kończy pracę o 17, wsiada w autobus i jedzie do pierwszego ucznia. O godzinie 19 zaczyna lekcję u drugiego. W domu jest po 20.30. Sytuacja powtarza się od poniedziałku do czwartku. – Mieszkam razem z dziewczyną w wynajmowanej kawalerce, więc nie mam warunków do przyjmowania klientów – tłumaczy.
32-latek wie, że jego dziewczyna wolałaby, aby więcej czasu spędzali razem, ale jednocześnie nie namawia chłopaka do zrezygnowania z lukratywnego źródła dochodów. – Chcemy kupić mieszkanie, a żaden bank nie udzieli nam kredytu bez wkładu własnego – dodaje Marek.
W Warszawie najdrożej
Udzielanie prywatnych lekcji to dochodowe zajęcie. Absolwent matematyki Uniwersytetu Warszawskiego godzinę lekcji wycenia na 120 zł, a doktorantka z Instytutu Fizyki na Politechnice Wrocławskiej chce od 100 do 150 zł. "Profesjonalnie i solidnie przygotuję do matury oraz do egzaminów na studia. Uczniom szkół podstawowych i licealnych pomogę zrozumieć bieżący materiał w oparciu o zjawiska zachodzące w otaczającym nas świecie" – reklamuje się w serwisie z ogłoszeniami.
Ze statystyk przygotowanych przez portal e-korepetycje.net wynika, że najmniej zapłacimy za prywatne lekcje w Rzeszowie (średnio 38,60 zł), a najwięcej w Warszawie. Wyłącznie w stolicy średnia cena korepetycji ze wszystkich przedmiotów wynosi więcej niż 50 zł.
Z kolei dzięki analizie firmy Sedlak&Sedlak dowiadujemy się, że na podium przedmiotów o najwyższych stawkach za godzinę zajęć w 2018 roku znalazły się kolejno: rachunek prawdopodobieństwa, rysunek techniczny i mechanika. Natomiast wśród języków obcych zdecydowanym liderem jest język angielski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl