Napisała felieton o "gimbuskach" i patologii w szkole. Mama dziewczyny: córka była gnębiona
"Patologia prawno-seksualna gimbusek" – to tytuł felietonu nastolatki, o którym piszą dziś wszyscy. 15-letnia Laura opisała, co dzieje się w środowisku jej rówieśniczek i wywołała burzę. Mama dziewczyny w rozmowie z WP Kobieta tłumaczy, dlaczego córka musiała zmienić szkołę i co wydarzyło się po tym, gdy o jednym felietonie zaczęła pisać cała Polska.
15-letnia Laura jeszcze do niedawna była uczennicą Szkoły Podstawowej nr 7 w Kołobrzegu. W tym roku po raz kolejny zdecydowała się wziąć udział w sesji dziennikarskiej i konkursie zorganizowanym przez liceum im. Mikołaja Kopernika. Napisała felieton. Tytuł: "Patologia prawno-seksualna gimbusek". Szybko okazało się, że przygotowana przez nastolatkę praca wywołała ogromne poruszenie w szkole. Bo Laura opisała zachowania gimnazjalistek i ich wiedzę na temat seksu.
- Laura napisała felieton, który jest kwintesencją ostatnich wydarzeń, które miały miejsce w szkole – mówi w rozmowie z WP Kobieta Ewelina Starczewska, mama nastolatki.
- Napisała czystą prawdę. W taki, a nie inny sposób. Najpierw zadzwoniła do mnie wychowawczyni, polonistka i powiedziała, że ona tej pracy nie dopuszcza do konkursu, dlatego że praca jest zła, obraźliwa, bulwersująca i wyrządzę krzywdę dziecku, jeśli gdziekolwiek to opublikuję – opowiada. - Laura napisała to, co czuje. Może popełniła błąd, bo napisała to w pierwszej osobie, nie jako ktoś z boku. To był jedyny błąd – dodaje.
- Praca jest oddana na konkurs indywidualnie. Laura nie reprezentuje w tym momencie żadnej szkoły. 9 lutego, po rozstrzygnięciu konkursu, będzie można pracę opublikować. Takie są warunki konkursu, że wcześniej nie można jej nigdzie publikować – wyjaśnia mama.
Laura zmienia szkołę
O sprawie jako pierwsi napisali dziennikarze "Gazety Kołobrzeskiej". Zdaniem szkoły tekst Laury uderzał w ich dobre imię. Mama podkreśla jednak, że jej córka nikogo nie wskazała z nazwiska. Opisywała tylko to, co widziała dookoła siebie. Przedstawiła swoje środowisko. - Mądrym nauczycielom dałaby temat do dyskusji, ale jak widać tylko dla mądrych – mówi Ewelina.
- Laura złożyła tekst, który nie spodobał się polonistce. Następnego dnia zostałam poproszona na rozmowę. Trzeciego dnia dyrektorka zaprosiła do siebie i mówiła o konsekwencjach prawnych. Powiedziałam, że tego tak nie zostawię. Dla matki to logiczne, by stać murem za swoim dzieckiem. Laura napisała świetną pracę i trzeba to nobilitować, a nie ganić. Córka była gnębiona. Dlaczego w kraju, który jest przecież demokratyczny, cenzuruje się nastolatki? - opowiada mama dziewczyny.
15-latka z nikim nie konsultowała wcześniej tematu pracy, nikogo nie pytała o radę. Nie tylko opisała, co dzieje się w środowisku gimnazjalistek. Laura w swojej pracy zasugerowała szkole, co powinni zrobić, jak mogliby zmienić sytuację. - Za to polonistka i dyrektorka stwierdziły, że to paszkwil na szkołę – dodaje Starczewska.
- Gdyby szkoła powiedziała, że przeprasza za oczernienie córki, gdyby koleżanki z klasy przeprosiły, że tak ją potraktowały tylko przez ten felieton – nie byłoby afery. Ale Laury nikt nie przeprosił. Wręcz przeciwnie, została nazwana przez kilku uczniów szmatą. To pociągnęło za sobą tę lawinę zdarzeń, którą opisujemy teraz – przyznaje.
Historia feralnego felietonu oburzyła internautów. Wypowiedział się nawet rzecznik praw dziecka, Marek Michalak: - Szkoła powinna uczyć demokracji, również poprzez zachęcanie uczniów do swobodnych wypowiedzi. Jeżeli niektóre wypowiedzi uczniów szkoła ocenia jako nietrafione, należy się do tego odnieść z ostrożnością, wskazując błędy i ewentualne niestosowności, jednocześnie nie zrażając młodych ludzi do podejmowania kontrowersyjnych tematów. Cenzurowanie wypowiedzi godzi w podstawowe swobody obywatelskie, a te przecież przynależne są również młodym ludziom.
Dyrekcja jak i pedagog uznały, że opisane w pracy sytuacje i zachowania w szkole nie mają miejsca i przedstawiają placówkę w niekorzystnym świetle. W przesłanym do redakcji oświadczeniu dyrektor szkoły, Ewa Paśka-Koschel wyjaśnia: "Tekst zgłoszony na konkurs nie spełniał kryteriów poprawności pod wieloma względami. Niezależnie od tematu nie zostałby zakwalifikowany przez szkolne jury do konkursu z powodu błędów językowych, stylistycznych i ortograficznych, których autorka nie chciała poprawić".
I dodają: "Czym innym jest wolność słowa, a czym innym odpowiedzialność za własne czyny. To właśnie mieliśmy na celu rozmawiając z naszą uczennicą. Wolność jednostki w tym przypadku godzi w dobro innych osób – naszych pozostałych uczniów. Nie mogliśmy się na to zgodzić. (...) Nasza uczennica chce zmienić szkołę na własne życzenie, bez sugestii z naszej strony. Wspomniany tekst nie opowiadał o patologiach w naszej placówce (a wręcz mówił o próbach łagodzenia konfliktów pomiędzy rówieśnikami przez pedagogów) – nie było to powodem odmowy publikacji".
Laura z ferii wróci już do innej szkoły
- Wyjechała teraz na tydzień do Londynu. I chwała Bogu, bo będzie mogła odpocząć od tego bagna, które tu się rozlało. Dzisiaj koleżanki z klasy wypisują o niej na forach obraźliwie rzeczy. Piszą, jak śmiała oczerniać szkołę, swoje środowisko. Dobrze, że pojechała. Nie chciałabym, żeby cierpiała przez to wszystko. Jest bardzo wrażliwym dzieckiem. Trzeba ją też chronić, bo nie chodzi o to, by przestała pisać. Nie można jej podcinać skrzydeł – opowiada mama.
Jak przyznaje, córka od podstawówki wiedziała, że chce być dziennikarzem. – Wiadomo, dzieciakom zmieniają się gusta i plany, ale u niej nie ma czegoś takiego. Ona jest bardzo konsekwentna – mówi.
- Pisała wiersze, które pewnie można gdzieś jeszcze znaleźć w internecie. Wie pani, że nad jednym pracowali później psycholodzy z uniwersytetu we Wrocławiu? O czymś to świadczy. Była doceniana przez nauczycieli w podstawówce. W pierwszej klasie gimnazjum też – tyle że to była inna szkoła. W drugiej klasie gimnazjum córka zdobyła pierwsze miejsce w konkursie "Kołobrzeg prozą malowany". Nie chciała sztampowo pisać o drugiej wojnie światowej, więc opisała losy wikingów na tych terenach. W ubiegłym roku została laureatką szóstej sesji dziennikarskiej za najlepszy reportaż – dodaje.
- O czym był? – pytam.
- O dostępie do alkoholu i używek przez jej rówieśników. O tym, że każdy w jej wieku może kupić alkohol. Mocne tematy podejmuje. Chyba to odziedziczyła. Lubi mierzyć się z wyzwaniami – opowiada Ewelina.
To też było wyzwanie, ale konsekwencji nikt się nie spodziewał.
– Zawsze powtarzałam dziecku, że jeśli ma swoje zdanie, to musi go bronić. Laura dopiero w kwietniu skończy 16 lat, a ma swoje zdanie na wiele tematów. Religia, polityka… To jasno sprecyzowane zdania. Z reguły dzieciaki powielają opinie rodziców. Tu jest inaczej. Laura ma swoje zdanie, ja mam swoje. Często dyskutujemy – opowiada kobieta.
Mama dziewczyny poprosiła o spotkanie zastępcę prezydenta Kołobrzegu, Jacka Woźniaka. – Odbyło się z dnia na dzień. Pan prezydent zapewnił, że jeśli będą jakiekolwiek problemy ze zmianą szkoły, to pomoże. Przyznał, że praca jest bardzo dobra. Sam kiedyś był dziennikarzem, więc ocenił ją pozytywnie – dodaje.
Jak wyjaśnia, teraz sprawa została przekazana do kuratorium. Urzędnicy mają ocenić, czy szkoła słusznie odrzuciła pracę uczennicy, a w konsekwencji doprowadziła do tego, że Laura musiała się przenieść. Rozstrzygnięcie konkursu za nieco ponad dwa tygodnie. Dopiero wtedy okaże się, co dokładnie napisała Laura i dlaczego tak bardzo nie spodobało się to nauczycielom.
- Nawet pani nie ma pojęcia, jak ja chcę, żeby moje dziecko wygrało teraz ten konkurs. Utarłaby nosa wszystkim tym, którzy stwierdzili, że to paszkwil na szkołę – przyznaje mama dziewczyny.