Blisko ludziNa myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"

Na myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"

"Od 25 lat ta sama śpiewka, a kończy się i tak jak zawsze" – mówi Magda. Nie jest jedyna. Ona, podobnie jak Ola i Kasia, wciąż kłóci się z partnerem o to, jak spędzić święta. Wizja Wigilii u teściowej, zamiast we własnych czterech kątach, spędza im sen z powiek.

Na myśl o świętach dostają białej gorączki. "Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy"
Źródło zdjęć: © 123RF

23.12.2019 | aktual.: 23.12.2019 19:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Magdalena jest już ze swoim mężem od 25 lat. Pomimo tak długiego stażu związku nadal nie wypracowali kompromisów obowiązujących w Boże Narodzenie. Chociaż mają już własną rodzinę, każde z nich chciałoby spędzić ten czas ze swoimi rodzicami. Magda ma już dość słownych przepychanek, które zawsze kończą się awanturą. – Od zawsze byłam bardzo rodzinna, wszystkie święta spędzałam z moimi rodzicami, nie wyobrażałam sobie wyjechać gdzieś i nie ubrać choinki – wspomina.

Gdy zbliża się grudzień, Magda dostaje białej gorączki i wie, że atmosfera w jej domu będzie nie do zniesienia. – Jesteśmy bardzo rodzinni i dbamy o tradycję, ale nasze święta to stanie w korkach i kłótnie. W Wigilię jeździmy od jednej rodziny do drugiej. Nikt nie jest zadowolony, a na pewno nie ja – mówi. Kobieta stara się zaspokoić wymagania wszystkich, a sama czuje się rozdarta.

Jednak podróżowanie pomiędzy jednym domem a drugim nie jest wyjściem idealnym. – I tu zaczynają się schody. Trzeba było rozwiązać problem, wiadomo, Wigilia nie trwa wiecznie. Wiedzieliśmy, że trzeba to złożyć w całość i mieć plan. Ustaliliśmy, że spędzimy 2 godziny u mojej mamy i tyle samo u teściów – opowiada Magda.

Znowu pojawił się kłopot, do kogo jechać na początek. – Ja chciałam być w drugiej "turze", bo wtedy możemy spędzić więcej czasu w moim rodzinnym domu – tłumaczy.

Magdalena na święta u teściowej czeka jak na ścięcie. – Ja powiedziałam mojemu mężowi, że jeżdżę do teściowej, żeby "odklepać". Źle się czuję w ich domu. Mam wrażenie, że ich święta są takie na pokaz. Nie wolno nakruszyć, ubrudzić się albo mówić za głośno. Do tego moja teściowa ma pretensje, że u mnie na Wigilii pojawia się alkohol. Zabrania mojemu mężowi pić u nas w święta – opowiada.

Magdalena chciała zażegnać wszystkie spory i zaproponowała, że zorganizuje święta. – Kiedy powiedziałam o tym pomyśle mojemu mężowi, to powiedział, że jestem aspołeczna i chyba zwariowałam – wspomina. Do świąt został jeden dzień, a Magda już nie może doczekać się końca.

Psycholożka Justyna Kiraga uczula, aby nie tracić tak ważnego czasu na rodzinne przepychanki. – W przypadku silnej złości wynikającej z odmiennych oczekiwań często płyniemy na jej fali, kosztem siebie i relacji z bliską osobą. Przydatne w rozmowie jest używanie komunikacji bez przemocy, która potrafi bardzo dobrze się sprawdzić w jednoczesnym klarownym wyrażaniu własnego zdania, emocji i potrzeb. Ważne, by robić to w taki sposób, aby nie krzywdzić ani siebie, ani drugiej osoby. To trochę jak obieranie banana – zachowujemy sedno komunikacji, obierając ją z tych wszystkich niestrawnych części – radzi.

