Blisko ludziNa myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"

Na myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"

"Od 25 lat ta sama śpiewka, a kończy się i tak jak zawsze" – mówi Magda. Nie jest jedyna. Ona, podobnie jak Ola i Kasia, wciąż kłóci się z partnerem o to, jak spędzić święta. Wizja Wigilii u teściowej, zamiast we własnych czterech kątach, spędza im sen z powiek.

Na myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"
Źródło zdjęć: © 123RF

Magdalena jest już ze swoim mężem od 25 lat. Pomimo tak długiego stażu związku nadal nie wypracowali kompromisów obowiązujących w Boże Narodzenie. Chociaż mają już własną rodzinę, każde z nich chciałoby spędzić ten czas ze swoimi rodzicami. Magda ma już dość słownych przepychanek, które zawsze kończą się awanturą. – Od zawsze byłam bardzo rodzinna, wszystkie święta spędzałam z moimi rodzicami, nie wyobrażałam sobie wyjechać gdzieś i nie ubrać choinki – wspomina.

Gdy zbliża się grudzień, Magda dostaje białej gorączki i wie, że atmosfera w jej domu będzie nie do zniesienia. – Jesteśmy bardzo rodzinni i dbamy o tradycję, ale nasze święta to stanie w korkach i kłótnie. W Wigilię jeździmy od jednej rodziny do drugiej. Nikt nie jest zadowolony, a na pewno nie ja – mówi. Kobieta stara się zaspokoić wymagania wszystkich, a sama czuje się rozdarta.

Jednak podróżowanie pomiędzy jednym domem a drugim nie jest wyjściem idealnym. – I tu zaczynają się schody. Trzeba było rozwiązać problem, wiadomo, Wigilia nie trwa wiecznie. Wiedzieliśmy, że trzeba to złożyć w całość i mieć plan. Ustaliliśmy, że spędzimy 2 godziny u mojej mamy i tyle samo u teściów – opowiada Magda.

Znowu pojawił się kłopot, do kogo jechać na początek. – Ja chciałam być w drugiej "turze", bo wtedy możemy spędzić więcej czasu w moim rodzinnym domu – tłumaczy.

Magdalena na święta u teściowej czeka jak na ścięcie. – Ja powiedziałam mojemu mężowi, że jeżdżę do teściowej, żeby "odklepać". Źle się czuję w ich domu. Mam wrażenie, że ich święta są takie na pokaz. Nie wolno nakruszyć, ubrudzić się albo mówić za głośno. Do tego moja teściowa ma pretensje, że u mnie na Wigilii pojawia się alkohol. Zabrania mojemu mężowi pić u nas w święta – opowiada.

Magdalena chciała zażegnać wszystkie spory i zaproponowała, że zorganizuje święta. – Kiedy powiedziałam o tym pomyśle mojemu mężowi, to powiedział, że jestem aspołeczna i chyba zwariowałam – wspomina. Do świąt został jeden dzień, a Magda już nie może doczekać się końca.

Psycholożka Justyna Kiraga uczula, aby nie tracić tak ważnego czasu na rodzinne przepychanki. – W przypadku silnej złości wynikającej z odmiennych oczekiwań często płyniemy na jej fali, kosztem siebie i relacji z bliską osobą. Przydatne w rozmowie jest używanie komunikacji bez przemocy, która potrafi bardzo dobrze się sprawdzić w jednoczesnym klarownym wyrażaniu własnego zdania, emocji i potrzeb. Ważne, by robić to w taki sposób, aby nie krzywdzić ani siebie, ani drugiej osoby. To trochę jak obieranie banana – zachowujemy sedno komunikacji, obierając ją z tych wszystkich niestrawnych części – radzi.

Pierogi mamusi

Święta Katarzyny wyglądają podobnie do tych u Magdy. Kobieta stara się wytłumaczyć mężowi, że chce spędzić ten czas tylko z nim i dziećmi. Ten jednak nie wyobraża sobie Wigilii bez pierogów swojej mamy. – Tłumaczę, że teraz my jesteśmy rodziną, a święta to nasz wspólny czas. On nie potrafi się odciąć – tłumaczy. Kobieta ma dość duże uprzedzenia co do swojej teściowej. – To taka kobieta, która musi mieć synów przy sobie. Już kiedyś prawie doprowadziła do naszego rozwodu, więc to raczej nic dziwnego, że nie chcę jej oglądać, szczególnie w święta – tłumaczy.

Katarzyna już od kilku dni jest na ścieżce wojennej z mężem. Pomimo rozmów ten nadal nie akceptuje decyzji żony. – Ja wiem, że on nie chce się kłócić i w końcu da za wygraną, jednak to, ile nerwów już na to straciłam, jest poniżej krytyki. Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy. Próbuje przekupić nasze dzieci prezentami. Mnie mówi, że powinno mi być to na rękę, bo przecież się nie narobię, ale to nie o to chodzi – mówi.

Dla Katarzyny święta to szczególny czas. Na co dzień ma mało czasu dla najbliższych ze względu na swoją pracę, dlatego w Boże Narodzenie chce nadrobić wszelkie zaległości. Czeka, aż jej mąż stanie po jej stronie i przekona się do pierogów robionych przez nią.

Dwa kotlety na 10 osób

Ola w tym roku stanęła na ślubnym kobiercu. To będą jej pierwsze święta jako żony. Wyobrażała sobie, że ugotuje barszcz, nalepi uszek, a wieczorem usiądą z ukochanym przed telewizorem. Nic bardziej mylnego. Kiedy jej teściowa usłyszała o tych planach, od razu zaprosiła na Wigilię syna z żoną. Ukochany Oli był wniebowzięty, ona trochę mniej. – Naprawdę myślałam, że te święta będą wyjątkowe i tylko nasze. Nawet powiedziałam to moim rodzicom, którzy zrozumieli i zaakceptowali moją decyzję. Szkoda, że mama Kuby nie była tak wyrozumiała – mówi.

Świeżo upieczona mężatka wierzyła, że jej mąż podzieli jej marzenie o świętach we dwoje, ten jednak nie chce o tym słyszeć. – Twierdzi, że będzie jak na stypie, ale przecież wie, że ja nie znoszę jeździć do jego matki. Ta kobieta nie ma w sobie za grosz gościnności. Myśli, że jak zrobi dwa kotlety na 10 osób, to wszyscy się najedzą i jeszcze zostanie. Ja nie chcę być w święta głodna – tłumaczy.

Ola o kilku dni prawie nie rozmawia ze swoim mężem. – On się śmiertelnie obraził, że "nie szanuję jego matki". To nie jest prawda, co roku jeździliśmy tam tylko na świąteczne ciasto i kawę. Nie chcę i nie zamierzam spędzać tam całej Wigilii. Nie wiem, jak to zorganizujemy. Najwyżej każde z nas pojedzie do swoich rodziców – twierdzi.

Zdaniem Justyny Kiragi związek nie powinien polegać na poświęcaniu się dla drugiej strony. Nie powinno się go również budować na kompromisach a "dochodzeniu do entuzjastycznej aprobaty obu stron". – To zmienia diametralnie nasze podejście. Zamiast w poszukiwaniu rozwiązania korzystać z alternatywy i poświęcania czyichś racji, spróbujmy zastosować koniunkcję. Wspólna część – moje racje i twoje, czyli szukamy takich rozwiązań, które mogą równocześnie satysfakcjonować partnerów. Nie takich, które muszę obie strony tyle samo kosztować – radzi psycholożka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (142)