Blisko ludziNapiwek dla kosmetyczki i fryzjera. Usługodawcy nie narzekają

Napiwek dla kosmetyczki i fryzjera. Usługodawcy nie narzekają

Napiwek dla kosmetyczki i fryzjera. Usługodawcy nie narzekają
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
03.10.2019 14:09, aktualizacja: 03.10.2019 20:40

Napiwki w restauracjach to norma, ale już np. u fryzjera czy kosmetyczki to w Polsce raczej tabu. Wiele osób nie wie, czy wypada dać napiwek, a jeśli tak, to w jaki sposób to zrobić.

Bożena pracuje jako fryzjerka od 35 lat. Obecnie prowadzi swój salon fryzjerski w Belgii, wcześniej była fryzjerką w Polsce. Dla niej to normalne, że nie każdy zostawia napiwek. – Napiwki zostawiają przeważnie zadowoleni klienci. Częściej spotykam się z tym, że dostaję napiwek od kogoś, kto pochodzi ze średniej klasy, a nie od tych najbogatszych – wspomina.

Zauważyła, że w Belgii klienci częściej zostawiają napiwki, bo taka jest kultura. W belgijskich salonach zawsze stoi słoik, do którego zadowolona z nowej fryzury osoba może wedle uznania dorzucić swój symboliczny grosz. Unika się podawania gotówki do ręki. Jeśli w salonie pracuje kilka osób, to pod koniec dnia dzieli się uzbieraną sumę na wszystkich pracowników.

Dla każdego usługodawcy napiwek to wyraz uznania. Fryzjerzy czy kosmetyczki dwoją się i troją, żeby zadowolić swojego klienta. Często poza samym wykonaniem fryzury, muszą zapewnić swoim klientom moment oderwania się od rzeczywistości, zabawiać ich rozmową czy wysłuchiwać ich problemów.

– Zawód fryzjera to jest zawód artysty, który wymaga dużej kreatywności, dużej otwartości dla klienta, wyrozumiałości. Klienci przychodzą z gazetą, gdzie na okładce jest gwiazda, która ma super fryzurę i oczekują, że będą wyglądać tak samo. Moim zadaniem jest sprawić, żeby tak się stało. To jest bardzo ciężka praca, która wymaga świetnej komunikacji z klientem. Nie zawsze jest tak, że jesteś w dobrym nastroju, a musisz stworzyć miłą atmosferę - mówi Bożena.

Klaudia zajmuje się stylizacją rzęs i makijażem. Obecnie studiuje charakteryzację w Międzynarodowym Studium Dziewulskich w Warszawie i współpracuje z warszawskimi salonami urody. – Najtrudniejsze w mojej pracy jest dla mnie utrzymanie postawy ciała, która po wielu godzinach daje się we znaki. Często niecierpliwe klientki wywołują na mnie presję. Pytania typu: "jak długo jeszcze" padają po 20 razy w trakcie stylizacji rzęs – mówi. Takie pytania powodują, że to nie tylko ciężka fizycznie praca, ale również praca w stresie.

Obraz
© Shutterstock.com

Większość jej klientek jest w wieku 20-40 lat. Zdarza się, że zostawiają jej napiwek, ale rzadko. – Nie jest to czymś tak powszechnym jak w restauracjach. Różne klientki, różny napiwek. Czy czuję się głupio biorąc napiwek? Nie, nie czuję, ponieważ jest on wyrazem zadowolenia klientki z usługi. Największy napiwek, jeśli chodzi o usługi kosmetyczne w moim przypadku, było to 40 zł. Uważam, że dawanie napiwków jest jak najbardziej okej. Czujemy się bardziej doceniani, co jest bardzo miłe.

Klienci o napiwkach

Są właściwie dwie dominujące teorie dotyczące historii napiwków. Jedni mówią, że ta tradycja wzięła się z XVII-wiecznej Anglii. Tam klienci chcący czym prędzej dostać swoje zamówienie, wręczali kelnerom monety, żeby zyskać ich przychylność. Druga wersja jednak jest trochę inna. Mówi się, że napiwki pochodzą z XVIII wieku i że w ten sposób wynagradzano osoby pracujące w karczmach. To było jedyne źródło ich dochodu.

W Stanach Zjednoczonych napiwki daje się za wszystko. W restauracjach Amerykanie nie zostawiają mniej niż 15-20% wartości rachunków. W Portugalii czy Francji napiwek doliczany jest do rachunku automatycznie. Jednak nie w każdej kulturze napiwek jest mile widziany. Chińczycy traktują go jak korupcję, a Japończyk, któremu zadowolony klient zostawi dodatkowe pieniądze za wykonanie usługi, prawdopodobnie się obrazi. Polacy nie są w tej kwestii zbyt szczodrzy. Ta kultura dopiero w ostatnim czasie staje się coraz bardziej popularna, choć nie dla wszystkich.

Wiele osób narzeka na to, że usługi są zbyt drogie, żeby myśleć o dodatkowym wynagrodzeniu. – Zawsze koszą mnie za dobre pieniądze – mówi 30-letni Marcin, pracownik warszawskiej korporacji. Marcin uznaje, że skoro wydaje kilkadziesiąt złotych za strzyżenie, to nie musi już płacić napiwku. Podobną opinię na ten temat ma Beata. – W Warszawie ceny są idiotycznie zawyżone, więc raczej płaczę przy płaceniu niż myślę, żeby zostawić tam ekstra kasę.

Niektórzy chcieliby dać napiwek, ale nie wiedzą, w jaki sposób to zrobić. Jedną z takich osób jest Błażej. – Daję napiwki w taksówkach, w knajpach. W aplikacjach pojawia się taka opcja, czyli mam możliwość wyboru. U fryzjera się nie podpowiada, nie widzę skarbonki albo słoika. Jak już daję napiwek, to wtedy, kiedy widzę, że jest takie miejsce wyznaczone – mówi.

Ten dylemat rozwiązuje ekspertka od savoir vivre'u, Ewa Mosiowa która uważa, że jeśli wykonawcą usługi jest pracownik i usługa ta spełniła nasze oczekiwania, to możemy zostawić napiwek. Natomiast kiedy wykonawcą usługi jest właściciel, nie ma takiej potrzeby, ponieważ dysponuje całą sumą, którą tam zostawiamy.

– Jeśli mamy niewielkie możliwości finansowe, a rachunek wynosi 95 zł, to dajemy 100 zł. U nas się tak sztywno tego nie stosuje, jak np. w innych krajach. W Stanach są niskie pensje, więc Amerykanie dają duże napiwki, bo tak jest przyjęte. U nas te napiwki na ogół są taką kwotą zaokrąglającą zapłatę – komentuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (84)
Zobacz także