Najważniejsza jest pasja. Rozmowa z Czesławem Langiem
W sierpniu wystartuje 75. edycja Tour de Pologne. To okazja do podsumowań, a także spojrzenia w przyszłość. Na temat miłości do dwóch kółek oraz najbardziej znanego wyścigu kolarskiego w Polsce rozmawiamy z Czesławem Langiem.
19.06.2017 | aktual.: 19.06.2018 11:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest srebrnym medalistą olimpijskim, organizatorem wyścigu Tour de Pologne i wielkim miłośnikiem kolarstwa. Czesław Lang (ur. 1955) ma w tym roku powody do świętowania. Przede wszystkim organizuje jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych w Polsce już po raz dwudziesty piąty.
Po raz drugi z kolei oficjalnym chronometrażystą Tour de Pologne jest Tissot, producent zegarków związany z kolarstwem na najwyższym światowym poziomie. Z tej okazji powstał kolekcjonerski zegarek Tissot T-Race Cycling Tour de Pologne 2018 Special Edition.
Michał Leszczyński: Jakie jest pańskie pierwsze wspomnienie związane z kolarstwem? Kiedy zapałał pan miłością do tego sportu?
Czesław Lang: Urodziłem się w Kołczygłowach na Ziemi Słupskiej. To fantastyczny region, chociaż... jednocześnie dobry, jak każdy inny. To wszystko kwestia pasji i samozaparcia. Ja po prostu najpierw chciałem jeździć rowerem, a później się ścigać. W okolicy były też tradycje, to oczywiście zawsze pomaga. Najważniejsze jest jednak w głowie człowieka. Pamiętam czas, gdy byłem dzieckiem. Pływałem, grałem w piłkę i biegałem. Mogłem to robić godzinami. Zimą graliśmy w hokeja, a później... często chorowałem. Wtedy czytałem książki i słuchałem radia. W końcu usłyszałem, że piłkarzem nie zostanę, ale za to wsiadłem na prawdziwą kolarkę. Należała do nauczyciela WF, który podkochiwał się w mojej siostrze. Wcześniej jeździłem na rowerze mamy. Ciężkiej topornej damce. Nie było łatwo, bo rower był za duży, ale nie poddawałem się. Jeździłem cały czas, aż w końcu stałem się najlepszy w okolicy.
Jakie cechy uważa pan za najważniejsze u profesjonalnego kolarza? Wytrzymałość, kondycja, a może dyscyplina?
Każda z tych cech jest ważna, ale najważniejsza jest pasja. Od tego wszystko się zaczyna. A wytrzymałość i kondycję buduje się dyscypliną. Kolarstwo to sport, który nie wybacza zaniedbań. Nie będziesz sumiennie trenował, nie przejdziesz odpowiedniej liczby kilometrów - nie dasz rady w wyścigu. Kolarze to jednak bardzo zdyscyplinowani ludzie i trenują w każdych warunkach. Oczywiście, nie każdy ma takie same predyspozycje, ludzie różnią się skalą talentu, ale zawsze będę podkreślał, że najważniejszy talent, to ten do pracy.
Który z wyścigów w długiej karierze kolarskiej przyniósł panu najwięcej satysfakcji?
Takich wyścigów jest wiele. Pamiętam początki w kadrze, zwycięstwo w Tour de Pologne, olimpijski medal, czy wreszcie szansę, jaką sobie wywalczyłem zostając pierwszym zawodowym kolarzem z naszej części globu. Mogłem walczyć w największych wyścigach świata i czułem, że spełniam marzenia.
Podczas igrzysk w Moskwie w 1980 r. zdobył pan srebrny medal. Jakie to było uczucie - stanąć na olimpijskim podium?
Jedyne, wyjątkowe, niepowtarzalne... Można tak długo wymieniać, ale naprawdę pamiętam ten moment do dzisiaj. Zadedykowałem medal mojej córce Agacie, która urodziła się dwa tygodnie przed tym wyścigiem. Dzisiaj można go oglądać w pierwszym na świecie mobilnym muzeum "90 Lat Tour de Pologne". Jest tam też zresztą rower, na którym wtedy jechałem. A sam wyścig był niezapomniany. Zaatakował Siergiej Suchoruczenkow, ja go goniłem, za mną Jurij Barinow. Wtedy spadł mi łańcuch. Wyszarpałem go, raniąc dłonie i goniłem kolarzy z ZSRR. Walczyłem z Barinowem i dałem radę. Nigdy tego nie zapomnę.
