Blisko ludziNie chcą już więcej świąt bez rodziny. Młodym doskwiera samotność

Nie chcą już więcej świąt bez rodziny. Młodym doskwiera samotność

Wielu młodych ludzi w zeszłym roku bez żalu nie wróciło do rodzinnego domu na Wielkanoc. Zamiast tego spotkali się ze znajomymi albo spędzili cały dzień w piżamie przed telewizorem. Po roku pandemii perspektywa świąt bez rodziny już nie wydaje im się tak atrakcyjna. Dlaczego?

Młodzi ludzie nie chcą już spędzać Wielkanocy z dala od domu.
Młodzi ludzie nie chcą już spędzać Wielkanocy z dala od domu.
Źródło zdjęć: © East News

Zeszłoroczne święta wielkanocne były inne niż zwykle. Z powodu pandemii COVID-19 nastąpił lockdown na terenie całego kraju, zarządzono społeczną izolację. Musieliśmy zamknąć się w domach, unikać kontaktów z innymi ludźmi, przejść na zdalny tryb pracy i nauki. Wielu młodych ludzi po raz pierwszy nie wróciło na Wielkanoc do rodzinnego domu, nie spotkało się z bliskimi. Wszyscy obawiali się koronawirusa.

Jednak to wcale nie oznacza, że to były dla nich smutne święta. Wręcz przeciwnie, mogli spotkać się ze znajomymi albo spędzić leniwy czas przed telewizorem, bez zrywania się skoro świt na uroczyste śniadanie. I choć w zeszłym roku bez żalu nie spotkali się z rodziną, to w tym roku zdecydowanie chcą zobaczyć najbliższych. Mają konkretne powody.

"Przewartościowałam wiele spraw"

– Pandemia mi uzmysłowiła, że rodzina jest w życiu najważniejsza – mówi w rozmowie z WP Kobieta Marta Janiczek. – Nigdy nie jeździłam na święta do domu z dużym entuzjazmem. To dla mnie czas jak każdy inny, bo nie jestem wierząca. Wielkanoc czy Boże Narodzenie traktuję po prostu jako okazję do spotkań z najbliższymi. Rok temu z powodu koronawirusa wolałam zostać u siebie i się odizolować, dlatego nie spędziłam tego czasu z rodziną. A w maju dowiedziałam się, że na covid zmarła siostra mojej babci, która była mi bardzo bliska. Nie zdążyłam się z nią pożegnać, nie mogłam też pojechać na pogrzeb ze względu na obostrzenia – wspomina z żalem Marta.

– Przez to, co się stało, przewartościowałam wiele spraw i relacji. W tym roku jadę do domu, choć pandemia trwa. Czuję taką wewnętrzną potrzebę, że muszę się nacieszyć obecnością moich bliskich, bo nie wiem, ile jeszcze będzie nam dane być razem – podkreśla Janiczek.

Psychoterapeutka Zuzanna Butryn zauważa, że pandemia wpłynęła na jakość rodzinnych relacji wielu Polaków. Czujemy większą potrzebę spotkań z bliskimi. Jej pacjenci, z którymi spotyka się w gabinecie, mówią, że doskwiera im samotność, tęsknią za rodzicami, dziadkami, rodzeństwem.

– Wielu z nas w zeszłym roku ucieszyło się na myśl, że święta wielkanocne możemy spędzić tak, jak chcemy - w domu, w piżamie, przed telewizorem, bez stresu. Jednak teraz, kiedy pandemia się przedłuża, nie widać jej końca i wciąż unikamy spotkań z rodziną, to zauważamy, jak bardzo relacje z bliskimi są dla nas ważne i nam potrzebne. Życie w samotności nikomu nie służy na dłuższą metę –  mówi w rozmowie z WP Kobieta psychoterapeutka.

– W pracy z pacjentami widzę, że jesteśmy ogólnie jako społeczeństwo na etapie wypalenia lockdownem. Mamy obniżone samopoczucie, rzadko widujemy się z bliskimi. Do tego panuje wirus, który nam zagraża. Podsumowując miniony rok, zdaliśmy sobie sprawę, jak kruche jest nasze życie. Moim zdaniem to dla nas wszystkich ważna lekcja na przyszłość, by regularnie dbać o relacje z ważnymi osobami. Nie tylko od święta – podkreśla Zuzanna Butryn.

