Wigilia: Puk, puk. Kto tam? Zabłąkany wędrowiec…
Puste miejsce przy wigilijnym stole. Niby większość Polaków podtrzymuje tę tradycję, ale gdyby przyszło co do czego, to czy wpuściliśmy do siebie nieznajomego w potrzebie? Sylwia i Natalia zaprosiły go do stołu. I były to dla nich najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia.
18.12.2019 | aktual.: 18.12.2019 19:11
Jednym z najciekawszych obyczajów świąt Bożego Narodzenia jest pozostawianie pustego nakrycia dla niespodziewanego gościa. Każdy o nim słyszał, ale mało kto go widział. Z ubiegłorocznego badania CBOS wynika, że 95 proc. respondentów zamierzało przygotować jedno dodatkowe nakrycie.
Postanowiłam to zweryfikować i zapytałam Polki i Polaków, czy rzeczywiście włączyliby owego zbłąkanego wędrowca w to kameralne rodzinne świętowanie. A może jedli już z nim kolację wigilijną… Najczęściej powtarzającą się odpowiedzią była: "Puste miejsce zostawiam, ale niespodziewanego gościa jeszcze nigdy nie było". W przypadku Sylwii, Natalii i Magdy było inaczej. Do nich zapukał wędrowiec.
Na początku proszę kulturoznawczynię, aby wytłumaczyła, skąd się wzięła tradycja pustego talerza. – Trzeba cofnąć się do czasów pogańskich, bo ta tradycja była ściśle związana z tzw. zimowym przesileniem, czyli najkrótszym dniem w roku. Odwołuje się ona do wędrujących dusz zmarłych. I tak naprawdę ten talerz był dla bliskich, którzy odeszli. Co więcej, związana z tym druga tradycja nakazywała zostawić po Wigilii okruszki, aby dusze zmarłych mogły spokojnie się pożywić – mówi dr Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS.
Ekspertka następnie odwołuje się do tradycji chrześcijańskiej, do której wędrujący zmarły nie do końca przystawał. – Dlatego stał się on po prostu wędrującym człowiekiem, który poszukiwał schronienia, bo nie dotarł na czas do domu, więc nie mógł spędzić świąt z bliskimi. Idąc dalej tym tokiem myślenia, znajdujemy powiązanie z testamentowym miłosierdziem. Co oznacza głodnego nakarmić, spragnionego napoić. I wszystkie te czynniki konstruują współczesne znaczenie pustego talerza pozostawionego dla tych, którzy niespodziewanie mogą pojawić się w naszym domu – dodaje.
Niespodziewany gość na Wigilii
U Sylwii w święta zawsze było radośnie i tłoczno. Na Wigilię do jej rodzinnego domu zjeżdżała się cała rodzina: dziadkowie, ciotki i wujkowie z dziećmi. Jednak jednych świąt nie zapomni do końca życia. W dzieciństwie co roku z wytęsknieniem czekała na to, aż wreszcie zjawi się ten tajemniczy wędrowiec. I wcale nie miała na myśli św. Mikołaja. W wieku 9 lat doczekała się. Do jej rodzinnego domu mieszczącego się we wsi położonej w województwie śląskim w Wigilię zapukał niespodziewany gość.
– Połamaliśmy się opłatkiem i zasiadaliśmy już do kolacji, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Rodzina w komplecie, więc lekki dreszczyk emocji przebiegł po plecach. Mama pobiegła otworzyć drzwi, w których ukazał się obcy mężczyzna – wspomina kobieta. – Okazało się, że ten pan mieszkał na końcu naszej wsi. Przyszedł po pomoc, bo w jego domu była awantura po alkoholu. Powiedział wprost, że nie miał się gdzie się podziać, do kogo zapukać, więc trafiło na nasz dom – dodaje.
Zobacz także: Święta Bożego Narodzenia za pasem. Poznajcie trzy rodziny, trzy historie, trzy różne podejścia
Sylwia wyjaśnia, że nikt nie pytał niezapowiedzianego gościa, czy pukał też do innych domostw, dlaczego w jego domu wybuchła awantura, dlaczego nie pojechał do dalszej rodziny. Rodzice Sylwii po prostu powiedzieli, żeby zasiadł z nimi do stołu. – Pan Wojciech zabawiał nas anegdotkami, pokazywał zdjęcia. Było bardzo miło i tę Wigilię wspominamy w każde święta – kwituje Sylwia.