Od 1993 r. jest pan organizatorem Tour de Pologne. Jak pan ocenia rozwój kolarstwa w Polsce przez ostatnie 25 lat? Mamy się czym pochwalić?
Gdy zaczynałem, niewielu dawało mi szansę na sukces. Polska była zupełnie inna, kolarstwo zresztą też. Z bliska obserwowałem jak zmienia się nasz kraj i moja ukochana dyscyplina sportu. Wszystko się zmieniło. Polska rozwija się bardzo dynamicznie, wszystko pięknieje i ja to naprawdę widzę z bliska. A kolarstwo i Tour de Pologne? Odkąd nasz narodowy tour wszedł do elitarnego grona wyścigów World Tour, często słyszałem, że brakuje nam krajowych kolarzy, którzy powalczą z najlepszymi na świecie. Odpowiadałem wtedy, że stworzyłem teatr i czekam na aktorów. Doczekałem się ja i polscy kibice. Dzisiaj mamy Michała Kwiatkowskiego, Rafała Majkę, Tomka Marczyńskiego czy Maćka Bodnara. Każdy z nich to wielka marka w kolarstwie. Sam wyścig też ciągle się rozwija. Dzisiaj wśród naszych partnerów są globalnie znane marki. Szwajcarska marka Tissot od zeszłego roku jest oficjalnym chronometrażystą Tour de Pologne. Mówi się, że "czas narodził się w Szwajcarii", więc tym bardziej jestem dumny z takiej współpracy. Dzięki temu partnerstwu łączymy cenioną na całym świecie precyzję Tissot z głęboko zakorzenioną narodową pasją do kolarstwa. Jestem przekonany, że fani tej dyscypliny docenią technologiczną biegłość naszego zaufanego partnera, który z myślą o miłośnikach kolarstwa stworzył dedykowany jubileuszowej edycji Tour de Pologne zegarek z wygrawerowanym na deklu koperty logo 90 lat wyścigu.
Jaką radę dałby pan młodym sportowcom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kolarstwem?
Najważniejsze są chęci - to pierwsza i najważniejsza rada. Tak naprawdę liczy się jedno: żeby nie skończyć przygody ze sportem słomianym zapałem. Dzisiaj nie jest sztuką kupić naprawdę drogi sprzęt czy znaleźć warunki do treningu na maksymalnie profesjonalnym poziomie. Do tego jednak potrzebny jest odpowiedni człowiek. Swoją drogą, wydaje mi się, że najlepiej rozwijać pasję krok po kroku. Mam na myśli to, aby nie rzucać się od razu na najdroższy możliwy sprzęt, ale spokojnie, etapami, ulepszać go wraz z rozwojem poziomu sportowego.
Czy w życiu prywatnym liczy pan czas, czy raczej stara się cieszyć chwilą?
Staram się łączyć jedno i drugie. Czas jest ważny. Jestem zabieganym człowiekiem. Tour de Pologne trwa tydzień, ale praca nad nim to 365 dni w roku. Spotkania, rozmowy, wystąpienia, sprawdzanie trasy i tak dalej. Do tego dochodzą inne imprezy, które organizujemy, a mam tu na myśli Vienna Life Lang Team Maratony Rowerowe, Lang Team Race, Wyścig o Puchar Ministra Sportu i Turystyki, w tym roku ruszyliśmy też w Polskę z roadshow "90 Lat Tour de Pologne". A to wszystko nie koniec. Staram się jednak znajdować czas na swoje pasje. Jeżdżę konno, dbam o zdrową dietę i staram się ją promować. No i, przede wszystkim, ciągle jeżdżę. Robię wszystko, aby każdego dnia znaleźć chwilę, żeby wsiąść na rower. Wbrew pozorom, przy dobrej organizacji da się to wszystko odpowiednio poukładać.
Partnerem materiału jest Tissot