Nic nie łączy tak silnie, jak nienawiść. Kontrowersyjna aplikacja dla szukających miłości
Nienawidzisz Trumpa, rzewnych ballad Adele, wegańskiego jedzenia i obcisłych dżinsów? A może przeszkadzają ci osoby, które wolno mówią, staruszki w komunikacji miejskiej czy koleżanki wrzucające codziennie nowe selfie do sieci? Jeśli szukasz drugiej połówki, która nienawidzi tego samego, właśnie powstała dla ciebie nowa aplikacja randkowa o wdzięcznie brzmiącej nazwie Hater.
06.02.2017 | aktual.: 06.02.2017 17:25
Podobno nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg, a skoro są już aplikacje łączące fanów „Gwiezdnych wojen”, gier komputerowych, literatury czy mody, to czemu nie pomóc w znalezieniu szczęścia hejterom? Z takiego założenia wyszedł Brendan Alper, który wymyślił Hater. 29-latek rzucił pracę w banku Goldman Sachs, by zostać komikiem. Jak twierdzi, aplikacja była pierwotnie pomysłem na skecz.
- Im więcej o tym myślałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to ma sens, nawet jeśli na początku wydawało mi się tylko zabawne - wyjaśnia Alper.
Mechanizm działania aplikacji nie jest wielką nowością: przesunięciem decydujemy, czy wyświetlający się na naszym ekranie profil przypadł nam do gustu, czy nie. Jedyną modyfikacją jest to, że propozycje par dobierane są nie tylko na podstawie kryterium odległości czy wieku, ale przede wszystkim zaznaczonych rzeczy czy sytuacji, których nie znosimy. Tych mamy do wyboru prawie trzy tysiące. Możemy przebierać nie tylko w znienawidzonych wykonawcach, politykach, piosenkach, filmach czy potrawach, ale również trendach, powiedzonkach i zachowaniach.
- Można to potraktować jako zabawową formę inicjowania kontaktu, która może połączyć z wielu powodów - komentuje pomysł Alpera Przemysław Staroń, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. - Jeśli ludzie zainteresują się sobą z powodu nielubienia szpinaku, mogą odkryć, że łączy ich jednak więcej i będą mieli później ciekawe wspomnienia odnośnie tego, jak zaczęła się ich znajomość. Jeśli jest to tylko powód do zagajenia rozmowy, to może otworzyć użytkowników i pozwolić im na jej rozpoczęcie. Wspólni wrogowie nas łączą.
Co o nowej aplikacji sądzą użytkownicy popularnego w Polsce Tindera czy Happn? Czy skorzystają z nowej propozycji? Annie, 25-letniej warszawiance poszukującej miłości, również przez internet taki pomysł się podoba.
- Na pewno uniknę idiotycznych pytań, które zadawali mi na Tinderze: „Co słychać, co tu porabiasz?”. Narzekanie na np. staruszki w autobusach może nas połączyć i stanowić podstawę do dalszych dyskusji. Pozwoli także lepiej poznać człowieka oraz to, jakim językiem się posługuje.
Ponieważ aplikacja rusza dopiero w USA (jest obecnie dostępna w wersji próbnej, oficjalnie startuje 8 lutego), kryteria dopasowane są raczej do amerykańskiej rzeczywistości: zawierają wiele zjawisk i zwrotów nieznanych przeciętnemu Polakowi. Mimo to po zalogowaniu można tam znaleźć pierwszych polskich użytkowników, a jeśli pomysł chwyci, doczekamy się prawdopodobnie modyfikacji, które dopasują aplikację do naszych realiów.
Jak wynika z naszej szybkiej sondy, oprócz staruszek w autobusach, może nas w Polsce łączyć brak sympatii do wielu osób, rzeczy i zachowań. Zapytane przez nas osoby wskazywały np. na kolejki w przychodniach, spóźniające się autobusy i tramwaje, zimne pociągi i… bezdomnych w komunikacji miejskiej. Padały również nazwiska rodzimych polityków, Doda czy… zupa pomidorowa z ryżem zamiast makaronu. Jak widać 3000 opcji to wcale nie tak dużo. Psycholog Przemysław Staroń przestrzega jednak przed popadaniem w narzekanie. Zwłaszcza na randkach.
- Budowanie relacji opartych na antypatiach do czegoś jest raczej płytkie - stwierdza ekspert. - Mam wrażenie, że nie zbudujemy dzięki tej aplikacji relacji długofalowej, bo nie uważam, żebyśmy mogli zbudować coś konstruktywnego na bodźcach takich jak hejt. Zwłaszcza że długofalowo może to legitymizować społeczną nienawiść, która w dyskursie i tak występuje w wielkim nadmiarze.
Takie wrażenie odnosi również Magdalena, 30-latka, która od dłuższego czasu korzysta z Tindera i Happn. Pomysł nowej aplikacji opartej na wspólnych antypatiach nie podoba jej się.
- Aplikacja randkowa opierająca się na nienawiści zupełnie do mnie nie przemawia - mówi Magdalena. - Wydaje mi się, że na rynku jest wystarczająca liczba takich „apek” i kolejna, bazująca na tym, czego lub kogo się nie lubi, jest pomyłką. Obecnie jest za dużo nienawiści nawet na zwykłych serwisach społecznościowych i myślę, że jednak bardziej wartościowe jest budowanie relacji na pozytywnych aspekatch życia, a nie skupiania się na negatywnych.
Joanna Sosnowska, redaktor naczelna serwisów Tech WP, Gadżetomania, Komórkomania i Fotoblogia, jest zdania, że rynek usług randkowych to potencjalny worek bez dna.
- Randkowanie i poszukiwanie partnerów leży głęboko w naturze człowieka. Aplikacje randkowe mają więc pole do popisu: kluczem jest znalezienie cech, które by je wyróżniały. Wątpię, czy negatywna identyfikacja Hatera daleko go zaprowadzi.
Prawdopodobnie przekonamy się o tym już wkrótce. Aplikacja dostępna jest na razie tylko w wersji na systemy operacyjne iOS. Wczesną wiosną mają z niej również skorzystać użytkownicy Androida.
Karolina Głogowska/Anna Wójtowicz