Wielkanoc ze znajomymi dobra na jeden raz

28-letni Maciej Kobiela w zeszłym roku po raz pierwszy spędził Wielkanoc poza rodzinnym domem. Umówił się na świąteczne spotkanie ze znajomymi i bez żalu został w stolicy, gdzie pracuje.

– Wtedy sytuacja była niepewna, nikt z moich przyjaciół nie wracał do domu na święta, więc i ja postanowiłem, że nie zobaczę się z mamą i babcią. Bałem się, że podczas kilkugodzinnej podróży pociągiem do mojego rodzinnego miasta, mógłbym się od kogoś zarazić. Wolałem nie ryzykować – mówi Maciej.

28-latek niedzielę wielkanocną spędził w gronie znajomych. – Zamiast świątecznego śniadania, spotkaliśmy się na obiad, bo nikt z nas nie miał potrzeby zrywać się z samego rana z łóżka. Nie mieliśmy święconki, więc się nią nie podzieliliśmy, ale za to stuknęliśmy się kieliszkiem wina. Do wieczora graliśmy w planszówki, później zrobiliśmy karaoke. Świetnie się bawiliśmy i pamiętam, że powiedzieliśmy sobie, że za rok też tak spędzimy Wielkanoc. Ale wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że pandemia potrwa tak długo, myśleliśmy, że kilka miesięcy i będzie po sprawie. Kiedy teraz zbliżają się święta, ani przez chwilę nie pomyślałem, że chciałbym zostać w Warszawie. Tęsknię za moją mamą i babcią – podkreśla Kobiela.

– Wielkanoc ze znajomymi była rewelacyjnym doświadczeniem, ale na jeden raz. W tym roku spędzę ten czas z rodziną. Dlatego od kilku dni z nikim się nie spotykam, z domu wychodzę tylko do sklepu, pracuję zdalnie, izoluję się. Tuż przed wyjazdem zrobię test na koronawirusa, żeby mieć pewność, że jestem zdrowy – dodaje 28-latek.

Zastanówmy się dwa razy

Minister zdrowia Adam Niedzielski kilka dni temu w programie "Tłit" Wirtualnej Polski rekomendował wstrzymanie się z wyjazdami na święta wielkanocne. – Według mnie to będą raczej już ostatnie święta, które musimy spędzać w taki sposób, w odosobnieniu, w niekoniecznie dużym gronie. Aczkolwiek to grono może być powiększone o osoby zaszczepione, bo one w tym sensie są bezpieczne. Jednak po ludzku jeszcze rekomendowałbym wstrzymanie się i ograniczenie kontaktów – powiedział minister Niedzielski.

Podobnego zdania, co minister, jest lekarz Wojciech Korolczuk, internista. Jak mówi w rozmowie z WP Kobieta, w czasie świąt Bożego Narodzenia i tuż po nich zgłaszało się do niego o wiele więcej pacjentów z objawami koronawirusa, niż wcześniej. Obawia się, że w kwestii nadchodzących świąt wielkanocnych może być podobnie.

– Potrzeba kontaktu z bliskimi jest zrozumiała, szczególnie w czasie świąt, jednak naprawdę warto się dwa razy zastanowić, czy decyzja o kontakcie z bliskimi jest na pewno bezpieczna. Wielu młodych ludzi przechodzi zakażenie bezobjawowo, co usypia ich czujność i nie mają kontroli nad transmisją wirusa. Wychodzą z domu, spotykają się ze znajomymi. Może dojść do tragedii, gdy w święta zobaczą się z seniorami, którzy nie są jeszcze zaszczepieni. Będą się z nimi ściskać, nie utrzymają dystansu i w takiej sytuacji mogą stanowić realne zagrożenie dla swoich dziadków – zauważa lekarz.

Jeśli jednak młodzi ludzie zdecydują się wrócić do domu na święta, co nie jest zakazane przez rząd, to powinni podjąć wszelkie środki ostrożności i upewnić się, że nie są zakażeni koronawirusem. – Radziłbym, żeby takie osoby dobrowolnie poddały się domowej izolacji do czasu wyjazdu na święta, unikały dużych skupisk ludzkich i rezygnowały, w miarę możliwości, z przemieszczania się komunikacją miejską. Przed odwiedzeniem rodziny mogą zrobić na własną rękę test na koronawirusa, w wielu punktach wynik dostaje się już po kilku godzinach – dodaje specjalista.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (276)