Nie pozwól sobie na starość
Starość to nie liczba przeżytych lat i zmarszczek na twarzy, lecz pewien styl życia – postawa życiowa. Często to młodzi ludzie czują się staro i prowadzą “emerycki” tryb życia, a emeryci tryskają energią, werwą i nowymi pomysłami, potrafiąc cieszyć się życiem.
02.09.2008 | aktual.: 25.05.2010 22:34
Starość to nie liczba przeżytych lat i zmarszczek na twarzy, lecz pewien styl życia – postawa życiowa. Często to młodzi ludzie czują się staro i prowadzą “emerycki” tryb życia, a emeryci tryskają energią, werwą i nowymi pomysłami, potrafiąc cieszyć się życiem.
Prentice Mulford, filozof radości życia, idzie jeszcze dalej twierdząc, że starzejemy się tylko dlatego, że nosimy w swojej podświadomości zbiorowe przekonanie o nieuchronności starości i że tylko od nas samych i od naszego myślenia zależy, czy się zestarzejemy.
W swojej książce “Przeciw śmierci” pisze on: "Myśląc, budujemy z niewidocznego materiału coś, co siły do siebie przyciąga – dla naszej pomocy lub szkody, stosownie do charakteru myśli, któreśmy wysłali. Kto liczy na to, że się zestarzeje, kto nosi zawsze w duchu swój obraz (...) jako zgrzybiałego starca, ten podlegnie starości. Lecz ten, który nakreśli jako plan samego siebie – obraz myślowy pełen młodości, siły i zdrowia (...) – kto tym obrazem myślowym potrafi się bez ustanku jednoczyć, ten pozostanie młody.”
Dotyczy to szczególnie kobiet, bo właśnie kobiety zbyt łatwo i zbyt wcześnie dają sobie “przyzwolenie” na starość. O ile pięćdziesięcioletni mężczyzna często przeżywa drugą młodość, a sześćdziesięciolatek – zarówno w swoim jak i powszechnym odbiorze – jest w średnim wieku i dopiero zaczyna się starzeć, o tyle pięćdziesięcioletnia kobieta uważa niejednokrotnie, że jest stara, a jej życie skończyło się i praktycznie “wykreśla się” z niego, a sens swojej dalszej egzystencji widzi tylko w służeniu wnukom i dorosłym dzieciom.
Taka psychiczna rezygnacja z siebie sprawia, że kobieta wpada w depresyjny nastrój, który pogłębia liczeniem zmarszczek i marzeń, które już nigdy (według niej) się nie spełnią.Niestety, kobietom, które nie godzą się na starość i na rezygnację z siebie, nie ułatwia takiej postawy otoczenie. Pracodawcy (w większości przypadków) uważają, że już czterdziestoletnia kobieta jest dla nich za stara i to sprawia, że właściwie nie ma ona szans na znalezienie pracy. Zapomina się o krajach zachodniej Europy, do której ponoć chcemy “wejść”, że tam często kobiety podejmują działalność zawodową dopiero po odchowaniu dzieci, lub wracają do pracy po kilkunastoletniej przerwie – i nikt im tego nie utrudnia. Niejednokrotnie w wieku 40 lat rozpoczynają studia, aby mając 45 lat podjąć swoja pierwszą pracę.
Również dorosłe dzieci bywają okrutne, uważając, że matka nie ma prawa do osobistego i uczuciowego (a broń Boże seksualnego) życia (“w twoim wieku, mamo!”) i że nie jest już człowiekiem i kobietą, lecz tylko babcią, której powinnością jest poświęcanie się dla wnuków. Natomiast zainteresowania seksualne pięćdziesięcioletniego ojca nie wywołują już takiego szoku. Starzejącemu się mężczyźnie nie odbiera się na ogół prawa do męskości, tak, jak starzejącej kobiecie odbiera się prawo do kobiecości. Najgorzej, że w większości kobiety po pięćdziesiątce same tak o sobie myślą i uważają, że są “za stare” na wiele rzeczy, które pozwalają doświadczać radości i uroków życia. Takie kobiety same “postanowiły” wcześnie się zestarzeć. Nie bierzmy z nich przykładu.
Na szczęście jest coraz więcej kobiet (godnych naśladowania), które nie patrząc na liczbę swoich lat mają apetyt na życie: uczą się nowych rzeczy, zawierają nowe znajomości, rozwijają swoje zainteresowania i nie wstydzą się poflirtować, bo czują, że są nadal kobietami – może bardziej niż dziesięć lat temu. Jak to możliwe?
Anna Dodziuk, psychoterapeutka w Instytucie Psychologii Zdrowia, tak o tym mówi, opierając się na własnych doświadczeniach: - Mniej zależę od opinii z zewnątrz, bo jako kobieta nic nie muszę nikomu udowadniać. Skończyły się czasy, kiedy do dobrego samopoczucia potrzebna była akceptacja męża, rodziców, przyjaciółek – kogokolwiek. Nie muszę już kontynuować poszukiwań jaką chcę być kobietą.
Teraz sama wiem, jeśli czegoś nie dostaję, sama decyduję, czy chcę to zmienić. Wydaje mi się, że zaczynam rozumieć jedną z najważniejszych tajemnic starzenia się. Otóż nie oznacza ono, że muszę przestać być kobietą, tylko jak każda inna faza życia, średni wiek ma swoją postać kobiecości, interesującą i bogatą. Pod warunkiem, że nie będę się na te możliwości zamykać, żałując utraconej młodości.