Napisała poruszający list do kobiet. "To, że kobiety i mężczyźni są równi, mam zapisane w DNA"
Wiele mówi się dziś o solidarności wśród kobiet – a może raczej jej braku? Choć nie brakuje dziś osób, które wspierają walkę o równe prawa, o szacunek do kobiet, to jeszcze wielu nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo potrzebny jest ich wkład. Niesamowity list napisała ostatnio Nicole Kidman. Do wszystkich kobiet.
- Wychowała mnie mama, która była zaangażowaną feministką, i tata, który zawsze mnie wspierał – pisze Kidman w liście opublikowanym przez "Porter". - Nigdy nie odczuwałam żadnych minusów ze względu na to, że urodziłam się dziewczynką. To przekonanie ogromnie pomogło mi w budowaniu kariery aktorskiej i producenckiej. To też kierowało mnie w wybieraniu ról silnych, niezależnych kobiet, które stawały czoła przeciwieństwom kreowanym przez społeczeństwo. I w końcu to poczucie dodawało mi sił w przemyśle, kierowanym dziś głównie przez mężczyzn.
Nicole Kidman od lat angażuje się w działalność na rzecz walki o prawa kobiet. Jest ambasadorką UN Women, bierze udział w kolejnych projektach. Kidman szczególnie poruszyły historie kobiet, które doświadczyły przemocy.
- Historie, które poznałam, wstrząsnęły mną i całkowicie mnie zmieniły. Po pierwsze przez cierpienie i krzywdy, które te kobiety doznały. Po drugie dlatego, że wiem, że jedna na trzy kobiety na całym świecie doświadczają takiego koszmaru w swoim życiu. I w końcu dlatego, co działo się później z ich życiem. Na własne oczy widziałam, jak wiele osób próbowały pomóc im odzyskać dawne życie – opowiada dalej.
50-letnia gwiazda jako jedna z nielicznych w tak przejmujących słowach opowiedziała o przemocy, jakiej doświadczają kobiety. I podkreśla, że każda z nas w swoim życiu doświadczy mniejszych i większych problemów, ale solidarność, to rzecz najważniejsza. Bo wspierające się nawzajem kobiety mogą naprawdę wiele.
- Bardziej niż kiedykolwiek wierzę w potrzebę wspierania siebie nawzajem. Chcę wierzyć, że jestem częścią globalnej wspólnoty – połowy ludzkości – która walczy o swoje prawa i prawa wszystkich ludzi, walczy o życie pozbawione dyskryminacji, niesprawiedliwości i przemocy – pisze i dodaje: - Wyobraź sobie, że możesz polegać na 3,5 miliarda sióstr i mężczyznach, które są z nimi. Jak wiele dobrego może z tego wyjść? Dołączysz do mnie?
To nie pierwszy raz, kiedy Kidman mówi otwarcie o problemie przemocy wobec kobiet. Opowiedziała o tym na tegorocznej gali Emmy, kiedy odebrała statuetkę za rolę Celeste Wright w serialu "Big Little Lies".
- Czasami, gdy grasz, masz szansę przekazać ważne przesłanie - tym serialem rzucamy światło na kwestię przemocy domowej - powiedziała aktorka. - Jest to skomplikowana, podstępna choroba, która dotyka więcej osób niż nam się wydaje. Jest wypełniona wstydem, tajemnicą, a ja otrzymując tę nagrodę, chcę zwrócić uwagę na ten temat. Dziękuję za tę możliwość.
- Ja również jestem matką i żoną. Mam dwie małe córeczki, Sunny i Faith i mojego kochanego Keitha [mąż Nicole, przyp. red.], których poprosiłam, aby pomogli mi w realizacji mojej artystycznej ścieżki. Musieli poświęcić wiele, więc to należy do nich - powiedziała, wskazując na nagrodę. - Chcę, aby moje małe dziewczynki miały ją na półce, mogły spojrzeć i pomyśleć: "Za każdym razem, gdy moja mama nie kładła mnie do łóżka, to właśnie z tego powodu" - dodała.
W Stanach Zjednoczonych, jak podaje ostatni raport, niemal połowa zamordowanych kobiet zginęła z ręki swojego życiowego partnera.
Ośrodek Zapobiegania i Kontroli Przemocy (CDC) przeanalizował morderstwa dokonywane w 18 amerykańskich stanach między rokiem 2003 i 2014. W tych latach zginęło tam łącznie 10 018 kobiet, z czego aż w 55 proc. ich śmierć była powiązana z życiem uczuciowym lub rodzinnym ofiary. Z kolei w aż 93 proc. tych przypadków kobiety ginęły z ręki obecnego lub byłego partnera.