Pierogi mamusi

Święta Katarzyny wyglądają podobnie do tych u Magdy. Kobieta stara się wytłumaczyć mężowi, że chce spędzić ten czas tylko z nim i dziećmi. Ten jednak nie wyobraża sobie Wigilii bez pierogów swojej mamy. – Tłumaczę, że teraz my jesteśmy rodziną, a święta to nasz wspólny czas. On nie potrafi się odciąć – tłumaczy. Kobieta ma dość duże uprzedzenia co do swojej teściowej. – To taka kobieta, która musi mieć synów przy sobie. Już kiedyś prawie doprowadziła do naszego rozwodu, więc to raczej nic dziwnego, że nie chcę jej oglądać, szczególnie w święta – tłumaczy.

Katarzyna już od kilku dni jest na ścieżce wojennej z mężem. Pomimo rozmów ten nadal nie akceptuje decyzji żony. – Ja wiem, że on nie chce się kłócić i w końcu da za wygraną, jednak to, ile nerwów już na to straciłam, jest poniżej krytyki. Teściowa nadal dzwoni i dopytuje, czy się zjawimy. Próbuje przekupić nasze dzieci prezentami. Mnie mówi, że powinno mi być to na rękę, bo przecież się nie narobię, ale to nie o to chodzi – mówi.

Dla Katarzyny święta to szczególny czas. Na co dzień ma mało czasu dla najbliższych ze względu na swoją pracę, dlatego w Boże Narodzenie chce nadrobić wszelkie zaległości. Czeka, aż jej mąż stanie po jej stronie i przekona się do pierogów robionych przez nią.

Dwa kotlety na 10 osób

Ola w tym roku stanęła na ślubnym kobiercu. To będą jej pierwsze święta jako żony. Wyobrażała sobie, że ugotuje barszcz, nalepi uszek, a wieczorem usiądą z ukochanym przed telewizorem. Nic bardziej mylnego. Kiedy jej teściowa usłyszała o tych planach, od razu zaprosiła na Wigilię syna z żoną. Ukochany Oli był wniebowzięty, ona trochę mniej. – Naprawdę myślałam, że te święta będą wyjątkowe i tylko nasze. Nawet powiedziałam to moim rodzicom, którzy zrozumieli i zaakceptowali moją decyzję. Szkoda, że mama Kuby nie była tak wyrozumiała – mówi.

Świeżo upieczona mężatka wierzyła, że jej mąż podzieli jej marzenie o świętach we dwoje, ten jednak nie chce o tym słyszeć. – Twierdzi, że będzie jak na stypie, ale przecież wie, że ja nie znoszę jeździć do jego matki. Ta kobieta nie ma w sobie za grosz gościnności. Myśli, że jak zrobi dwa kotlety na 10 osób, to wszyscy się najedzą i jeszcze zostanie. Ja nie chcę być w święta głodna – tłumaczy.

Ola o kilku dni prawie nie rozmawia ze swoim mężem. – On się śmiertelnie obraził, że "nie szanuję jego matki". To nie jest prawda, co roku jeździliśmy tam tylko na świąteczne ciasto i kawę. Nie chcę i nie zamierzam spędzać tam całej Wigilii. Nie wiem, jak to zorganizujemy. Najwyżej każde z nas pojedzie do swoich rodziców – twierdzi.

Zdaniem Justyny Kiragi związek nie powinien polegać na poświęcaniu się dla drugiej strony. Nie powinno się go również budować na kompromisach a "dochodzeniu do entuzjastycznej aprobaty obu stron". – To zmienia diametralnie nasze podejście. Zamiast w poszukiwaniu rozwiązania korzystać z alternatywy i poświęcania czyichś racji, spróbujmy zastosować koniunkcję. Wspólna część – moje racje i twoje, czyli szukamy takich rozwiązań, które mogą równocześnie satysfakcjonować partnerów. Nie takich, które muszę obie strony tyle samo kosztować – radzi psycholożka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (142)