Bezdomny na Wigilii
Rodzina Natalii była w szoku, kiedy w Wigilię do ich domu zapukało dwóch mężczyzn – brat Natalii i obcy bezdomny. Okazało się, że brat Natalii tuż przed kolacją pojechał na dworzec rozdać nieco żywności osobom potrzebującym i przyjechał z jednym z nich. – To była wyjątkowa Wigilia. "Wędrowiec" miał okazję odświeżyć się po wielu dniach i spędzić z nami ten niezwykły wieczór. Później przygotowaliśmy mu paczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Widzieliśmy łzy w jego oczach – opowiada rzeszowianka.
– Każdy powinien przeżyć coś podobnego.... Na początku wydaje się to nieswoje, bo przecież Wigilię spędzamy wśród najbliższych. Jestem dumna z brata i tego, że dzięki niemu mogliśmy takich świąt doświadczyć.
Pusty talerz jest, ale nie dla wędrowca
"Tak, zostawiamy pusty talerz, ale nie mieliśmy nigdy niezapowiedzianego gościa" – tak brzmiała najczęściej pojawiająca się odpowiedź we wspomnianym na początku badaniu. Niektórzy podkreślali, że jak przyjdzie ktoś niezapowiedziany z rodziny lub przyjaciel, chętnie ugości, ale jak zupełnie obca osoba, to już niekoniecznie.
Tak było w przypadku Wigilii u babci Magdy. Dziewczyna opowiada tę historię z lekkim zawstydzeniem na twarzy. – Mama doprawiała ostatnie potrawy, ja nakrywałam do stołu. Oczywiście pusty talerz dla gościa zostawiony. A babcia poganiała nas, że to już czas zasiąść do wigilijnego stołu – mówi Magda. Nadeszła chwila, by połamać się opłatkiem i rozdać sobie prezenty. Kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. "Pewnie sąsiadka przyszła połamać się opłatkiem" – powiedziała babcia Magdy i poszła otworzyć. Po chwili pobiegła do kuchni, spakowała jedzenie i wybiegła z powrotem – relacjonuje 26-latka.
– Nie wiedziałyśmy, co się dzieje. Gdy babcia wróciła, powiedziała, że obca kobieta zapukała i poprosiła o jedzenie. Odparła, że była strasznie brudna i nie chciała jej wpuścić do domu. Dodała, że od tego są jadłodajnie, a Wigilia to czas dla rodziny. Babcia zawsze miała hopla na punkcie czystości. Nie rozumiałam wtedy, co się stało. Byłam za mała – wyjaśnia 26-latka.
"Gość w dom, Bóg w dom"
Dr Małgorzata Bulaszewska podkreśla, że pusty talerz zawsze funkcjonował. W miarę rozwoju cywilizacji zmieniało się tylko jego znaczenie. Pogański – dla zmarłych, w tradycji chrześcijańskiej – żywych wędrowców, a współcześnie współegzystują te dwie wersje. – Po pierwsze puste nakrycie może przypominać miejsce dla naszych bliskich zmarłych. Po drugie, może być symbolicznym miejscem dla tych żyjących bliskich, którzy nie mogą z nami spędzić tego dnia. A po trzecie, może dotyczyć naszych wewnętrznych rozterek. Tego, co próbujemy ukryć, z czym się nie zgadzamy, czego nie przepracowaliśmy, a możemy to zrobić, stawiając pusty talerz – wyjaśnia
– Proszę zobaczyć jak sens tego talerza zmienia się w zależności od tego, w jakim momencie żyjemy. Jeśli cofniemy się historycznie do XVIII wieku, kiedy zimy były mroźniejsze, to miłosierdzie chrześcijańskie kazało przyjmować każdego, kto zapukał. Współcześnie boimy się przyjąć do domu kogoś zupełnie obcego. Trochę nie wiemy, czego się spodziewać. Wtedy ten pusty talerz staje się niewnoszącym sensu zwyczajem. On jest, bo tak mówi tradycja, ale raczej nie oznacza miejsca dla kogoś zupełnie obcego – kwituje.
Podaruj Wigilię
Stowarzyszenie mali bracia Ubogich już od kilkunastu lat organizuje kolacje wigilijne dla ponad 300 podopiecznych w największych miastach w Polsce. Wystarczy wesprzeć ich niewielką dotacją, żeby pomóc uratować święta Bożego Narodzenia osobom w podeszłym wieku i cierpiącym z powodu samotności. Więcej informacji: podarujwigilie.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl